Nie, wbrew mylnie interpretowanemu tytułowi ten tekst nie będzie o kolejnych, wysokich zwycięstwach PSG w spotkaniach z pozostałymi zespołami. Nie, tekst ten nie będzie także manifestem o odejściu Al-Khelaifiego z francuskiej piłki z całym dobrobytem tego pana (czyli to, co zrobił Bild z Josepem Guardiolą w tym tygodniu). I nie, w poniższych zdaniach nie będę pastwił się na kupowaniem najdroższych zawodników i robieniem z szatni klubu garażu z najlepszymi pojazdami.
Absolutnie nie. Dziś skupię się na tych, na których pomału zaczyna osiadać się kurz. O tych pomijanych, o tych niewymienianych, tych zastępczych.
Hajs, hajs, hajs!
Nie chcę popadać w trywialne frazesy i rzucać łacińskie hasła o wartości pieniądza, a także ubóstwie tych pechowców bez pieniędzy. Co musi jednak zostać napisane, to.. musi zostać napisane – dziś bez pieniędzy ciężko myśleć o budowaniu mocnych zespołów czy odnoszeniu sukcesów. Kropka. Tyle. Banał, znamy każdemu nie od dziś, ale banał absolutnie prawdziwy.
Romantycy futbolu wciąż tkwią zawieszeni we wspomnieniach o piłce nieskomercjalizowanej, piłce nieskażonej transferami za dziesiątki milionów i pensjami za setki tysięcy tygodniowo. Co rusz rzuca nam się przecież odnośniki do obrazków z lat 90′, kiedy – hej!, było lepiej, c’nie? *dywagacje na inny temat.
Prawdą jest, że pieniądze są największym błogosławieństwem prężnie rozwijającego się rynku sportu. Prawdą jest także to, że są jego największym przekleństwem. Pierre de Coubertin musi się dziś niespokojnie wiercić w trumnie patrząc, jak jego idea o sporcie opartym na etosie honoru jest dziś miażdżona przez brutalnych marketingowców nastawionych głównie na zysk. W naszym kręceniu nosem na rzeczywistość i wzdychaniu do zabijania piłki pieniądzem zapominamy jednak, że często ofiarami nie jesteśmy my sami, a zawodnicy. Tak, właśnie – zawodnicy, którzy wykonując swój zawód nie są nawet pewni swojej przyszłości.
Super PSG
Paris Saint-Germain ma pieniądze. Ma górę pieniędzy! Ma pieniądze, jakich nie ma nikt we Francji. Ma zawodników, jakich nie ma nikt we Francji. Ma zaplecze, jakiego nie ma nikt we Francji. Ma rezerwowych, jakich nie ma nikt we Francji. O.. wygadałem się – ma świetnych rezerwowych.
Zauważcie, że w codziennych plotkach o transferze nowego zawodnika do klubu z Paryża nie wymienia się zawodników tanich. Niby proste spostrzeżenie, na które dziś wzruszamy tylko ramionami, ale – ale – jeszcze pięć lat temu na widok takich nazwisk kibice dostawaliby piany na ustach. Zauważcie, że każdy potencjalny nowy zawodnik PSG musi mieć status albo super-gwiazdy albo super-talentu. [jeden Stambouli wiosny nie czyni]. Super to, super tamto – przedrostek super musi się pojawiać przy każdym nowym nazwisku czy każdej nowej akcji.
Super nazywaliśmy przecież ściągnięcie Ezequiela Lavezziego z Napoli do PSG za ciężkie pieniądze, który miał stać się super-skrzydłowym w super-drużynie z super-umiejętnościami. Nie inaczej nazywany był transfer Lucasa, Brazylijczyka, który miał super-potencjał i super-szybkość zmieszaną z super-dryblingiem. Co ze szkółką PSG? No przecież, jest super! Świetny Mamadou Sakho, jeszcze lepszy Areola, najlepszy Coman, no a przecież o super Rabiocie nie sposób zapomnieć.
Zauważcie, jak szybko powyższe „super” zmieniło się w „może dziś coś pokaże”. Zauważcie, jak szybko my-wy-oni, generalnie – kibice, przyzwyczaili się do kosmicznych występów paryżan z fajerwerkami na boisku. Ilu kibiców PSG kręci dziś z niezadowoleniem, widząc szykującego się do zmiany Lavezziego? A Marquinhos? Swego czasu był najdroższym nastolatkiem na świecie! W czasach nastawionych na „dziś i teraz!” zapominamy czasem zerknąć w statystyki i z spokojem prześledzić, jak tak naprawdę radzą sobie ci, którzy dziś są wypychani.
Statystyki prawdę ci powiedzą
Ciężkie jest życie Lucasa, który musi rywalizować z Angelem Di Maria – Zlatanem Ibrahimovic – Edinsonem Cavanim, a więc absolutną czołówką świata, w dodatku ściągniętą z przypiętą łatką gwiazdy. Czy 7 bramek oraz 7 asyst w 29 spotkaniach Ligue 1 to słaby rezultat? Czy na zawodnika, który zapewnia 14 bramek w lidze (często wchodząc na ostatnie ogryzki spotkań) z metryką informującą: wiek – 23 lata, można wieszać psy? W 95% europejskich klubów Brazylijczyk miałby zapewnione miejsce w podstawowym składzie. Nie przesadzam, a nawet mogłem zaniżyć – niech będzie w 98%. No bo w ilu klubach miałby podobny statut? Cztery z Anglii, dwa z Hiszpanii, jeden z Niemiec, jeden z Włoch – coś jeszcze? Lucas trafił na czas, kiedy w PSG jest za ciasna na bardzo dobrego zawodnika. Tam nie szukają już bardzo dobrych, tam szukają rewelacyjnych. Stał się ofiarą bogactwa PSG i dzielnie walczy, lecz do momentu odejścia któreś z osób wymienionej wcześniej nie ma szans na zwycięstwo w tej walce.
Ezequiel Lavezzi – podobnie. 8 bramek i 4 asysty w 1649 minutach w poprzednim sezonie, a więc średnio co 137 minut dzięki jego akcji padała bramka. Nie jest to wynik fantastyczny, ale wciąż – naprawdę dobry.
Adrien Rabiot – często lubimy zapominać o podstawowych faktach. Przecież ten chłopak ma zaledwie 20 lat – znajdźcie mi drugiego środkowego pomocnika w jego roczniku, który wchodzi w spotkaniu z Realem Madryt i wcale nie jest gorszy od pozostałych graczy na boisku, ba! gra bardzo dobry futbol. Ilu wychowanków z podobnymi umiejętnościami byliby wypychani na piedestał w swoich klubach?
Marquinhos – absolutnie zgadzam się ze słowami trenera Stefana Białasa, który stwierdził, że: „PSG popełniło błąd ściągając Davida Luiza, powinni w jego miejsce wcześniej ściągnąć Di Marię, a postawić na młodego Marquinhosa” (klik). Marnowanie potencjału, marnowanie talentu, marnowanie zawodnika. Oczywiście, nie jest powiedziane, że Marquinhos nic nie osiągnie w piłce i zostanie wiecznym rezerwowym – nie. Jednak każdy trener przyzna, że dla zawodnika w młodym wieku najważniejsza jest regularna gra, zdobywanie doświadczenia.
Cierpliwość się kończy
Latem znowu będziemy świadkami wielkiego transferu, ponownie zobaczymy znane nazwisko wyszyte na plecach meczówki PSG i jednocześnie, po raz kolejny pożegnamy się z dobrym zawodnikiem. Rutyna. Standard. Niczym okrągłe koło, które czasem ma zakręty.
Nie wytrzymał Yohan Cabaye, który wolał przeciętne (czy to nie komplement?) Crystal Palace (wciąż nie mogę uwierzyć) od naszpikowane bogactwem PSG. Wolał funkcję lidera na niższym szczeblu, niż rolę rezerwowego na szczycie. I chwała mu za to, gdyż podjął trudną, lecz prawdopodobnie – w perspektywie Euro 2016 – słuszną decyzją. Nie wytrzymał także Lucas Digne, który nie mógł dłużej czekać, aż Maxwell się zestarzeje. Odszedł Menez, odszedł Sakho – każdy z nich był zawodnikiem o sporych umiejętnościach. Kwestia czasu, kiedy o odejściu zacznie mówić Sirigu czy Lavezzi. Aha, no tak. Oni już zaczęli o tym mówić.
Bogactwo PSG ma swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że ilość trofeów zdobywanych przez ten klub systematycznie rośnie z każdym rokiem. Minus? Że w walce o prestiż jest sporo ofiar, które na łatkę ofiary nie zasługują.