Po miesięcznym rozbracie z piłką włoski pomocnik wrócił do gry wchodząc z ławki rezerwowych przeciwko Olympique Lyon. W środę Marco Verratti wyszedł już w podstawowym składzie Paryżan na mecz Pucharu Ligi z Saint-Etienne. Te dwadzieścia minut z ekipą Huberta Fourniera pokazało, że po Marco nie widać tej dłuższej przerwy od futbolu. Oczywiście można było postawić pytanie jak wyglądałaby jego gra w przypadku, gdyby wynik nie był jeszcze wówczas sprawą rozstrzygniętą, a goście zagraliby ze znacznie większym zaangażowaniem. Ostateczną odpowiedź miał dać jego występ od pierwszej minuty przeciwko Les Verts. I dał – Verratti wyglądał bardzo dobrze. 

O Marco pisałem wcześniej raz, przy okazji wyjazdowego spotkania Ligi Mistrzów z Szachtarem (odsyłam tutaj: klik) i jak się zwierzyłem, Włoch jest dla mnie jednym z najprzyjemniejszych piłkarzy do oglądania. Bezsprzecznie na chwilę obecną można go śmiało wymieniać w gronie 3-5 najlepszych pomocników świata, a w moim prywatnym rankingu umieściłbym go jedynie za Sergio Busquetsem. Tym bardziej niezrozumiała jest dla mnie decyzja FIFY o braku choćby nominacji dla Marco do Złotej Piłki za 2015 rok. Odłóżmy to na bok. 

Laurent Blanc w porównaniu do potyczki z Lyonem dokonał w wyjściowej jedenastce aż ośmiu zmian. Pierwszy skład utrzymali jedynie Thiago Silva, Adrien Rabiot oraz Zlatan Ibrahimovic, czyli po jednym graczu z każdej formacji. Obsadę drugiej linii uzupełnił Stambouli, a na skrzydłach miejsca Di Marii i Cavaniego zajęli kolejno Lucas Moura i Ezequiel Lavezzi. Jeszcze większych roszad dokonał Christophe Galtier. Jedynie Polomat i Cohade zagrali od początku zarówno w ostatniej kolejce ligowej z Monaco, jak i z PSG. 

Goście wg przedmeczowej grafiki mieli zagrać w ustawieniu 4-2-3-1: Moulin – Pierre-Gabriel, Polomat, Dekoke, Brison – Cohade, Clement – Bamba, Corgnet, Saint-Louis – Moupay. W rzeczywistości jednak druga linia w fazie obronnej (a przez zdecydowaną część meczu Les Verts byli zepchnięci właśnie do defensywy) naturalnie ulegała spłaszczeniu. Dodatkowo defensywa ustawiała się wąsko w środku pola by zminimalizować przestrzeń między obrońcami i maksymalnie utrudnić posyłanie prostopadłych piłek. W zależności od sytuacji Saint-Etienne przechodziło w obronie na grę piątką czy nawet szóstką graczy praktycznie w jednej linii:

St Etienne w 5-4-1. II

St Etienne w 5-4-1

Przy prowadzeniu akcji lewą stroną przez PSG Zielono-Biali sprawnie przesuwali formacje do prawej strony. Linię defensywną uzupełniał wówczas lewoskrzydłowy Saint-Louis zajmując pozycję skrajnego obrońcy. To pozwalało nominalnemu full-backowi, Brisonowi, skupić się na zamknięciu przestrzeni bliżej strefy środkowej i bez konsekwencji opuścić „swojego” zawodnika, Lucasa, którego przejmował Saint-Louis. Miał on również za zadanie ograniczyć „kanał” między nim a Brisonem i nie pozwolić Brazylijczykowi wejść ze skrzydła czy z głębi pola za plecy klubowego kolegi z numerem 20. 

Ni 4-5-1, ni 6-3-1 St Etienne i Maupay daleko

Tutaj jeszcze inny przykład gry defensywnej Saint-Etienne. Kiedy Paryżanie rozgrywali piłkę w strefie środkowej na połowie Les Verts czwórka tworząca blok defensywny zawężała swoje wzajemne ustawienie – poniekąd pod wpływem schodzących do środka Lavezziego i Lucasa. W tym momencie boczne sektory przejmowali cofnięci głębiej skrzydłowi – Bamba z prawej i Saint-Louis z lewej, kontrolując pozycje podłączających się do ataku Kurzawę (częściej) i Van der Wiela (rzadziej). Pomocnicy ustawiali się stosunkowo blisko defensywy i odcinali graczy PSG na przedpolu od podań. Można powiedzieć, że to ustawienie przedstawia hybrydę 4-5-1 oraz 6-3-1. Zwraca jeszcze uwagę pozycja Maupaya. Przez cały mecz nie uczestniczył on w grze obronnej czy próbach pressingu, non stop znajdował się daleko za linią piłki. W zamyśle miał schodzić w wolne sektory zostawiane przez na wskroś ofensywnie nastawionych graczy PSG (także stoperzy angażowali się w wyprowadzanie i rozgrywanie piłki na połowie przeciwnika – na powyższym screenie piłkę przy nodze prowadzi Thiago Silva; poza kadrem, znajdują się jedynie broniący Marquinhos i Stambouli) i zgarniać bezpośrednie zagrania adresowane w jego kierunku natychmiast po przechwycie. Rzecz w tym, że gospodarze reagowali kontrpressingiem i w zasadzie blokowali większość dłuższych piłek, a sam Maupay miewał problemy z odczytaniem intencji kolegów. 

W ofensywie podopieczni Christophe’a Galtiera nastawili się na grę prawą flanką (szczególnie w pierwszej połowie) z dwóch powodów. Po pierwsze, z dwójki skrzydłowych Saint-Louis i Bamba na tym pierwszym ciążyło więcej zadań stricte defensywnych, częściej cofał się w linię (o czym pisałem wcześniej) z defensorami tworząc pięcioosobowy blok defensywny. Bamba miał więcej swobody jeśli chodzi o grę do przodu, jego średnia zajmowana pozycja była z pewnością „wyższa” niż partnera na przeciwległej stronie boiska, w związku z czym mógł szybciej podłączyć się do akcji ofensywnej. Po drugie, Kurzawa częściej angażował się w grę do przodu niż jego vis-a-vis Van der Wiel, który nie uskuteczniał takich rajdów i ofensywnych wypadów jak Serge Aurier. Swoimi wejściami i dograniami na wysokości pola karnego czy wręcz spod samej linii końcowej stwarzał sporo zagrożenia, z drugiej jednak strony nie zawsze przez to nadążał wrócić do defensywy. Grający dość wysoko Rabiot nie zapewniał odpowiedniej asekuracji, co wielokrotnie zmuszało w ostatnich chwili Thiago Silvę do zejść w boczny sektor i łatania dziur po lewym obrońcy. Po drugiej stronie boiska Paryżanie nie mieli takiego kłopotu, dlatego też goście bardzo mądrze forsowali grę przez Bambę swoją prawą flanką:

St Etienne prawym skrzydłem

Atak pozycyjny Saint-Etienne należał do rzadkości. Gospodarze kontrpressingiem eliminowali inne możliwości prowadzenia akcji niż bezpośrednim zagraniem do przodu bądź próbą kontrataku prawym skrzydłem. Zresztą posiadanie piłki (niecałe 27%) nie dawało Les Verts takich możliwości. Jeśli jednak próbowali wyprowadzić atak pozycyjny, to ustawiali się w systemie 4-3-3 z trójkątem w środku (najbardziej cofniętym graczem był Jeremy Clement) i ustawionymi wysoko na skrzydłach Bambą i Saint-Louisem:

St Etienne w ataku pozycyjnym

Laurent Blanc na spotkanie Pucharu Ligi wystawił dość eksperymentalną drugą linię, dając odpocząć i Matuidiemu, i Mottcie. Nieco inaczej niż zazwyczaj wyglądały więc role poszczególnych zawodników, w tym Verrattiego. Na ogół Marco jest pierwszym zawodnikiem przed obrońcami, rotując się na tej pozycji z Thiago Mottą. W środę tę funkcję sprawował Stambouli. Zmiany z Marco dokonywały się sporadycznie – głównie gdy Benjamin wchodził w pierwszą linię. 

Stambouli w pierwszej linii, Marco i Rabiot z tyłu

Ataki z głębi pola Rabiota czy właśnie Stambouliego były jedną z charakterystycznych sposobów zaskoczenia rywali i konstrukcji akcji środkiem. Wejścia pomocników między obronę a pomoc Saint-Etienne dezorganizowały szyki gości. Verratti bądź inny z pomocników PSG miał automatycznie więcej opcji do podania między liniami, a pomocnicy Les Verts więcej graczy do upilnowania, co przy częstej grze zaledwie trójką na przedpolu graniczyło z cudem. Po otrzymaniu penetrującej piłki gospodarze starali się rozegrać tzw. „ściankę”:

Atak PSG środkiem

Jak w powyższym przykładzie: Rabiot podaniem zostawia za linią piłki czwórkę graczy w zielonych koszulkach. Adresatem jest atakujący z głębi pola Stambouli, który odgrywa futbolówkę na jeden kontakt do zbiegającego Lavezziego. Ten przyjmując ją ma nieco wolnej przestrzeni i jest zwrócony twarzą do bramki. Następnie szuka prostopadłej piłki między stopera a prawego obrońcę do wbiegającego tam Zlatana. Ten schemat z pewnymi modyfikacjami (inny zagrywający, inny odgrywający, inny nabiegający) Les Parisiens praktykowali cały mecz. Zejścia do środka czy to Lavezziego (bez piłki) czy Lucasa (ten częściej po zejściu atakował przez środek z piłką i wykazywał się większą kreatywnością) ściągały skrajnych obrońców, więc w przypadku niepowodzenia rozegrania przez środek piłkarze Laurenta Blanca mogli przenieść ciężar gry na wolne skrzydło do bocznych obrońców. Tutaj jeszcze krótko nadmienię o świetnej organizacji gry Paryżan, płynnej wymienności pozycji i odczytywaniu przez poszczególnych graczy ruchów kolegów. Na poniższym filmiku zwracam uwagę na ruch bez piłki Zlatana. Szwed wraca głębiej na pozycję Rabiota, co skutkuje natychmiastowym ruchem młodego Francuza oraz Stambouliego w pierwszą linię. Jednocześnie próba przeciążenia prawej flanki zmusza gości do przesunięcia wszystkich formacji w swoją lewą stronę, co przy zbiegnięciu Lavezziego dośrodka razem z bocznym obrońcą otwiera lewą flankę Kurzawie. Spóźniony Bamba nie zdołał ustawić się odpowiednio i Verratti „pokarał” Saint-Etienne diagonalnym podaniem do swojego full-backa między Bambą a prawym obrońcą:

W tym sposobie gry Marco przypadła rola głównego kreatora. Tym razem obciążony był mniejszą ilością zadań defensywnych (pierwszy przed obrońcami operował Stambouli; Verratti zakończył mecz z jednym przechwytem i 2 wygranymi pojedynkami na 3 podjęte), natomiast spoczywało na nim jeszcze więcej odpowiedzialności w dystrybucji futbolówki, przyspieszaniu akcji oraz stwarzaniu sytuacji. Znów kapitalnie poruszał się bez piłki, nie sprawiało mu problemu szukanie gry w nieco innym sektorze niż zazwyczaj. Najlepiej świadczy o tym liczba wykonanych podań – 109 przy zaledwie 62 minutach gry to wynik zdumiewający. Szukanie bardziej ryzykownych zagrań, otwierających piłek, delikatnie odbiło się na jego skuteczności (niecałe 89%, gdzie z reguły notuje nieco powyżej 90%, a np. z Szachtarem wskaźnik ten wyniósł blisko 94%), niemniej jednak wciąż utrzymał się on na bardzo wysokim poziomie. Dość powiedzieć, że przeszło 1/3 jego podań to były piłki atakujące. Robił też to, w czym jest być może najlepszy na świecie – rozsyłał fantastyczne podania między liniami. Właśnie Włoch był jednym z motorów napędowych takich akcji przez środek jak ta zamieszczona powyżej rozpoczęta przez Rabiota. Poniżej kilka żywych dowodów:

Verratti between lines

Verratti between lines 2

Verratti between lines 3Verratti between lines 4

Verratti between lines 5

Tymi podaniami nie tylko stwarza przewagę poprzez minięcie kilku zawodników przeciwnika czy wręcz całej formacji i zostawieniu ich za linią piłki (jak np. na ostatnim zdjęciu, gdzie penetrującym podaniem minął  5 graczy Les Verts, ale również kreuje miejsce adresatowi zagrania. Takie piłki są z jednej strony trudne do zagrania, z drugiej natomiast trudne do przewidzenia. Przez to adresat takiego podania przy odpowiednim ruchu bez piłki może w momencie jej przyjęcia mieć sporo swobody na kontynuowanie akcji bez nacisku przeciwnika. Wystarczy spojrzeć ile wolnej przestrzeni dookoła siebie mają Lucas czy Zlatan. Poza tym zwracam jeszcze uwagę na pierwszy i przedostatni z powyższych screenów, gdzie Saint-Etienne powiela omawiany wcześniej manewr z szóstką graczy w linii defensywnej w momencie zejścia Lucasa i Lavezziego bliżej strefy środkowej.

Nieco wyższa średnia pozycja młodego reprezentanta Italii przy równoczesnej dużej ruchliwości skrzydłowych i Kurzawy sprzyjała posyłaniu miękkich piłek za plecy obrońców. Marco pokazał jak ogromny potencjał w nim drzemie pod względem arsenału podań. Pomocnik PSG dysponuje znakomitym przeglądem pola i wizją gry, a przy tym świetnym timingiem zagrań. Widząc ruch partnera między defensorów czy na wolne pole potrafi posłać nie tylko dokładną piłkę, ale i idealnie w tempo. Poniżej krótka kompilacja kilku efektownych górnych piłek z głębi pola:

Do bogatego wachlarza zagrań, które zaprezentował w tym meczu należy dodać kilka podań na jeden kontakt, piłek krzyżowych, prostopadłych, w tzw. „kanał” – czyli krótko mówiąc zagrań stwarzających zagrożenie pod bramką przeciwnika, otwierających kolegom przestrzeń czy drogę do bramki. Na poniższej kompilacji kapitalne było np. niepozorne odegranie z klepki do wchodzącego między linię Rabiota, stwarzające mu mnóstwo miejsca na oddanie strzału z dystansu. Prawdę powiedziawszy jednak, wszystkie poniższe zagrania można zaliczyć do tych z górnej półki. Verratti jest obecnie najlepiej operującym piłką pomocnikiem świata (może ex equo z Busquetsem) i spadkobiercą Xaviego jeśli chodzi o kreację i prowadzenie gry:

Jeśli chodzi o inne aspekty gry, w defensywie Marco nie wyróżniał się tym razem niczym specjalnym, gdyż jak pisałem od takiej gry odciążali go inni (głównie Stambouli oraz grający po prawej ręce Verrattiego Van der Wiel, który „dawkował” ofensywne wypady). Jedyny przechwyt, jak np. w 9’ notował na połowie przeciwnika przy kontrpressingu ze strony Les Parisiens. Podobnie w 58’ zatrzymał podanie rozpoczynające kontrę Saint-Etienne na ich własnej połowie odbijając piłkę w zupełnie innym kierunku. Poza tym błyszczał oczywiście pod względem panowania nad piłką i kontroli futbolówki. Korzystał ze swojej techniki użytkowej, dryblingu, zwrotności i „szybkiej nogi” wyprowadzając rywali w pole nawet przy podwojeniach. Tutaj warto wspomnieć akcję z 23’, kiedy na małej przestrzeni błyskawicznie przełożył sobie piłkę i został sfaulowany, „kółeczko” pod własnym polem karny a la Xavi i oddanie futbolówki wolnemu Lavezziemu, „małą grę” na prawym skrzydle z Van der Wielem i położenie na murawie Cohade zwodem na zamach czy jak kto woli zamarkowaniem dośrodkowania oraz drybling z 55’ z niesygnalizowanym oddaniem piłki Stambouliemu zewnętrzną częścią stopy. 

Poza 2-3 stosunkowo prostymi – tym bardziej jak na tak klasowego piłkarza – stratami po niecelnych, krótkich podaniach praktycznie nie było widać gołym okiem jakiejkolwiek przerwy Verrattiego od piłki, a tym bardziej aż miesięcznej. Włoch udowodnił, że w razie konieczności z klasowego defensywnego pomocnika, registy, może z powodzeniem przeistoczyć się w klasowego deep-lying playmakera.

Artykuł przygotował:
Mateusz Opioła