Obszerna francuska kolonia w Premier League właśnie powiększyła się o wyjątkowo ciekawą postać. Nowym szkoleniowcem Aston Villi został Remi Garde – słynny piłkarz oraz były trener Olympique’u Lyon. Nieco zaskakujący mariaż klubu z Birmingham z protegowanym Arsene’a Wengera to dla obu stron odważne posunięcie.

Na papierze to Garde ryzykuje więcej. Podejmując się pracy z ostatnim zespołem Premier League 49-latek musi liczyć się z faktem, że niebawem może dopisać do swojego wciąż niewielkiego CV kilkanaście przegranych meczów i spadek z ligi. Z drugiej strony sytuacja The Villans nie jest jeszcze dramatyczna, a wyciśnięcie z ich kadry czegoś więcej niż zdołał wydobyć kierujący się nieskomplikowaną piłkarską filozofią Tim Sherwood nie wygląda na zadanie niemożliwe.

Jednocześnie Rémi zyskuje spore pole do eksperymentów i staje przed okazją, by sprawdzić pod zupełnie innym wymiarem presji niż w Lyonie, a jednocześnie przejmuje klub dysponujący większymi możliwościami finansowymi niż OL jego czasów. Przede wszystkim zaś zyskuje szansę powrotu na scenę po ponad rocznej przerwie – z trenerskiej ławki dużo łatwiej niż z pozycji telewizyjnego eksperta będzie mu przyciągnąć zainteresowanie szefów większych klubów.

Do Aston Villi Garde trafił zapewne w dużej mierze dzięki koneksjom z Arsenem Wengerem, pod którego skrzydłami występował przez trzy lata w barwach Arsenalu i z którym jako trener Lyonu pozostawał w stałym kontakcie. Na Villa Park funkcje dyrektorskie pełnią bowiem byli pracownicy Arsenalu – Tom Fox i Henrik Almstadt – i należałoby się spodziewać, że w poszukiwaniach nowego szkoleniowca zasięgnęli języka u legendarnego bossa Kanonierów.

Garde ma jednak klubowi z Birmingham do zaoferowania znacznie więcej niż tylko nazwisko swojego mentora oraz fakt, że nie jest Timem Sherwoodem (chociaż wartości tej drugiej zalety nie da się przecenić). Największa oczywistość to narodowość – w AVFC występuje dziś siedmiu zawodników urodzonych we Francji bądź mających za sobą przeszłość we francuskiej piłce. Istotniejsze jest jednak to, że Remi doskonale zna się na pracy z młodzieżą – zanim wprowadził do seniorskiej piłki i rozwinął talenty Alexandre’a Lacazette’a, Nabila Fekira czy Clementa Greniera, pracował na stanowisku dyrektora słynnej akademii Lyonu, Tola Vologe. Na przybyciu Garde’a najwięcej skorzystają więc zapewne piłkarze tacy jak Jack Grealish, Jordan Veretout, Adama Traoré, Jordan Amavi czy Carles Gil.

Kluczowy może być spokój jaki wniesie do zespołu pojawienie się w szatni człowieka z planem. Kiedy wyczerpał się szczery entuzjazm Sherwooda – tak ożywczy dla drużyny po marazmie i nijakości Paula Lamberta – stało się jasne, że prócz niego Anglik nie ma do zaproponowania wiele więcej. Teraz zastępuje go facet z jasnym pomysłem na futbol, który wie, że zwycięstwa nie wystarczy „wywalczyć” czy „wybiegać”. A że ów pomysł zakłada ofensywną grę i będzie przekazywany przez opanowanego, konkretnego i elokwentnego trenera, z przekonaniem do niego zawodników nie powinno być kłopotów.

Przed kibicami Aston Villi ekscytujący czas – po rządach trzech kolejnych, sztampowych brytyjskich menedżerów doczekali się trenera z kontynentu, czerpiącego z zupełnie innych wzorców i mającego za sobą pracę w wielkim klubie. Garde’a czeka z kolei poważny test: pierwszy raz od czasu zakończenia piłkarskiej kariery podejmuje pracę poza rodzimym środowiskiem, walcząc o cele z jakimi dotychczas nie musiał się mierzyć. W dodatku jeśli uda mu się dobrze rozpocząć przygodę na Villa Park, angielskie media błyskawicznie zadbają o dodatkową presję porównując go z pracującym 200 kilometrów na południe rodakiem i mentorem.