Podsumowanie 18 kolejki Ligue 1 z trenerem Stefanem Białasem.
Vive la Ligue 1: Nie mógłbym nie zacząć rozmowy od poruszenia wątku wielkiego lania, jakie PSG sprawiło Olympique Lyon. Nie chodzi o sam wynik, czy różnicę jakości pomiędzy obiema drużynami, a kilka pobocznych kwestii – zacznijmy od Ibrahimovica. O co chodzi? O kibiców – i to często fanów PSG – którzy twierdzą, że nadszedł już czas na Szweda i powinien on pomału schodzić ze sceny na leciwą emeryturę. Tymczasem Zlatan nieustannie zaskakuje formą i bije rekordy – 13 spotkań, 14 bramek i 6 asyst. To kiedy należy dokonać wymiany?
Trener Stefan Białas: Mówić o emeryturze Zlatana to wielki grzech. Nie chodzi tylko o ostatnie spotkanie z Lyonem, a jego występy od wielu tygodni – co więcej, nie chodzi także tylko o bramki, gdyż jak wspomniano, zanotował także sześć asyst, co jak na środkowego napastnika jest rzadkie. Nie powinno się kategorycznie mówić o żadnej emeryturze. Uważam, że Ibra jest w stanie pobić jeszcze wiele rekordów. Jak zresztą przyznaje on sam, jest mu dobrze w Paryżu i chciałby tu zostać, pomimo wielu ofert, między innymi z Ameryki. Wydaje się więc, że przedłuży o jeszcze jeden rok kontrakt, który wygasa mu wraz z tym sezonem.
Wiemy jednak, że Ibrahimovic ma już 34 lata i dwa mecze w tygodniu mogą mu zacząć sprawiać problemy. Niezwykle ważnym zadaniem Blanca będzie umiejętne rotowaniem jego występami. W spotkaniu z Lyonem pokazał jednak – przy akcji, po której odgwizdano rzut karny – jak wielkie umiejętności posiada w takim wieku, gdy pięknym zwodem wkręcił młodszego Bedimo. Możemy się tylko zachwycać.
Skoro mówimy o Paris Saint-Germain i ich potędze we Francji, chciałbym przypomnieć pierwotny plan, jaki szejkowie wchodzący do tego klubu sobie założyli. Mowa o planie pięcioletnim, który miał polegać na zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Widzimy, że w tym momencie PSG nie ma sobie równych we Francji, a wyobraźmy sobie sytuację (nietrudną zresztą do wyobrażenia), że ostatecznie triumfują w LM. Nie ma obawy, że wycofają się z inwestowania w klub?
Nie, to zbyt poważna inwestycja w ich wykonaniu. Z początku ten plan faktycznie miał być pięcioletni, jednak później okazało się, że trzeba będzie go wydłużyć. Inwestycje w piłkę nożną nie są takie jak choćby w budownictwie, gdzie efekty są mierzalne i wymierne, ponieważ przy zarządzaniu ludźmi ciężko jest z góry ocenić potrzebny czas na realizację założeń. Szejkowie mówili o tym już w drugim sezonie, będąc jednak wciąż przekonanym, że prędzej czy później po to trofeum sięgną, niezależnie od tego, ile miałoby to zająć czasu.
Co prawda, ambicje szejków mocno zastopowało „Financial Fair-Play”, które nie obowiązywało, gdy ci przejmowali klub. Przez te zmiany należało zmienić system działania i widzieliśmy, że w ostatnich dwóch latach do klubu nie przychodziło więcej, niż trzech zawodników – w tym jedna gwiazda, za każdym razem.
Ten plan się rozciągnie w czasie, to niemal pewne. Ale nie ma zagrożenia nagłego odejścia, to zbyt poważny biznes.
Jedną z cech rynku sportu jest to, że piłka nożna musi być konkurencyjna, by być atrakcyjną. To znaczy, że rywalizacja Barcelona – Real Madryt napędza media, napędza kibiców i potencjalnych sponsorów – napędza cały biznes. We Francji widzimy natomiast, że PSG niszczy każdego, nie dając najmniejszych szans. Czy w dalszej perspektywie wyśmienita forma PSG, które będzie biło każdego, nie wpłynie negatywnie na rozwój ligi i samego klubu?
To na pewno osłabia ligę. Pamiętamy lata 90′, gdy Marsylia była bez konkurencji, więc sztucznie stworzono rywala – właśnie Paris Saint-Germain. Dziś jedynym realnym konkurentem dla mistrza Francji miało być Olympique Lyon, które wydało 35 mln euro po raz pierwszy od pięciu sezonów. Przynajmniej tak przypuszczano. Miało to być zresztą w interesie PSG. Niestety, nie wyszło.
Taki dystans osłabia prestiż ligi, a ilość nowych gwiazd, które będzie przychodzić do klubu, tylko to pogłębi. Widzimy choćby na przykładach Cavaniego czy Pastore, którzy przychodzili jako gwiazdy, że tak mocna rywalizacja czasem może wpływać negatywnie na samych zawodników.
Nawiązałem do tego, ponieważ przeczytałem niezwykle ciekawy artykuł we France Football, które przeanalizowało zachowanie Thiago Silvy po każdej z bramek w spotkaniu Lyonu. Jego reakcje? Delikatny uśmiech, poklepywanie po plecach, a przy późniejszych bramkach stoicki spokój, brak reakcji. Dziennikarze skupili się na tym, że przy tak mocnym PSG wybitni obrońcy, jakim jest Thiago Silva, często nie mają poważnych wyzwań i zabawiają się w pomocników (Aurier, Maxwell) lub w rozgrywanie piłki (Silva czy Luiz).
Prawda. Wszystkie zespoły mierząc się z PSG nastawiają się na grę z kontry i wycofują niemal całą jedenastkę na własną połowę. Thiago Silva ma jednak bardzo dużo do zyskania grając w PSG – on przecież walczy o powrót do kadry Brazylii, gdzie po ostatnim Copa America ma spore problemy u selekcjonera Dungi. Grając w PSG i – przede wszystkim – grając dobrze, ma spore szanse na wywalczenie powołania.
Thiago Silva dobrze czuje się w Paryżu. Mówi się o tym, że ma przedłużyć kontrakt i że on sam myśli o zakończeniu kariery w PSG – takie wypowiedzi można przeczytać w mediach. Znudzony? Może dlatego, że tutaj życie jest dla niego łatwe. Duże pieniądze, w lidze wszystko zdobywają, a w LM co roku duże szanse.
Najważniejsze zdanie, które może to podsumować to fakt, że Silva chce tutaj skończyć karierę. Nie może być więc źle.
Pięć do jednego to piękny wynik, piękne zwycięstwo. Byłoby jeszcze piękniej, gdyby zostało odniesione do zera. Niestety, kolejny, (już czwarty) błąd – i to błąd wielki – popełnił Kevin Trapp, dając gościom trafienie honorowe. Czy za decyzją Laurenta Blanka, by to Niemiec był podstawowym bramkarzem, może stać coś więcej, niż forma sportowa? Kwota, za którą został ściągnięty? Presja działaczy? Odmowa Sirigu, by wejść na boisko w spotkaniu LM?
Wydaje mi się, że jest to decyzja samego trenera. Najwyraźniej coś niedobrego musiało zdarzyć się w szatni PSG (może Sirigu coś powiedział?) że Włoch stracił wyraźnie zaufanie Blanka. Trapp miał być atutem w Lidze Mistrzów, jednak okazało się, że nie do końca się sprawdził. Wszyscy pamiętamy, że to jego błąd doprowadził do straty punktów z Realem Madryt.
Wiemy też, że Sirigu nie chce grać i że odmówił wejścia na boisku w ostatnim spotkaniu Ligi Mistrzów. Jednak nie łączyłbym tego z decyzjami Blanka o stawianiu na Trappa. Powodem tej odmowy jest chęć odejścia z klubu, skoro nie ma miejsca w pierwszym składzie. PSG nie może sobie jednak na to pozwolić, gdyż musi mieć dwóch równorzędnych bramkarzy.
Wydaje mi się więc, że jest to osobista sprawa pomiędzy Blanc-Sirigu, gdzie ten pierwszy chce pokazać: „ja tu rządzę, ty jesteś u mnie na ławie”.
Zakończyliśmy zmagania w Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy. Jakby Pan skomentował występy francuskich klubów w europejskich pucharach? Wiemy, że mamy 50% skuteczności – trzy kluby weszły, trzy odpadły. Kto zawiódł, kto zaskoczył?
Największy zawód to zdecydowanie AS Monaco. Zaczynali od Ligi Mistrzów, a odpadli nawet z Ligi Europy. Co może ich tłumaczyć, to odejście kilku czołowych zawodników przed sezonem, a także kontuzje Lemara oraz Moutinho. Trudno było skutecznie walczyć o LM. Na koniec dostali potworne baty od angielskiego Tottenhamu, gdzie trzy bramki zdobył skrzydłowy Lamela, a z kolei w Ligue 1 spotkania z ich udziałem zazwyczaj kończą się różnicą jednej bramki. O ile w lidze francuskiej zaczęli grać coraz lepiej, tak niestety nie przełożyło się to na Europę. Więcej można się było spodziewać także po Bordeaux. Jest to drużyna, która ma solidne fundamenty i jest dobrze poukładana, a zarówno w LE jak i L1 mieli spore problemy. Odpadnięcie AS Monaco, Lyonu oraz Bordeaux to taki policzek dla francuskiej piłki.
Na przeciwnym biegunie znajduje się natomiast Saint-Etienne. Brawa dla nich, naprawdę. Zapewnili sobie awans na kolejkę przed końcem, a niewielu kibiców w to wierzyło. Pozytywne zaskoczenie.
Najważniejsze jednak, że Francji dzięki występom swoich klubów w europejskich pucharach ponownie wskoczyła na piątą lokatę w rankingu lig, spychając na szóste miejsce rosyjską ekstraklasę. I to się ceni.
Najnowszy temat – temat, którym żyje cały piłkarski świat, a więc Euro 2016. Znamy już grupy, znamy też wszystkich uczestników. Jakie szanse daje Pan reprezentacji Francji na końcowy triumf w tym turnieju?
Wiemy, że w tej chwili jest dużo kłopotów pozasportowych i to należy jak najszybciej naprawić. To nie sprzyja dobrze atmosferze. Wszyscy we Francji uważają co prawda, że losowanie przebiegło pomyślnie, jednak..
Rumunia to zespół, który absolutnie Francuzom nie leży. Będą mieli z nią spore problemy. Z Albanią co prawda zremisowali u siebie, jednak na wyjeździe polegli w spotkaniu towarzyskim (0:1). Szwajcaria? Wprawdzie ostatnio na MŚ zakończyło się spokojnym 5:1, jednak w historii pojedynków zawsze mieli z nią dużo nerwów, zazwyczaj remisowali. To nie będą więc łatwi przeciwnicy.
Wspomniana wpadka z Albanią mogła jednak wynikać z braku odpowiedniej koncentracji, jednak Szwajcaria oraz Rumunia to poważni przeciwnicy. Cel Francuzów jest jasny – my jesteśmy faworytem, więc walczymy o zwycięstwo. Oni tego nie ukrywają, dużo gwiazd o tym mówi.
A jak Pan skomentuje losowanie dla Polski? I nie mówię o szansach w grupie, a lokalizacji, na jakie trafili – Nicea, Paryż oraz Marsylia. Chyba nie można było wylosować lepiej, mam na myśli stadiony?
Tak, zarówno stadiony, jak i klimat. Od razu zwróciłem jednak uwagę na jedną sprawę, o której mało kto wspominał – dwukrotnie gramy o godzinie 18.00, a taka godzina w Marsylii oraz Nicei, na południu Francji? Piękne wakacje, piękne słońce i niezwykle gorąco. Na to należy zwrócić uwagę i się przygotować. Gdybyśmy rozgrywali te spotkania o 21.00, to byłaby to idealna godzina. A tak czeka nas niezwykle gorący klimat.
Jeśli chodzi o bazę, stadiony, klimat – przynajmniej dla kibiców, wymarzony scenariusz.
To są nowe stadiony! Marsylia to coś pięknego – cud architektoniczny. Jestem tym stadionem zachwycony. W mojej opinii to najpiękniejszy obiekt we Francji! W Nicei podobnie. Fantastyczne lokalizacje!