Zwariowane melodie

looney tunes* Przede wszystkim, zanim zaczniesz, znajdź jakiś obrazek – tak, tak, może coś w związku z Bielsą? O! o! a może coś z porażką PSG/fetą w Bastii! Wtedy będzie łatwiej, wyjustujesz tekst i zobaczysz, jak będzie się prezentować na tle obrazka. Na spokoju ruszysz podsumowywać 20 kolejkę Ligue 1. Ej, lepiej – może coś z Looney Tunes (Zwariowane melodie)?!

* No tak, tylko od czego miałbym zacząć, skoro niemal każde spotkanie było nie mniej zwariowane niż tytułowa kreskówka? Przecież zacznę od PSG, to dostanę feedback, że hit był ważniejszy. Jak im przekazać, w miłych słowach, że dla mnie hit ligi był najsłabszym spotkaniem jakie oglądałem w tym roku? Przecież jeśli napiszę, że Monaco dopasowało się poziomem sportowym do jakości dopingu na stadionie (pff, przecież w zasadzie jego braku – te pusty krzesełka, jak ja ich nie lubię!), to mnie kilku fanów tej drużyny zaczepi przekonując, nie wiedzieć czemu, do swoich własnych przekonań. Po co mi ta niepoprawna dyskusja, skoro zakończy ją zapewne hasło: NIE ZNASZ SIĘ!

* Hmm, ale może faktycznie się nie znam? Jak mógłbym się znać, skoro byłem pewien zwycięstwa Paris Saint-Germain z Bastią? Tak pewien, że gotów byłby postawić trzy środkowe palce prawej dłoni? I teraz co, czym pisałbym o piłce? Tak bez trzech paluchów byłoby ciężko. A gdyby ktoś mnie wyzwał do pojedynku i rzucił głośno w przestrzeń, że Bastia zdobędzie dwie bramki? No ludzie, przecież z miejsca zwyzywałbym go od wariatów (ale ten tytuł i obrazek pasuje!) i wyśmiał śmiechem rubasznym (nigdy nie używaj tego słowa, większość nie zrozumie znaczenia!). A koniec końców przyjął zakład, tracąc następne palce. No bo jak to, czym ta Bastia miałaby zaskoczyć „Wielkiego mistrza?” Julianem Palmierim?! Ha ha ha (na pewno, ha ha?). Dajcie spokój, tych świrów nigdy za mało. Bastia pokona PSG – dobre sobie. Ubaw po pachy.

* No dobra, ale skoro nie zacząć od hitu kiczu, to co, napisać list pochwalny o Lyonie? Aha, i zapisz sobie, żebyś wreszcie leniu szepnął coś, a raczej skrobnął, o Lacazette. Przecież Olek (wytłumacz, że to na polskie Alexandr), robi z Ibrahimovica amatora i gwiazdę z taniego lokalu. Zasługuje na tekst, wbij to sobie do głowy! O czym to ja? Ah, tak – o Lyonie. O(Lyonie) – (OL)yonie. Nie nie, ta gra słów jest słaba. Co, ja, angielski brukowiec? Dobra, wróć – Olympique Lyon. Co miałbym odkrywczego o nich rzucić w wirtualnej przestrzeni? Że fantastyczni? Każdy, kto zna wymiary bramek w piłce nożnej, wie przecież, że były hegemon tej ligi zachwyca. Nic odkrywczego nie napiszesz. Że Fekir? Że Fekir co – przecież od dawna jest świetny. Bez sensu, zostaw Lyon w tym podsumowaniu, rzuć po prostu hasło, że zrobili swoje, no bo kto by się nie spodziewał ich wygranej (chyba tylko ten, co obstawiłby zwycięstwo Bastii z PSG)? Zrobisz z nich osobny wpis, dodając nutkę historycznego aromatu. Wyjdzie ci całkiem smaczne danie. Tak, to dobry przepis.

* Nie no, ale przecież nie możesz zostawić tego, co Lyon, a w zasadzie Olek, zrobili w ten weekend. Przecież Lacazette zdobył swoją 18 i 19 bramkę w tym sezonie, a dodając 5 asyst do jego 20 występów, robi z niego niezwykłego kozaka. Kozak – czy to czasem nie nowomowa, tfu, slang? Zostaw ten wyraz, daj inny. Na przykład kot mistrz. Hej, czy nie przesadziłem?

* Nieważne. Mistrz czy nie mistrz, zostało 18 kolejek. Wtedy się dowiemy, jaki z niego mistrz. Ilu tych mistrzów się tutaj przewinęło? Ostatnio przecież najlepszym z kandydatów był Bielsa, i jego Biels-babies. Biels-ciaczki? Co ty masz z tą tandetną grą słowną? Marcelo, wybacz. Tak jak i ja wybaczę ci ten beznadziejny występ w piątek. OK – spotkanie oglądało się ciekawie, no ale jeśli człowiek spodziewa się zwycięstwa, a patrzy na porażkę? To tak jakby zamówić pizzę, a dostać kebaba. Zjesz/obejrzysz, no ale spodziewałeś się innego. Co więc się stało z Marsylią i czym to usprawiedliwić? Puchar Afryki ich aż tak nie osłabił, no umówmy się, Bordeaux czy Metz to oni nie są. To co, rzucić winę na „zajechanie materiału”? Określenie w zasadzie trafne, ale jak brzydko brzmiące! „Zajechanie materiału”.. Jezu, wyobraź to sobie sobie. W każdym razie, coś musi być na rzeczy. Przecież podobnie było w Bilbao. No i Chile. No i wszędzie indziej. A przynajmniej tak wyczytałem (no bo co ja się znam o piłce hiszpańskiej czy południowo-amerykańskiej? tyle co o zdrowym jedzeniu (bleh!)).

* Ty, Kuba, słuchaj, a może zacznij od jakiegoś większego tła, czyli rzuć hasło o, hmm, na przykład awarii wielkich (nie nie, zbyt sztampowo). No to napisz, że kolejka ułożyła się pod Lyon, bo wszyscy ich ostatnio lubią i doceniają (ty, faktycznie, wszyscy grali dla nich!). Albo albo.. porównując powiedzenie: „Nieważne jak facet zaczyna, ważne jak kończy” (tylko bez podtekstów), napisz, że 2015 zaczął się źle, no ale Blanc i Bielsa, dwaj panowie B, to faceci przez duże B F. Tylko.. po co? O czym ty piszesz?

* Ani o OL, ani o OM, ani o PSG.. Zostawiam Monaco i Bordeaux (zapisz, żeby ich znielubić za to, co pokazali!), to co mi pozostaje do opisania w tej 20 kolejce Ligue 1? O, wymądrzyj się, że miałeś rację w zapowiedzi o pojedynku Wass – Ntep! Ten pierwszy może i bez bramki, za to z asystą, no a ten Ntep jak Ntep. Bramka i kilka fajnych dla oka akcji (odnośnie oka i czegoś fajnego, nie czas w końcu zmienić zdjęcie w tym kółku w lewym górnym rogu ekranu? ile twoja twarz będzie tam wisieć?). Albo powiedz coś o tym, że Kombouare znowu nie miał szczęścia i znowu przegrał i znowu jest w strefie spadkowej.

* O! Strefa spadkowa! Zapomniałem. Możesz przecież napisać o tym, kto miałby spaść – inaczej – kogo nie chciałbyś, by spadł? Lens otwierałoby tę listę. Hmm, czy Caen znalazłoby się tam? Wątpię, wątpię.. w zasadzie, od początku nie przekonywali mnie do siebie. Teraz przegrali 1:0 z Lille (ci też mnie irytują, wrr)/(ej, no ale przecież życzysz im dobrze) i znowu pokazali słaby futbol. Znowu. Jak kolejkę wcześniej i wcześniej i wcześniej i wcześniej…

* Zapętlasz się. To niedobrze. Tak jak się często dublujesz w swoich zdaniach – tylko jak wytłumaczyć wszystkim, że jest to jeden ze środków stylistycznych? Taki a la mój własny styl? Nieważne, że słaby – styl ma być swój, kropka.

* Wszystkich wymieniłeś, wszystkich oprócz.. Saint-Etienne. Dlaczego! Czy dlatego, że Zieloni znowu zrobili swoje i niepostrzeżenie wpadli w podium, zrzucając z niego Paris Saint-Germain? Oni to tak cicha woda, która faktycznie brzegi rwie. 1:2 z Reims – ale jakie 1:2! To znaczy, jakie bramki! Pięęękne! Cuda! Mollo i Hamouma! Dobra, wydźwięk tych nazwisk nie jest słodki, a na pewno nie po ataku na Charlie Hebdo, no ale musisz im przyznać, że mają panowie zamach rozmach. Tak rozerwać budynek siatkę, no no.


Nie wiem dlaczego tak wyszło, łagodnie się ze mną obejdźcie, proszę. Zacząłem myśleć na głos i chyba stąd cały ten rozgardiasz.

 

Comments

  1. Piotrek says

    Kuba faktycznie masz swój styl, nie ma co ;-)
    Ja się tylko odniosę do kolejnego „niedoszłego” hitu zapowiadanego przez Ciebie, a potwierdzonego przeze mnie.
    Pamiętam jak zaczynałem się interesować francuską ligą to zawsze starcia Monaco i Bordeaux były prawdziwymi hitami i padało w nich zwykle kupę bramek. Był taki mecz gdzie, któraś drużyna wygrała 6-3 nie pamiętam która, ale w obu ekipach wtedy grały naprawdę wielkie gwiazdy. To były jeszcze czasy kiedy u Żyrondystów błyszczał Zidane.
    Teraz niestety FCGB to ligowy przeciętniak bez wielkich nazwisk. Myślę, że bez wzmocnień to nawet Sagnol nie jest w stanie wiele osiągnąć.Monaco z kolei to taki trochę dziwny twór. Niby mają fajny skład, ale nie mają kibiców, a ich defensywny styl gry raczej w tym aspekcie nie pomoże. Po tym ten ich nowy właściciel chyba nie do końca wie czego chce.

Dodaj komentarz