Niech to, druga w nocy, ta niemoc Cie kiedyś wykończy, Kuba. Odłóż jeszcze na kilka minut to podsumowanie, zerknij na powtórkę jednego ze spotkań, zobacz co ten Bielsa wyprawia na boisku z własnymi zawodnikami, jak on ich ustawia. Kawał dobrego futbolu, jeśli otworzysz szerzej oczy.

Dobra, czwarta w nocy. Nie nie, wcale nie jest lepiej. A w zasadzie dlaczego miałoby być i po co miałbyś to pisać? Napisz rano. Nie, z rana nie będziesz miał ochoty. Wiesz, że nie wstaniesz na czas. Ale trzeba zacząć. Tylko jak, na poważnie, czy znów napisz w narracji drugo-osobowej, jakbyś to nie był ty? Skoro to blog, a blog jest formą różniącą się od dziennikarskich prac swą lekkością i brakiem przymusu używania pięknej polszczyzny, to możesz pisać jak chcesz. A jak chcesz? Chyba tak, jak zacząłeś. To do roboty!

Pamiętaj, że im więcej wrzucasz cyferek i odwołań do historii, tym mądrzej jesteś odbierany. Rzuć więc to – Olympique Lyon w ciągu ostatnich czterech lat wydał na transfery 30% kwoty z Davida Luiza! Ile to jest? 15 mln euro. Zobrazuj to inaczej – Lyon, obecny lider tabeli francuskiej ligi, wydał na wszystkie wzmocnienia w ostatnich czterech sezonów zaledwie piętnaście milionów, co w przeliczeniu stanowi dwie nogi oraz rękę jednego z zawodników mistrza Francji, Davida Luiza. Powiedz, do czego pijesz – a mianowicie do tego, że pieniądz nie zwycięża w piłce nożnej. Pomaga, ale nie zwycięża. A jeśli dodasz jeszcze, że ten sam Lyon wystawił w podstawowej jedenastce aż ośmiu wychowanków swojej akademii młodzieżowej, i w ten sposób jeszcze bardziej dopieklisz obrzydliwie bogatym szejkom, wyjdzie ci akapit-marzenie. Tak!

Co do tego Lyon, dopisz też, że mieli szczęście. Dużo szczęścia. Lens, będące przecież w słabej formie, bardzo im pomogło zdobyć trzy punkty. No bo przecież nieładnym jest, że lider zwycięża dzięki karnemu oraz bramce samobójczej. No nieładnie. Masz wyjście: a) rzuć hipotezą, czy to nie jest moment, w którym OL łapie zadyszkę oraz b) olej to twierdząc, że każdy mistrz potrzebuje szczęścia. I to różni mistrzów od nie-mistrzów, czyli wielkie umiejętności plus uśmiech losu.

Odnośnie uśmiechu, to zabrakło go w Rennes. Tam był tylko płacz i zgrzytanie zębami. Uśmiech było ostatnim, co mogli sobie wyobrazić fani zasiadający na trybunach i oglądający spotkanie miejscowych z Saint-Etienne. Zgliszcza i same ofiary. Pretendent do nudy miesiąca.

Nudno za to nie było w Paryżu, przypomnij! Przecież mieliśmy sześć bramek, samobój, kilka minut cudów oraz bramkę największego z maleńkich, czyli Marco Verrattiego. „El Comandante”, napisałby zapewne znawca języka pizz i spaghetti. Druga bramka malutkiego Włocha, co musisz przecież odnotować. Przypomnij wszystkim dlaczego – dlatego, że Verratti to top topów, jeśli chodzi o boiskowe zauroczenia (czy nie zabrzmiało nazbyt „spoufale”). Marco, prawdziwy makaroniarz, co przecież wspominałeś niejednokrotnie, ma talent, tfu, dar, który pozwoli mu wysoko, wysoko wyfrunąć. Korzystajta więc, póki truchta on na boiskach we Francji. Nie potrwa to długo.

Zwycięstwo PSG wyprowadziło im z powrotem na podium Ligue 1. I chyba dobrze, co nie? Tak jak lubisz niespodzianki, tak przyznaj, dziwnym widokiem był brak tej ekipy na pierwszych trzech miejscach w tabeli. Takie to było.. nierealne. Nieprawdziwe. Rzucało wątpliwość w sens całego „wielkiego projektu”. Z drugiej strony, to rzutuje na twój ostatni artykuł w Weszło. Daje znak, że się nie znasz. A o czym pisałeś? No pochwal się, pochwal. Ahh tak – o magii paryskiego klubu. A w zasadzie jego gasnącym blasku. TUTAJ.

Ruszaj dalej, Caen. Caen, Caen, co wyście zrobili? No powiedzcie, jakim cudem zdobyliście aż cztery bramki? Jak słusznie zauważył pan Rafał Dębiński, ta sztuka udała się po raz pierwszy od czterech sezonów. Szacunek. Największe zwycięstwo weekendu, największa niespodzianka weekendu, najlepszy mecz weekendu. Dużo tego NAJ w Caen. Dodaj jeszcze jedno – NAJbardziej oddalona drużyna od podium. Wciąż.

Do podium za to zbliża się Monaco. Jak to jest, że Jardim mordując piękną piłkę na Stade Luis II, wciąż utrzymuje wysoką lokatę? (wytłumacz się pokrótce z użycia słów „morduje piękną piłkę!). Duet James Rodriguez – Falcao, a później Berbatov oglądało się z największą przyjemnością, doceniając elegancję oraz techniczne aspekty ich gry. Dziś w Monaco nie ma nawet duetu. Jest Carrasco, jest Moutinho, czasem Bernard, raz na jakiś czas Martial. Do bólu zabójcze wyrachowanie – to, czego nie lubimy. No chyba że fani Monaco to lubią. Ważne, że są efekty – Liga Mistrzów plus piąta lokata w tabeli.

Nastąpiła wiekopomna chwila. Tak tak, Kuba, musisz to wytłuścić grubymi znakami. Lucas Barrios zdobył hattricka. Powtórz – Lucas Barrios zdobył trzy bramki w jednym meczu. Wow. Naprawdę, wow. Czas skończyć szyderę, przecież w ostatnich 5 ligowych spotkaniach zdobył 5 bramek! Ano, i jedną asystę. Na papierze, zawodnik kompletny. Urodzony snajper. Postrach bramkarzy. I kilka innych, ciekawych określeń. Tylko, że.. każde z tych trafień było.. brzydkie? Nie, to złe słowo. Każde z tych trafień było takie.. no nieważne, zostawmy to. Trafił? Trafił. Tylko to się liczy. I brawa dla niego, a dodatkowo dla trenera, że potrafili wytrzymać te ciężkie tygodnia z posuchą strzelecką i wszechobecną krytyką (tak, byłem jednym z nich!). Montpellier zdobyło ważne trzy punkty, a Metz te ważne trzy punkty straciło.

Raphael Guerreiro on fire! Przypomnij wszystkim, jak pisałeś o tym zawodniku. Przypomnij, jak chwaliłeś tego lewego obrońcę (ostatnio częściej lewego pomocnika) za odwagę w atakowaniu oraz skuteczność w egzekwowaniu. Przypomnij, bo on znów odpalił. Przypomnij, bo zapewnił trzy punkty. Przypomnij, bo z silnym z Lille. Ale nie przypominaj, co ostatnio pisałeś o Lille – i ich możliwym odrodzeniu. Najlepiej, nie pisz o nich nic. Ciężko o nich cokolwiek mądrze napisać.

Tym samym, dochodzimy do sedna. Do końca. Zarówno wpisu, jak i kolejki. Olympique Marsylia. Długo się męczyli. Długo się zbierali. Ale jak już odpalili, to podwójnie. I wreszcie, odpaliła ich najważniejsza armata, Andre-Pierre Gignac. Pierwsza bramka od początku grudnia zeszłego roku (pierwsza bramka od roku, he he). Francuz jest takim typem napastnika, że potrzebuje czuć się mocnym, a żeby się tak czuć, potrzebuje systematyczności. Potrzebuje dwie-trzy sytuacje w każdym ze spotkań i przynajmniej jednej bramce. Gdy już zacznie, ciężko go wtedy zatrzymać (pamiętacie pierwszych dziesięć kolejek? tylko w czwartej oraz ósmej nie odpalił). W dodatku, jedno ale odnośnie Thauvina – irytujący człowiek zawodnik. Jeździec bez głowy z wybujałym ego – to zaleta, jeśli jest się w formie. Wada, jeśli jest się w formie jak dziś. Pcha się niepotrzebnie w wykonywanie stałych fragmentów gry, pcha się niepotrzebnie w dryblingi jeden na jeden – a efekty są takie, że zaledwie jedna na dziesięć prób (strzelam) jest skuteczna. I Fanni.. Człowieku, coś ty zrobił? Gdzieś ty miał mózg, by przy stanie 2:0 oraz 90 minucie faulować w polu karnym na czerwoną kartkę?! Oszalałeś?

No ale cóż, panie Bielsa. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej, prawda?

P.S Oto najlepsza jedenastka 21 kolejki Ligue 1 według L’Equipe. Zapisuję, by mieć pamiątkę z występu Barriosa 21 kolejka