Dziś zrobimy mały kalejdoskop wydarzeń oraz spacer po twarzach, ksywkach i miejscach, cofając się aż do 8 sierpnia, czyli początku sezonu 2014/15 i będziemy na nowo przeżywać zakończone w zeszły weekend rozgrywki Ligue 1.
SIERPIEŃ
A pamiętacie te początkowe, pierwotne emocje? Kiedy zastanawialiśmy się, jak Bielsa poradzi sobie w nowym klubie, czy w jakiej formie będzie rozbite przez odejście dwóch największych gwiazd Monaco? Każdy z nas na początku miał wiedzę i własne wizje scenariusza na następne dziesięć miesięcy.
Pamiętam, że po pierwszych dwóch dniach nowego sezonu pomyślałem, że jeśli tak ma wyglądać reszta sezonu, to moje serducho nie wytrzyma. Mecz otwarcia, czyli niesamowite tempo, niesamowita piłka, niesamowite emocje. A na koniec wszyscy w szoku – mistrz się potyka o Reims! Pamiętam też emocje dnia następnego, czyli szaleńcze spotkanie Marsylii, odważne Caen oraz przeraźliwie beznamiętne Lille.
Sensacją było to, że w pierwszej kolejce żaden z zespołów z podium sezonu 2013/14 nie odniósł zwycięstwa. Niespodzianką natomiast, że aż pięciu zawodników zdobyło w premierowej rundzie po dwie bramki. To oznaczało wyścig.
Sierpień to także synonim największej awantury tego sezonu. Nie, to trzeba nazwać mocniej – największego buractwa tego sezonu. Pamiętacie Brandao? Tak, to z teorii silny, rosły napastnik, który miał być jedną z dwóch największych (obok Djibrila Cisse) armat Bastii tego sezonu. I faktycznie, to trzeba mu przyznać, wystrzelił, z tymże nie w bramkę, a nos Thiago Motty. Tchórzostwo, cwaniactwo, debilizm – musiałbym zajrzeć w słownik, by pociągnąć strumień negatywnych przymiotników pod adresem Brandao. Cóż, przynajmniej nie musieliśmy patrzyć na tego człowieku przez następnych sześć miesięcy.
Pod koniec miesiąca wiedzieliśmy już, że Lille było za słabe, by wyeliminować Porto i samemu awansować do Ligi Mistrzów, zresztą tak jak i Olympique Lyon, które nie dało rady pokonać FC Astra (co?!) oraz że Saint-Etienne cudem (!) przeskoczyło Kardemir Karabükspor (mój Boże..) w walce o fazę grupową Ligi Europy. Z perspektywy czasu odpadnięcie Lyonu z Astrą to chyba największa zagadka tego sezonu.
Wiedzieliśmy także, że Bordeaux przeżywa swój miesiąc miodowy, z dziesięcioma punktami plasując się na szczycie tabeli ostatniego dnia sierpnia, a Zlatan Ibrahimovic dumnie rozsiadł się na czele klasyfikacji strzelców. Kto brał udział w Fantasy Ligue 1 posiadał również wiedzę o tym, że warto stawiać na Wissama ben Yeddera, lidera klasyfikacji punktowej, a omijać szerokim łukiem defensywy Evian oraz Reims, które straciły najwięcej, bo – kolejno – dziesięć oraz jedenaście bramek.
Tak, sierpień był ciekawym miesiącem. Do kalejdoskopu wspomnień dorzucam nazwisko Salomona Kalou (pamiętacie go jeszcze?), który maszerował po boiskach z tak widocznym brakiem energii i chęci bycia członkiem Lille, że klub postanowił pójść mu na rękę i sprzedać go wreszcie do niemieckiego klubu.
WRZESIEŃ
Wrzesień zaczęliśmy od głośnego konfliktu pomiędzy trenerem Olympique Marsylia, Marcelo Bielsą, a prezydentem tego klubu, Vincentem Labrune’m. Piątek piątego września zachwiał pewnością kilkuset tysięcy fanów OM, bowiem wszystko wskazywało na to, że współpraca pomiędzy tymi dżentelmenami nie przebiega zgodnie z planem i szumnie przywitany Bielsa ma się wkrótce pożegnać z klubem. Na szczęście, konflikt zgaszono w zarodkach, a my ze spokojem weszliśmy w piątą kolejkę Ligue 1 z dniem 12 września.
Ze spokojem? No, przesadziłem. Spokój to ostatnie słowo, które powinienem użyć przypominając wam o bramce Gignaca w 20 sekundzie spotkania z Evian. Bramce, dodajmy, strzelonej rekordowo szybko w sezonie 2014/15.
Piąta kolejka przyniosła dwa zaskakujące wnioski – po pierwsze liderem zostało Lille, tak słabo przecież prezentujące się w ataku i męczące swoim stylem własnych fanów. A po drugie, na przedostatnie miejsce zjechało AS Monaco, co dziś ociera się o absurd i pokazuje jaką drogę przebył w tym sezonie wyszydzany na temten moment Leonardo Jardim.
Najgorszym zespołem września było Guingamp. Przypominam, że nie było wtedy jeszcze boskich narodzin duetu Beauvue oraz Mandanne, a zespół odniósł aż cztery porażki (w tym spotkanie z Fiorentiną w LE) i zaledwie jedno zwycięstwo. Słusznie okupowało dół tabeli. Niewiele lepiej, porównując skalę oczekiwań względem wyników, radziło sobie Paris Saint-Germain, które w tym miesiącu odnotowało aż cztery remisy (wszystkie 1:1!), dwukrotnie tylko zgarniając trzy oczka.
Oczy wszystkich skierowane były jednak w stronę południa Francji, tam, gdzie w trzech meczach pięć bramek zdobył Andre-Pierre Gignac. Tak, wszyscy podziwialiśmy wielką w tamtym okresie Marsylię – komplet punktów, 13 bramek w czterech występach, pozycja lidera i wiecznie wiercący się na przenośnej lodówce Bielsa.
Marsylia, Bordeaux oraz Lille – tak kształtowało się podium Ligue 1 pod koniec września. Aż strach się bać.
PAŹDZIERNIK
Wrzesień zaczęliśmy od awantury w obozie Marsylii, październik natomiast to katastrofa, autentycznie, w mieście Montpellier. Ulewa, jaka nawiedziła to miasto tego miesiąca, totalnie zalała Stade de la Mossom. W efekcie drużyna Rollanda Courbisa zmuszona została pożegnać się z własnym stadionem do końca 2014 roku.
Tak jak sierpień należał do Bordeaux, wrzesień do Marsylii, tak październik nazwaliśmy miesiącem Olympique Lyon. Młodziutka ekipa Huberta Fourniera rozkochała w sobie wszystkich romantycznych kibiców piłki nożnej, wykrzykujących hasła Against Modern Football i wysławiająca pieśni o budowaniu klubu od podstaw, a nie za pieniądze. Ośmiu wychowanków, średnia wieku poniżej 23 roku życia oraz komplet zwycięstw, w tym niezwykle efektowne 5:1 z Montpellier oraz efektywne 1:0 z Marsylią. Allez l’OL! – krzyczało wielu. Allez Lacazette! – krzyczeli wszyscy po hattricku, jedynym w tym sezonie, zdobytym w prestiżowym starciu z Lille Alexa Lacazette.
W październiku oberwało się sędziom. I to oberwało się niezwykle mocno. Potwierdzili tezy, że francuscy sędziowie należą do jednej z najsłabszych w Europie. A dokładnie mam tutaj na myśli dziesiątą kolejkę. Karny dla Monaco w pierwszej minucie. Czerwona kartka dla Cavaniego za jego słynną cieszynkę a la snajper. Na świeczniku sędzia Nicolas Rainville i jego trzy czerwone kartki w przeciągu sześciu (dosłownie!) minut, z czego żadna słuszna.
26.10.2014 – tej daty nie trzeba przypominać kibicom Guingamp. Jako że wątpię, iż tacy znajdują się tutaj (odezwijcie się jeśli się mylę), warto przypomnieć Wam, co zdarzyło się tego feralnego dnia. Wystarczą dwa nazwiska: Carlos Eduardo oraz Jonas Lössl. Już wiecie? Jasne – pamiętne 2:7 i pięć bramek Eduardo, który tym samym zapisał się na kartach historii Ligue 1.
Suma bramek z tego spotkania to – i tu uwaga – o jedno trafienie więcej niż stan licznika Lille po pierwszych 11 kolejkach sezonu. Pamiętam, że w październiku nie darowałem zespołowi Rene Girarda i żołnierskich słowach skrytykowałem ten zespół od góry do dołu. Dwa remisy w LE oraz trzy porażki w lidze – w Lille buczano i gwizdano. A kozłem ofiarnym stał się Divock Origi, który myślami i ciałem był wtedy w Liverpoolu.
0:0, 0:0 i jeszcze raz, 0:0 – to wyniki spotkań Saint-Etienne, Guingamp oraz Lille w pewien październikowy czwartek w LE. Francuskie kluby przynosiły wstyd w tych rozgrywkach w tamtym momencie.
LISTOPAD
Pierwsza trenerska ofiara – Claude Makelele zwolniony z Bastii. Klub z Korsyki zajmował wtedy dziewiętnastą, przedostatnią lokatę w Ligue 1 i radził sobie naprawdę źle. Czy to był słuszny ruch ze strony prezesa? Wiele głosów mówiło, że postąpił pochopnie, zbyt szybko. Makelele było pierwszym z trzech zwolnionych w tym sezonie trenerów.
Na odpowiedni tory zaczęło wracać PSG, odnosząc komplet punktów i zbliżając się w tabeli do lidera z Marsylii. Formy nie potrafiło jednak odnaleźć Guingamp, które kończyło ten miesiąc z czterema porażkami z rzędu i pozycją najgorszego klubu Ligue 1. Słabo finiszowali także podopieczni Huberta Fourniera, który ponieśli wielce zawstydzającą i zaskakującą porażkę ze swoim rywalem zza miedzy, Saint-Etienne, przerywając tym samym passę 10 spotkań bez porażki w sezonie.
Listopad nie okazał się gorszym od poprzednich miesięcy – także i w tym prasa miała niezłą używkę. Pod obstrzałem fleszy postanowiono Willego Sagnola przyklejając mu łatkę rasisty, a następnie wzięto na celownik, ponownie, prezesa Olympique Marsylii, Vincenta Labrune, za machlojki przy transferze Andre-Pierre Gignaca w 2010 roku. I jak wcześniej, wszystko rozeszło się po kościach po kilku dniach.
Le Classique rozegrane w tym miesiącu uszczęśliwiło fanów PSG, powodując kilka niedoskonałych rysek na płótnie wielkiego OM. Owszem, wciąż byli liderem, jednak coś zaczęło zgrzytać w tej doskonale pracującej maszynie.
Zgrzytać, przepraszam, iskrzyć zaczęły za to nazwiska Paul-George Ntepa oraz Daniela Wassa. Zawodnik Rennes w trzech spotkaniach w listopadzie zaliczył dwie asysty oraz bramkę, notując niesamowitą passę trzech bramek oraz asyst w pięciu kolejnych spotkaniach. Wass natomiast w listopadzie zdobył swoją czwartą, piątą oraz szóstą bramkę w rozgrywkach, mając tym samym udział w 50% bramkach swojego zespołu (sześć goli na dwanaście zdobytych). Na przeciwległym biegunie leżało natomiast nazwisko Lucasa Barriosa – 9 spotkań, 613 minut, 0 bramek. Lui Nicollin nazwał go najgorszym transferem stulecia.
GRUDZIEŃ
Dziwne. Nie wiem czy podzielacie moje zdanie, ale grudzień pamiętam jakby był.. przedwczoraj. Przyznam, że choć miałem kłopot z przypomnieniem sobie detali z listopada czy września, tak z grudniem nie mam absolutnie żadnych.
Pamiętam każde gorączkowe wyliczanie zawodników, którzy wraz z ostatnim dniem grudnia byli do zdobycia za darmo, na zasadzie wolnego transferu; pamiętam górny układ tabeli na koniec miesiąca (1. OM, 2. OL, 3. PSG, 4. Saint-Etienne, 5. AS Monaco, podając je z pamięci); pamiętam też, jak krztusiłem się jedzeniem, gdy Barrios zdobywał swoje pierwsze bramki na francuskich boiskach oraz swój nieskrywany podziw względem zachwycającego Daniela Wassa.
Pamiętam zniszczenie Bordeaux przez Lyon 5:0 i pierwsze, głośne hasła o Lacazette jako nowej gwieździe, teraźniejszości oraz przyszłości OL, a także cichy i ukryty, lecz niezwykle skuteczny marsz Monaco ku chwale, gdy grając kiszkę, lecz nie tracąc choćby jednej bramki sześciu spotkaniach (!), skompletowało komplet zwycięstw w grudniu.
Pamiętam wreszcie deprymujące podsumowanie „popisów” francuskich klubów w europejskich pucharach, czego efektem było odpadnięcie Lille oraz Saint-Etienne z Ligi Europy. Pamiętam też, jak głupio czułem się po postawieniu krzyżyka na ekipie Guingamp, która koniec końców wyszła z niezwykle silnej grupy K.
Pamiętam nawet bratobójczy pojedynek, jeden z dwóch w tym sezonie, pomiędzy panami Johann oraz Cedric Carasso, czy Metz, które w pięciu ligowych spotkaniach w grudniu zgarnęło aż.. jeden punkt.
STYCZEŃ
Nowy rok rozpoczęliśmy od pojedynków w 1/64 rundzie Pucharu Francji, która przyniosła kilka zaskakujących rezultatów. Jedną z największych było odpadnięcie Marsylii z Grenoble Foot 38 (ah, co to był za zespół). Pamiętam, że wszyscy pisaliśmy wtedy – ot, wpadka, jakie nieraz się zdarzają w futbolu. Nie ma co roztrząsać. Cóż, w mojej opinie to spotkanie było takim zgniłym jabłkiem w obozie OM. Nie przyczyną, ani nie początkiem, lecz powodem, dla którego drużyna ta miała później spore kłopoty w lidze, ciągnące się aż do końca lutego.
Kłopoty Marsylii były niczym dla rozpędzonych Monaco, PSG oraz Olympique Lyon, które, nie licząc jednego potknięcia, spisały się śpiewająco. Każdy z tych zespołów mógł postawić wielkiego plusa przy wyrazie „styczeń”. To właśnie wtedy, po pierwszej kolejce rundy wiosennej, OL wskoczyło na fotel lidera spychając z niego mistrza jesieni, zespół OM.
Jedyną stratę punktów w tym miesiącu Paris Saint-Germain zanotowało na gorącym terenie w Bastii, w jednym z najciekawszych spotkań tego sezonu. To właśnie w tym horrorze najładniejszą bramkę sezonu 2014/15 zdobył Julian Palmieri.
W styczniu głośno było także za sprawą Pucharu Narodów Afryki. Wszyscy eksperci byli zgodni, że najbardziej osłabionym zespołem z powodu tego turnieju były Reims oraz Bordeaux, które straciły kolejno czterech oraz pięciu zawodników.
Z perspektywy czasu możemy także przyznać, że w styczniu po raz pierwszy ujrzeliśmy finalny kształt strefy spadkowej. Oczywiście, do końca żyliśmy w niewiedzy, które zespoły pożegnają się z Ligue 1 po tym sezonie, jednak to po 23 kolejce po raz pierwszy zobaczyliśmy nazwy Metz, Lens oraz Evian w strefie zagrożonej spadkiem. Zresztą, Lens mogło „być już spokojne”, jako że ich los został przypieczętowany decyzją sądu. Do końca sezonu grali z wiedzą, że cokolwiek by nie osiągnęli, zostali karnie zdegradowani. Fair-play? Dobry żart.
LUTY
Tak. Tutaj zaczynają się schodki i problemy. Schodki, oczywiście, dla mnie. Dlaczego? Ponieważ na początku lutego podjąłem decyzję, by wyjechać do krajów azjatyckich na cztery miesiące i cieszyć się zasłużonymi wakacjami. Jak zapewne się domyślacie, dużo mnie w tym okresie ominęło, stąd moje wspomnienia są nieco zamazane.
Luty rozpoczęły półfinały Pucharu Ligi. AS Monaco podejmowało Bastię, natomiast Lille gościło Paris Saint-Germain. Nie przedłużając – gospodarze byli niezwykle kulturalni i pozwolili gościom zgarnąć fanfary. Finał Bastia – PSG nie wywoływał większych dreszczy na ciele, a raczej niemalejącą pewność o kolejnym trofeum dla mistrza Francji.
Kontynuując wątek rozpoczęty w poprzednim miesiącu, katujemy drużynę Marcelo Bielsy. Luty był jeszcze gorszym okresem dla OM niż styczeń, ponieważ pozwolił na doliczenie sobie do konta zaledwie trzech oczek w aż czterech pojedynkach. 2:2, 2:2 oraz 2:3 z Caen – no dobra, wyniki wynikami, ale na emocje fani Marsylii z pewnością nie mogli narzekać. To właśnie w lutym zaczęto na dobre krytykować Florenta Thauvina, pupila szkoleniowca OM, który przedobrzył swoimi nieudolnymi dryblingami i stał się wrogiem nr. 1. W efekcie Olympique Marsylia spadła na trzecią lokatę w tabeli i tylko najwięksi marzyciele szeptali coś o mistrzostwie Francji.
Nieco, ale tylko nieco, lepiej spisywał się Lyon. Seria lutowym remisów OL to dziś nieodłączny element dyskusji na temat powodów, dla którego zespół ten ostatecznie nie zgarnął najwyższego lauru we Francji. 0:0, 1:1, 1:1 i porażka 2:1 w lutym to czarny kleks w pięknym rozdziale tej drużyny sezonu 2014/15. Ważnym – a może jedynym? – powodem tego stanu była absencja Alexandra Lacazette, który przebywał na trybunach lecząc kontuzję. Gdyby grał? Kto wie..
Drużyna miesiąca? Masz ci los, CAEN! Pięć spotkań, cztery zwycięstwa i jeden remis. Jezu, co to był za szał na punkcie beniaminka. Miesiąc miodowy. Miesiąc marzeń. Nawet Saint-Etienne, PSG oraz Marsylia nie dały im rady. Patrice Garande nie bez powodu został okrzyknięty szkoleniowcem miesiąca.
Drugą najlepszą ekipą była, i tu też duża niespodzianka, Bastia! 10 punktów na 12 możliwych. Aż Makelele wyrywał włosy z głowy łapał się za głowę!
MARZEC ORAZ KWIECIEŃ
Dlaczego ująłem te dwa miesiące razem? Jest jeden, ważny powód – dlatego, że patrząc obiektywnie, te dwa miesiące niewiele zmieniły w układzie tabeli. Jeśli zerkniecie na tabelę Ligue 1 po 28 kolejce (początek maja), zauważycie, iż zamieniając miejscami Lyon z PSG oraz Monaco z OM, pierwsza dziewiątka wygląda tak samo jak na koniec sezonu.
Wiem, brzmi to zimno. Bez emocji. Oschle. Jednak nie to jest moim celem – celem jest pokazanie, że marzec oraz kwiecień pomimo wielu wspaniałych bramek oraz ciekawych spotkań nie zachwiało kształtem tabeli. Zmiany są kosmetyczne.
Scenariusz w tych miesiącach jest podobny – Lyon ramię w ramię ściga się z PSG po koronę mistrza Francji, OM grą w kratkę irytuje własnych fanów (0 punktów w kwietniu!), Monaco – jak cichy ninja – pojawia się znikąd i skutecznym atakiem oraz szczelną defensywą wprawia w zachwyt postronnych obserwatorów, Saint-Etienne za sprawą Gradela, a Montpellier Sansona do spółki z Barriosem ciułają punkt za punktem, podczas gdy Tuluza, Evian, Reims Lorient i Nicea robią wszystko, co w ich mocy (niewiele), by przytulić choćby punkt.
Marzec to przede wszystkim najlepsze spotkanie, jakie oglądałem w roku 2015. Chelsea dwa, PSG dwa. Dogrywka. Awans. Wciąż mam to przed oczami. Oraz zwolnienie Alaina Casanovy ze stanowiska szkoleniowca Tuluzy.
Kwiecień to przede wszystkim finał Pucharu Ligi, wygrany, zgodnie z przewidywania bukmacherów, przez Paris Saint-Germain. Oraz zwolnienie Jean-Luca Vasseur ze stanowiska szkoleniowca Reims.
Czas na finał.
MAJ
Decydująca faza sezonu. Finalne cztery kolejki, które miały powiedzieć nam na wszystkie pozostałe pytania. Kto mistrzem? Kto na trzeciej lokacie? Kto zagra w LE? Wreszcie, kto spadnie?
Marsylia po czterech porażkach z rzędu wreszcie zwycięża. Nadzieje wciąż nie umarła. Lyon pokonuje Evian, przedłużając tym samym do pięciu serię spotkań bez porażki. Wciąż jest szansa. Monaco oraz PSG odprawiają z kwitkiem swoich rywali dając jasny sygnał: nie macie szans.
36 kolejka. Mamy odpowiedź. Reims pewne utrzymania, PSG niemal pewne mistrzostwa (Lyon przegrywa). Marsylia zbliża się do Monaco (wygrana 2:1).
37 kolejka. Mamy mistrza. Mamy też trzeciego spadkowicza.
38 kolejka. Wiemy wszystko. Kurtyna opada.
KILKA CIEKAWOSTEK
- 0 – liczba porażek Paris Saint-Germain na własnym stadionie.
- 1 – liczba zwycięstw FC Metz na wyjazdach.
- 2,5 – średnia bramek na mecz.
- 3,4 – średnia żółtych kartek na mecz.
- 5 – ilość bramek strzelonych przez Carlosa Eduardo w spotkaniu z Guingamp. Jest pierwszym od 40 lat (!) zawodnikiem najwyższej klasy rozgrywkowej we Francji, który zdołał zdobyć pięć bramek w 90 minutach (Tony Kurbos w 1984 roku zdobył sześć bramek).
- 6 – liczba zespołów, która obejmowała pozycję lidera w tym sezonie Ligue 1. Najpierw było nim Caen, po zwycięstwo 3:0 nad Evian, następnie Bordeaux, Lille, Marsylia, Lyon i wreszcie Paris Saint-Germain.
- 6 – taka ilość zawodników rozegrało pełną pulę 3420 minut w tym sezonie. Są to: Rémy Vercoutre (Caen), Vincent Enyeama (Lille), Anthony Lopes (Lyon), Steve Mandanda (Marseille) Benoît Costil (Rennes) oraz Stéphane Ruffier (St Etienne).
- 9 – ilość bramek zdobyta przez najskuteczniejszego zawodnika AS Monaco. Prawda, że mało? Są to Bernardo Silva oraz Anthony Martial
- 9 – ilość zwycięstw z rzędu PSG, zanotowona od 30 do 38 kolejki Ligue 1. Co za finisz!
- 9 – największa ilość bramek zdobyta w jednym spotkaniu Ligue 1 w sezonie 2014/15 (Guingamp 2:7 Nicea)
- 10 – najmniejsza ilość bramek zdobyta w jednej kolejce. Była to 23 kolejka, a najwyższym wynikiem było 1:1.
- 10 – liczba zawodników, która występowała w tym sezonie w barwach dwóch klubów. Byli to: Emiliano Sala (Bordeaux oraz Caen), Mathieu Duhamel (Caen oraz Évian-TG), Gianni Bruno (Évian-TG oraz Lorient), Nicolas Benezet (Évian-TG oraz Caen), Gilles Sunu (Lorient oraz Évian-TG), Alain Traoré (Lorient oraz Monaco), Gaël Danic (Lyon oraz Bastia), Jérémy Pied (Nice oraz Guingamp), Lucas Ocampos (Monaco oraz Marseille), Clément Chantôme (Paris-SG oraz Bordeaux).
- 12 – ilość żółtych kartek otrzymana przez Marco Verrattiego w tym sezonie. Nie trzeba dodawać, że jest rekordzistą.
- 16 – ilość asyst uzyskana przez najlepszego asysta w lidze (Dimitri Payet).
- 17 – najdłuższa seria spotkań bez porażki (PSG).
- 18 – najdłuższa seria spotkań bez zwycięstwa (Metz).
- 20 – tyle sekund potrzebował Andre-Pierre Gignac by zdobyć najszybszą bramkę w tych rozgrywkach.
- 26 – tyle bramek straciło AS Monaco w tym sezonie. Najmniej ze wszystkich zespołów.
- 27 – ilość bramek zdobyta przez króla strzelców Ligue 1, Alexandre Lacazette.
- 38 – plus dziesięć miesięcy i 13 dni – tyle lat miał Cedric Barbosa, kiedy zdobywał bramkę w spotkaniu z PSG.
- 76 – liczba pokazanych czerwonych kartek w tym sezonie. O 14 mniej w porównaniu do poprzedniego.
- 88 – ilość remisów w tym sezonie. Najniższa od 1979/80.
- 91 – takim procentem celnych podań może pochwalić się Marco Verratti, czarodziej z Paryża. Na 2766 wykonanych podań aż 2527 dotarło do adresatów (!)
- 130 – liczba strzałów oddanych przez Gignaca. Najwięcej z całej ligi.
- 165 – liczba odbiorów piłki przez najskuteczniejszego zawodnika w tym sezonie. Tym zawodnikiem jest Jordan Amavi z Nicei.
- 538 – liczba zawodników, która wystąpiła w sezonie 2014/15 na boiskach Ligue 1.
- 70 785 – tyle kibiców przyszło na Stade de France oglądać spotkanie Lens z PSG. Rekord sezonu.