Szerokim echem w świecie piłkarskim odbiła się książka Futbol obnażony – szpieg w szatni Premier League. Jeśli ktoś nie czytał, to polecam – może nie jest to przykład literatury pięknej, ale zawiera w sobie kilka ciekawych historii. Na tyle ciekawych, że podobną rubrykę wprowadzono w tygodniku France Football.

Zapiski sekretnego piłkarza to seria wpisów na France Football, w której tajemniczy zawodnik, którego nazwiska nie znamy, opowiada historię związane ze swoją karierą. Wiemy tyle – ukryty zawodnika zna bardzo dobrze francuską ligę i sam jest jednym z aktywnych zawodników, więc raz na tydzień udostępnia swoje przemyślenia na łamach magazynu. Tematy nie mają swojej ciągłości, w dużej mierze zależą od sytuacji, które się pojawiają.

Do tej pory wyszły cztery artykuły – pierwszy, o Bielsie, drugi o symulkach w trakcie spotkań, trzeci o degeneracji młodych zawodników i ostatni o agentach piłkarskich. Minął miesiąc i dyskusje o tym, kim jest oraz o tym, co napisał, nie mają końca.

W dzisiejszym wpisie chciałbym przetłumaczyć dla was najciekawsze fragmenty dwóch tekstów, które moim zdaniem rzucają ciekawe spojrzenie na sytuacje we francuskiej piłce.

Valbuena powinien dostawać Złotą Palmę każdego roku

„Jest wiele krajów, w którym symulowanie nie jest uważane za coś złego. Aby zwyciężyć, czasami musisz być sprytnym.. I w niektórych kulturach umiejętność odpowiedniego symulowania jest siłą. We Francji uważamy, że jest to po prostu oszustwo. Czasem może być zaletą, jednak w końcowym rozliczeniu wszyscy zauważą, że udawałeś. Kamery są wszędzie, mamy też slow-motion, więc dziś symulowanie jest dla idiotów. Dla mnie to przestało być akceptowalne. 

W tym sezonie do Ligue 1 wraca najlepszy przykład takiego zawodnika: Mathieu Valbuena. To niemożliwe kino – on się toczy i toczy i toczy i toczy.. Kiedy czujesz napięcie spotkania, to ciebie niesamowicie drażni. Cóż, ok, próbuje korzystać ze swoich zalet, ale hej, czasem grubo przesadza. Ha!, każdego roku powinien dostawać Złotą Palmę – jest tak dobrym aktorem. Na szczęście, w Ligue 1 nie ma zbyt wielu zawodników o takim profilu. Atakujący lubią pojedynki jeden na jeden, są stosunkowo silni i nie upadają za często.

Kiedy po spotkaniu wracamy do szatni jest jeden zawodnik, który zawsze znajduje się w centrum dyskusji, jeśli musisz się z nim zmierzyć – to Thiago Motta. On przesadza na boisku. W innym stylu niż Valbuena, ale naprawdę nadużywa pewnych rzeczy. Ten facet jest uwielbiany i doceniany za swoje umiejętności piłkarskie, jednak na murawie nienawidzisz go za jego nastawienie. Powiem szczerze – pomiędzy zawodnikami mówimy, że jest pi***. Jest wulgarny. Zrobi wszytko, czego nie lubisz tylko po to, żeby ciebie zirytować. Oszukuje, mówi wiele złych rzeczy – jeśli tylko może dać ci mały strzał w zęby, zrobi to; jeśli tylko ma szanse przejść się nad tobą – przejdzie. Wszyscy zawodnicy Ligue 1 znają to i mówi o nim dużo.. Więc jest to reputacja, na którą pracował przez cały czas w lidze”.

Problemem francuskiej piłki są młodzi zawodnicy. 

W moim klubie, gdy młodzi zawodnicy przychodzą potrenować z nami, później chodzą z nastawieniem, że są Zidanem. Nic nie wygrali, niczego nie dowiedli, ale i tak do nikogo nie mają już szacunku. Aby dać wam przykład: pewnego dnia młody zawodnik przyszedł zagrać z nami w gierce wewnętrznej. Trener powiedział mu przed meczem: „zamiast na swojej nominalnej pozycji, a więc w środku, zagrasz na prawej stronie”. Zawodnik szybko odpowiedział: „nie, nie zagram na prawej”. Wszyscy patrzeliśmy na to, a on się upierał przy swoim. Takie zachowanie jest do nie przyjęcia, a czasami się zdarza.

Kiedy kończy się trening, zero rozciągania, zero indywidualnej pracy.. Biorą prysznic i koniec. Francuska piłka nie potrzebuje takich ludzi. Mentalność młodych jest naprawdę zła. Czasami mówię do nich, że kariera piłkarska jest krótka, że muszą pracować, bo w każdym momencie może się skończyć. Za każdym razem słyszę: „Nie martw, jestem twardy, dam sobie radę”. Oni nie biorą futbol profesjonalny za poważnie. Każdego ranka przychodzą i czekają, aż trener każe im coś zrobić. I potem to samo – zero rozciągania, zero pracy indywidualnej – ważne, że na koniec miesiąca przychodzi wypłata. Im naprawdę nie zależy. Nie zdają sobie sprawy, że za nimi stoi klub, stoi instytucja – z trenerami czy ludźmi, którzy tam pracują. 

Oni nie słuchają, nie integrują się z nami – myślą, że wiedzą wszystko o piłce nożnej, a mają 18 lat. Zarabiają mnóstwo pieniędzy, mają agentów.. to stało się niezdrowe. Jeśli nie będziemy zwracać uwagi na słowa skierowane do nich, szybko zdegenerują się. [..] Mówię do trenerów: „to wasza wina, daliście im za dużo władzy”. 

Co o tym myślicie?