Dobre zespoły od tych najlepszych różni wiele czynników – zaczynając od podstaw, a więc bazy treningowej, przez wpływy z biletów, po wartość zawodników podstawowej jedenastki. Jedną z pozostałych kwestii, która odróżnia największe kluby od pretendentów do podium jest bogactwo. I nie mówię tutaj o bogactwie finansowym, a bogactwie wyboru.

Jeśli starasz się o miano topowego zespołu, musisz liczyć się w walce na wielu frontach. Musisz być przygotowanym do łączenia spotkań w lidze, a także pucharach, zarówno krajowych, jak i europejskich. Aby tego dokonać, kadra zespołu nie powinna opierać się na 11 zawodników, lecz 16-22, w zależności od twoich celów.

Liga Mistrzów w pięć lat!

Marzeniem prezesa Paris Saint-Germain, Nassera Al-Khelaifiego, od początku był triumf w Lidze Mistrzów. Ligue 1 brał jako pewnik, jako przystanek do najważniejszego trofeum w Europie. Katarski biznesmen zaprezentował mediom projekt, wedle którego w ciągu 5 lat od momentu inwestowania w klub ma on wygrać w finale Ligi Mistrzów. Ma stać się najlepszy.

W 2011 Qatar Sports Investment weszło w posiadanie większości Paris Saint-Germain, klubu ze stolicy Francji. Dziś mija 4 rok ich działalności, na który przeznaczyli ponad 550 mln euro na transfery plus kilkanaście więcej na pensje, ośrodki treningowe, czy marketing. W efekcie trzykrotnie zwyciężyli w Ligue 1 oraz w Superpucharze Francji, dwa razy w Pucharze Ligi oraz jeden raz w Pucharze Francji. W Lidze Mistrzów nie przeskoczyli jednak fazy ćwierćfinału.

Transfer Angela Di Marii za 63 mln euro nie był po to, aby umocnić pozycję w kraju – został dokonany po to, aby wreszcie sięgnąć po wymarzony cel, założony w 2011 roku. Di Maria, Kurzawa, Stambouli, Trapp – ci zawodnicy przyszli do paryskiego klubu w tym okienku transferowym, wzmacniając mocną już kadrę klubu. „Kłopot”? Że żaden zawodnik z podstawowego składu nie odszedł w przeciwnym kierunku (wybacz Yohan). Gdzie tu jest kłopot? Ponieważ zbyt dużo ilość zawodników o wielkich umiejętnościach, którzy zmuszeni są do okupowania ławki rezerwowych, może doprowadzić do, najpierw, pomruków niezadowolenia, a później, do publicznej krytyki zespołu. Jednak iskra może spowodować pożar.

4-3-3 czy 4-2-2?

Laurent Blanc ma jedną z najwygodniejszych posad w świecie trenerskim. Ma autorytet, jako były mistrz świata i wybitny środkowy obrońca; ma sukcesy – jako zdobywca mistrzostwa zarówno z Bordeaux, jak i PSG; ma także zaufanie działaczy, którzy nie wtrącają się nadto w jego plany. Ma także wybitnych zawodników (Ibrahimovic), wybitne talenty (Verratti), jak i kilku żołnierzy (Matuidi, Motta, Maxwell). 

Ma także – nasze uwielbiane w mediach – „kłopot bogactwa”, a ubierając to w ładniejsze słowa, dylemat wyboru. Jak ustawić zespół, aby ten wyciskał maksimum swoich możliwości? W mojej opinii, wybór całkiem prosty.

Przez większą część sezonu Paris Saint-Germain wychodziło w systemie 4-3-3, z trójką środkowych pomocników oraz trójką atakujących. Można było jednak przeczytać opinie „ekspertów”, którzy domagali się ustawienia 4-4-2, dzięki czemu pozwoliłoby to na ustawienie zabójczo groźnego duetu Cavani – Ibrahimovic z przodu. Owszem, ta dwójka z miejsca stałaby się najgroźniejszą parą napastników w Europie (macie lepszy przykład?). Ci sami „eksperci” optowali za wystawieniem na skrzydłach Di Marii oraz Lucasa, a więc dwóch zawodników o świetnym dryblingu i wielkiej szybkości (szczególnie Lucas). 

Brzmi ładnie, ale wiąże się z tym jeden problem – rozbiciem najmocniejszego środka pola, jaki istnieje we Francji od wielu, wielu lat, a więc Verratti – Motta – Matuidi. 

Thiago Motta, Blaise Matuidi oraz Verratti, czyli siła, wytrzymałość i wizja. Moc, nieustępliwość oraz technika. Fantazja, waleczność, kreatywność. Mieszanka cech, zabójczych cech, które jak trzygłowy potwór prowadziły grę drużyny. Cerber, pożerający rywala za rywalem.

Rozbić to trio i pozwolić Cavaniemu na nieco więcej swobody, czy zostawić profesorów w spokoju i uczynić z Edinsona schodzącego skrzydłowego? Pytanie retoryczne.

Na kogo postawić?

Znacznie większy ból będzie sprawiać Blankowi wybór zawodników na poszczególne pozycje. A zaczyna się już od obsady bramki. Bycie piłkarzem to jeden z najbardziej niepewnych zawodów świata – jednego dnia ciebie chwalą, drugiego krytykują. W poniedziałek podpisujesz nowy kontrakt, a we wtorek jest strach, że zechcą cię oddać.

Co siedzi w głowie Salvatore Sirigu, który w sezonie 2014/15 nie popełniał błędów, był pewnym punktem drużyny, jej stałym członkiem, a mimo to na początku nowych rozgrywek traci numer jeden i zmuszony zostaje do oglądania spotkań z ławki rezerwowych? Od początku swojej przygody z drużyną paryską chwalony za występy, wyróżniany w jedenastkach sezonu oraz indywidualnych plebiscytach. Jeden Trapp i wszystko znika. I wygląda na to, że tak już zostanie do końca sezonu – że Kevin Trapp, niemiecki bramkarz, zyskał miano podstawowego zawodnika. Ale dylemat pozostaje.

Layvin Kurzawa kontra Maxwell. Niech rękę podniesie ten, który wskaże, kto z tych panów będzie starterem dla PSG. Ambicja, moc i talent kontra doświadczenie, determinacja i klasa. Jeśli Maxwel usiądzie, to będzie zadawał sobie to samo pytanie, co Sirigu – dlaczego? Jeśli Kurzawa będzie rezerwowym, to powstaje pytanie: czy nie odbije się to negatywnie na jego samopoczuciu, a tym samym nie zaszkodzi drużynie, jak i jego karierze?

I wreszcie Javier Pastore. Największy przegrany transferu Angela Di Marii do Paris Saint-Germain. Argentyńczyk w końcówce poprzedniego był fantastyczny, prawdopodobnie notował najlepszy okres w czasie swojego pobytu na Parc des Princes. Dziennikarze, kibice, a zapewne i on sam, domagali się, by wychodził w pierwszym składzie. Dziś będzie o to znacznie ciężej. W kolejce do grania oprócz niego znajdują się Lucas oraz Ezequiel Lavezzi. Każdy z nich myśli o jak najczęstszym graniu i każdy z nich będzie zawiedziony, przypatrując się kolegom zza linii boiska.

Dryfuj umiejętnie, trenerze

Najważniejszym zadaniem, przed jakim stoi Laurent Blanc w tym sezonie, będzie mądre rotowanie składem. Publiczne pretensje, pomruki w szatni, zawistne spojrzenia – to od jego decyzji będzie zależeć, czy uniknie tych nieprzyjemności. 

I jest na to pewne antidotum, pewien sposób, który jednak trzeba będzie umiejętnie rozegrać – czyli delikatne „merci” dla Zlatana Ibrahmovica. Szwed ma już prawie 34-lata i ostatnie miesiące mówią nam, że zaczyna to odczuwać. Dziś mówi się o tym, że po spotkaniach eliminacyjnych do Euro 2016 Zlatan będzie potrzebował odpocząć, a więc może nie wystąpić z piątkowym pojedynku Bordeaux, a wcześniej opuścił pierwsze kolejki z powodu urazu. Takie „odpoczynki” mogą być na rękę francuskiemu trenerowi. Pozwoli to postawić na szpicy Edinsona Cavaniego i pozostawi wolne miejsce dla jednego z trójki – Lucas, Lavezzi, Pastore. 

Przed Laurentem Blankiem najtrudniejszy z dotychczasowych sezonów. Z jednej strony ma cudowny dylemat, z drugiej dużą odpowiedzialność. A zegar odliczający pięcioletni okres rządów QSI zaczyna tykać coraz głośniej.