Sagnol odbudowuje Bordeaux

sagnol bordeauxGdy we wtorek przeczytałem informację o zawieszeniu praw do wykonywania funkcji trenerskich Zinedinowi Zidanowi, pomyślałem, że w Bordeaux nikt już nie żałuje, że postawiono na Willego Sagnola. Przypominam – były, świetny, ofensywny pomocnik Realu Madryt czy Juventusu Turyn był priorytetem numer jeden na liście zarządu Żyrondystów do objęcia funkcji szkoleniowca w miejsce odchodzącego Frincisa Gillota. Ostatecznie sam zainteresowany zdecydował się pozostać w Hiszpanii, obejmując drużynę rezerw zespołu Królewskich (Castilla), zaś Bordeuax swoją uwagę skierowało w stronę menadżera kadry Francji U-20, Willego Sagnola. 

Dziś można powiedzieć, że wyszło dobrze. Raz, że wyniki, jakie Zizou osiągał w Madrycie były zdecydowanie poniżej oczekiwań (dużo porażek), a dwa, że w wyniku braku zatwierdzenia/zalegalizowania jego licencji trenerskiej hiszpański związek LFP postanowił zawiesić go na 3 miesiące, pozbawiając aktualnej posady. Powodów do obaw nie ma, bowiem na wiosnę może zgłosić się do odpowiedniego urzędu i podejmując egzamin, odnowić licencje, a w dodatku pomocną chęć wyciągnęła ku niemu francuska telewizja Canal+ oferując pracę eksperta w cotygodniowym show Equipe du Dimanche, które jest podsumowaniem weekendu w Ligue 1 w każdą niedzielę.

Najważniejszym powodem, dla którego sympatycy Girondins de Bordeaux nie żałują kroku zatrudnienia drugiej, trzeciej lub czwartek opcji z listy następców Gillota jest fakt, że Sagnolowi.. idzie bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że jeszcze niedawno mówiło się o nich jako czarnych koniach obecnego sezonu.

Wiecie, co odpowiedział na pytanie o uczucie bycia opcją zastępczą, a nie pierwszym wyborem? „Każdy, w pewnym momencie, jest opcją drugą w futbolu.” Zero żalu, zero smutku, pełna aprobata. Z resztą, słuchając wywiadów z Francuzem można odnieść wrażenie, że jest on bardzo poukładanym i pełnym klasy oraz kultury człowiekiem. Rzadko kiedy udziela krótkich odpowiedzi, przeważnie rozwijając swoją myśl, nie bojąc się wywiadów i wręcz chętnie ich udzielając. Chce się powiedzieć, Pan Menadżer, a nie po prostu, szkoleniowiec.

Myślę jednak, że coś w tym jest i że większość składu reprezentacji Francji z 1998 czy 2000 roku, reprezentuje bardzo wiele sobą, jako człowiekiem - czy to Claude Makelele, czy Zidane, czy Laurent Blanc, czy właśnie Sagnol. Jest też przecież Desailly, ekspert w wielu francuskich studiach, czy Thiery Henry, który dżentelmeński urok musiał odziedziczyć z chwilą narodzenia. Garnitur i powaga. Francja elegancja.

Wróćmy jednak do meritum – nie styl samego szkoleniowca, a styl gry jego drużyny porwał i rozniecił na nowo kibiów Żyrondystów. Ofensywny, chcący przesuwać się z piłką do przodu, a nie na boki, z zamiarem zwyciężania, a nie zwykłego łapania punktów. Bordeaux, które od kilku sezonów z mistrzowskiej drużyny z 2009 roku (nota bene, prowadzonej wtedy przez Blanca), obróciło się w średniaków ligi bez własnego stylu, dziś nieśmiało myśli o powrocie do wcześniejszych lat. Dziś, nieśmiało, pragnie wrócić na europejską scenę i być poważnie postrzegane jako kandydat do tego celu.

23.08.2014, godzina 22.00. Właśnie wtedy swój trzeci ligowy mecz zakończyli podopieczni Sagnola i wygodnie, z nogami wyłożonymi przed siebie, usadowili się na fotelu lidera tabeli. Montpellier, Monaco oraz Nicea, a więc zespołu walczące raczej o górne, nie dolne, lokaty, stały się ofiarami drapieżnie grających zawodników Bordeaux. Stały się ofiarami duetu Diabate – Rolan. Trzy spotkania i dziewięć punktów. Trzy spotkania i osiem bramek. Ten początek sezonu na nowo wskrzesił wspomnienia o mistrzowskiej fecie z lata 2009 roku.

Jak wygląda to dziś? Nieco słabiej, jednak wciąż lepiej, niż się tego spodziewano – szósta pozycja, ze stratą zaledwie trzech punktów do wicelidera, drużyny PSG. I wreszcie, uzyskanie miana faworyta przed np. zbliżającym się pojedynkiem z Tuluzą. A faworytem Bordeaux nie było nazywane zbyt często w poprzednich latach. Udanie przepracowany sezon przygotowawczy, trafne transfery, przyjemna atmosfera i forma zawodników – to wszystko zasługa nowej miotły na Stade Chaban-Delmas.

Ich siła to kreatywny środek pola, w osobach Khazriego, Sertica oraz Plasila, a także szybcy i wybiegani skrajni pomocnicy oraz obrońcy (Diego Contento oraz Mariano z tyłu, a także Roland oraz Maurice-Belay w linii pomocy). Jednak największą armatą jest Diabate, snajper-szkło-zagadka. Dlaczego szkło? Ano dlatego, że często z powodu mniejszych/większych urazów nie jest do dyspozycji trenera. A skąd nazwa zagadka? Bo gdy jest w formie, nie ma obrońcy, który by go zatrzymał, zaś gdy mu nie idzie, jest najgorszym na boisku. Kłopot w tym, że nigdy nie wiadomo, kiedy jest kim.

Oprócz dyspozycji Diabate, którą pozna się najwcześniej po kilkunastu początkowych minutach spotkania, problemem Sagnola jest z pewnością wąską kadra. Wąska na tyle, że w przypadku kontuzji dwóch-trzech podstawowych zawodników, będzie duży kłopot (a niedawno podstawowy środkowy obrońca, Lamine Sane, wyleciał na kilka dobrych tygodni).

Głośne komplementy i zachwyty, jakimi od początku otoczono ekipę młodego szkoleniowca (Willy Sagnol ma zaledwie 37 lat!), już delikatnie zdają się gasnąć. Miesiąc miodowy za nimi, gdy swoim stylem zdążyli zaskoczyć pierwszych rywali, jednak Ci w najbliższych tygodniach już wiedzą, czego się spodziewać, więc może być coraz ciężej. Na szczęście, w przeciwieństwie do Makelele, który męczy się i ma gorąco pod pośladkami, Sagnol o swoją posadę może być spokojny. Z pewnością dany będzie mu czas, by swoją wizję prowadzenia drużyny mógł zaprezentować w szerszej perspektywie. Nikt go nie popędza, nikt go nie pospiesza, wszyscy wręcz głaszczą i chwalą. Jest dobrze, bo.. nie jest źle – najłatwiej napisać.

Czy tak dobrze, by zająć miejsce w TOP 5 na koniec obecnego sezonu? Wątpliwe, zważając na skromną ilość zasobów ludzkich. Czy to dobry człowiek, by poprowadzić ekipę Bordeaux ku lepszemu? Tak, co pokazują obecne dokonania. Jeśli więc cierpliwość nie zamieni się w chęć nagłego sukcesu i ludzie z zarządu dadzą mu wolną rękę w kwestii działań w klubie, wierzę, że to im się opłaci. Sagnol ma w sobie to coś, co sprawia, że chce mu się uwierzyć.

I sprawie, że mu się wierzy.

Sprawdź także:

Dodaj komentarz