Zazwyczaj tydzień czasu odmierzany jest przeze mnie od weekendu do weekendu – i nie, nie chodzi o żadne imprezy, kluby i grille. Chodzi o kopaninę, piłkarską kopaninę, w europejskim wymiarze. Tym razem tydzień mierzymy inną miarą, jako że czeka nas kolejka za kolejką niemal dzień po dniu. Poprzedni rozpoczęliśmy w piątek, kończąc fetą do poniedziałkowego poranka z okazji zwycięstwa Polaków w siatkarskich mistrzostwach światach, następny rozpoczynamy już we wtorek, a więc dziś. Rewelacja.
Kilka zdań o szóstej kolejce ligowej w Ligue 1 – Marsylia rośnie, widzicie to? Od dwóch lat przyzwyczailiśmy się o przypisywaniu najlepszych piłkarskich cech drużynie z Paryża, a więc dwukrotnemu mistrzowi Francji w tym czasie. Dziś te słowa kierujemy raczej w stronę ich największych rywali z południa kraju – to, w mojej ocenie, jest największym sukcesem OM. Nie Zlatan, nie PSG, nie Monaco i ich bogactwa – Bielsa i jego zgraja, El Loco i jego szaleństwa. Gignac-Payet-Thauvin to najsprawniej działające trio na francuskich boiskach, jeśli mówimy o dyspozycji z ostatnich dwóch-trzech tygodni, które w całości przyćmiewa niedawną potęgę Paryskiego środka, czyli Motta-Verratti-Matuidi. Myślisz szybkość, mówisz OM. Myślisz kreatywność, mówisz OM. Myślisz niekonwencjonalność, technika, zgranie, radość, głód sukcesu – wiesz co mówić.
Zwrócę jednak uwagę na pewien fakt w kwestii stabilności klubu. W czasie trwania okresu przygotowawczego, nastroje sięgały nieba – zwycięstwo za zwycięstwem, gol za golem. Następnie przyszło otwarcie sezonu i pierwsze spotkania – nastroje siadły, humory także. Później? Jeszcze gorzej – kłótnia na linii trener-prezydent i otwarta krytyka ze strony tego pierwszego. Dziś, zaledwie kilkanaście dni po tym zjeździe nastrojów, optymizm powraca, i to powraca ze zdwojoną siłą. Cztery zwycięstwa z rzędu, z czego trzy ostatnie z minimum trzema zdobytymi bramkami – budzi respekt. Musi. Czas jednak wypośrodkować rollercoaster, by wagoniki jeździły po pewnej równości (ewentualnie z minimalnymi odchyłami), a nie co chwilę zakręcały, powodując bóle głowy. Czas na passę zwycięstw, nie szaleńcze zrywy.
Nastroje fanów OM są odwrotnie proporcjonalne do tych zasiadających na trybunach Parc des Princes. W Paryżu hasła o zdobyciu Ligi Mistrzów są cichsze, zaś echem rozchodzą się okrzyki o konieczności zmiany trenera. Blanc bowiem, wedle ich opinii, nie ma pomysłu na rozwój zespołu, opierając się na tych samych schematach, które większość drużyn wie jak unicestwić, a w dodatku nie potrafi znaleźć wspólnego języka z zawodnikami, powodując niesnaski w zakamarkach szatni – pisze się o konflikcie z Cavanim, któremu obiecał zmianę taktyki dopasowaną do jego umiejętności; mówi się o niezadowoleniu ze strony Lavezziego, który usiadł na dłużej na ławce rezerwowych, tak samo zresztą jak Yohan Cabaye. Evian, Ajax, Lyon – remisy z tymi drużynami mają być dowodem na ich twierdzenia.
Well, dziwię się im. No chyba że uważają Ajax oraz Lyon za zespoły, którym należy wbić pięć bramek. Luzem. Nie? Właśnie – forma PSG na wyjazdach faktycznie jest niepokojąca (cztery remisy na cztery spotkania), niemniej lanie, jakie sprawili niedawno ekipie Saint-Etienne pokazuje, że nie może być tak źle. Cavani zasuwa za czterech, Lavezzi dostaje minimum kilkanaście minut w każdy spotkaniu, a Paryż, mimo że nie dominuje jak w zeszłym sezonie, wciąż robi swoje. Brakuje im tylko „depnięcia” w ostatnich sekundach każdej akcji, elementu zaskoczenia, którym straszyli jeszcze kilka miesięcy temu. Jeśli odnajdą ten skryty póki co element gry, znów powinni niszczyć.
N’golo Kante oraz Lenny Nangis – nie znacie? Musicie poznać. Ta dwójka zawodników Caen raz, że mocno pomogła w zdobyciu przez swój zespół punktu w starciu z Tuluzą, dwa, że posiada umiejętności, pod wrażeniem których wkrótce będziecie. Drybling, technika, szybkość i odwaga to cztery cechy, które w moment przypiszę każdemu z nich. Vercoutre oraz Feret dają doświadczenie, Raspentino oraz Duhamel budzą respekt wśród przeciwników, zaś Kante i Nangis robią różnicę. Caen, tak jak zresztą Metz, drugi z beniaminków, niezwykle trafnie potrafiło uzyskać balans pomiędzy każdą z formacji, łącząc w całość potrzebne cechy do uzyskania korzystnego rezultatu. Nie wierzę, że ten zespół nie uzyska utrzymania. Tak jak, zresztą, Metz.
O dużym pechu może natomiast mówić Tuluza. Dwadzieścia dwa strzały (!) oddane przez ten zespół we wspomnianym już starciu z Caen, to o wiele więcej prób niż jakie padło w spotkaniach Lorient – Reims (14), czy Lille – Montpellier (19), a tyle samo co w klasyku pomiędzy PSG oraz Lyonem (22). Próbowali niemal wszyscy, nie licząc bramkarza, jednak jakimś cudem futbolówka nie chciała wpaść do bramki. Wynik nie byłby zresztą taki okazały (3:3), gdyby nie dwa karne podyktowane przez głównego sędziego spotkania, pana Benoit Bastiena. Furman? Znowu poza składem.
Na koniec, pytanie do kibiców Nicei – dalej jesteście pewni co do obecności Claude Puela na stanowisku trenera waszego klubu? Sam jest zwolennikiem dawaniu szans, a przede wszystkim czasu dla każdego ze szkoleniowców, zaś bezmyślne zwolnienia po zaledwie kilku kolejkach nigdy nie będą dla mnie niczym logicznym. Niemniej.. od maja 2012 do września 2014 roku tych szans Puel już dostawał. Pierwszy sezon – pełen szacunek, świetne występy i awans do europejskich pucharów. Drugi sezon – pełne rozczarowanie, romans z miejscami zagrożonymi spadkiem i szczęśliwe utrzymanie (17 miejsce, ostatnie z bezpiecznych). W tym sezonie miało być już inaczej, a więc powrót do tego pierwszego.
Nicea ma wszystko, tylko nie wyniki – stadion, zawodników, potencjał, finanse i kibiców. Może więc czas zakończyć współpracę z Puelem? Kandydata na jego zastępstwo mam idealnego.. Rémi Garde. Młody i ambitny - idealnie wpasowałby się w charakter zespołu.
P.S Przed nami zaś siódma kolejka, którą nazwę „kolejką przełamań”. Dlaczego? Dlatego, że przeczuwam, iż dojdzie w niej do kilku wyników łamiących obecny schemat. Czuję, uwaga!, że Evian wreszcie odniesie zwycięstwo. Myślę, że Lille straci w końcu drugą, a nawet trzecią bramkę. Przeczuwam też, że PSG uzyska trzy punkty w spotkaniu wyjazdowym, zaś Bastia wydostanie się ze strefy spadkowej.
P.S2 Dawno nie użyłem wyrazów „Mandanda” oraz „bohater” w jednym zdaniu. Teraz trzeba, bo Steve spisał się bardzo dobrze w meczu z Rennes.
P.S3 I słówko o debiutancie z Metz, czyli Maloudzie – Florent pryszedł, Florent zagrał. Nic więcej nie da się napisać.
Share the post "Gdzie Paryż się męczy, tam Marsylia cieszy"
- Google+
Piotrek says
Oj rozkręca się Marsylia rozkręca. Bardzo mnie to cieszy, bo PSG będzie miało naprawdę trudnego rywala w walce o tytuł. Trzeba pamiętać, że OM nie gra w pucharach i to jest ich wielki plus. Ogólnie Bielsa ma do dyspozycji naprawdę fajną drużynę z którą może sporo osiągnąć.
Co do PSG to ja się z jednej strony nie dziwię, że pojawia się pytanie o przyszłość Blanca. PSG oprócz dobrego meczu z ASSE gra fatalnie. Właściciele klubu co prawda zapewniają, że mają pełne zaufanie do LB, ale ich cierpliwość też ma na pewno jakieś granice.
To trochę inny temat ale mnie też trochę dziwi, że Blanc kompletnie nie stawia na młodych graczy. Coman odszedł, Rabiot pewnie też w zimę opuści Paryż. Ongenda i Areola są chyba wypożyczeni, a Bahebeck gra niewiele. Dziwne, bo to zawodnicy naprawdę nieprawdopodobnie zdolni.
Tak jeszcze parę zdań o Rennes. Wiem Kuba, że jesteś zwolennikiem Montaniera, ale jak dla mnie ten facet powinien wylecieć z Rennes i to jak najszybciej. To zdolny szkoleniowiec, ale w Rennes kompletnie się nie sprawdza. Zeszły sezon mimo fajnego składy był kompletną kompromitacją. Prawda jest taka, że niewiele brakło aby Rennes spadło. W tym sezonie oprócz przekonującego zwycięstwa z najsłabszym w lidze Evian to również bardzo, bardzo przeciętna gra ekipy Montaniera. Z tym składem Rennes powinno walczyć o czołówkę ligi, a nie pałętać się w środku tabeli.
Jakub Golanski says
Jeśli spojrzysz na spotkanie z OM z innej perspektywy, to zobaczysz, że Rennes było o wiele lepsze w pierwszej połowie. Zabrakło im wykończenia, wykończył ich Mandanda.
Stąd też nie można zbyt wcześnie wyciągać wniosków, tym bardziej, że we wcześniejszych spotkaniach radzili sobie dobrze. Zobaczymy, jak dzisiaj.