W obecnym sezonie Olympique Marsylia, to bardzo dziwny zespół, który przegrywa z teoretycznie słabszymi rywalami i zajmuje pozycję w dolnej części tabeli, a z drugiej strony mamy zespół strzelający dużo bramek, najlepszego zawodnika września i przede wszystkim najskuteczniejszego zawodnika po dwunastu kolejkach Ligue 1. Właśnie Michy Batshuayi będzie bohaterem poniższego tekstu.
Michy Batshuayi jako junior reprezentował barwy kilku zespołów, ale swoje kształcenie kończył w młodzieżowych zespołach Standardu Liege i tutaj możemy znaleźć pewne powiązanie z Marsylią, ponieważ nieżyjący Robert Louis-Dreyfus przez wiele lat łączył pracę w OM z rolą udziałowca belgijskiego klubu, a jego oczkiem w głowie była młodzież i klubowa akademia. Działacze z Marsylii sięgając po tego zawodnika bardzo dobrze wiedzieli kogo zatrudniają, gdyż w Belgii swoimi występami wyrobił sobie dobre zdanie, a media okrzyknęły go kolejnym diamencikiem i przyszłą gwiazdą reprezentacji w której już teraz ma pewne problemy, ale o tym trochę później.
Przechodząc do OM włodarze tego klubu wydali około sześciu milionów euro i już teraz jest wart o wiele więcej, a przy utrzymaniu obecnej dyspozycji jego wartość będzie regularnie wzrastać. Jego transfer do OM spotkał się entuzjazmem kibiców i aprobatą ekspertów, którzy już rok temu zapowiadali, że zostanie jedną z gwiazd Ligue 1. Marsylia rekord sumy sprzedażny ustanowiła w 2004 roku, kiedy do Chelsea za 35 milionów euro odchodził Didier Drogba, a Michy ma nie tylko tą sumę wyrównać, ale również przebić o czym niejednokrotnie wspominał Vincent Labrune. Batshuayi ma ogromne możliwości, które musi podeprzeć solidną pracą, aby tak ja Iworyjczyk nie tylko dać zarobić swojemu klubowi, ale również wspiąć się na piłkarskie szczyty i spełnić swoje dziecięce marzenia. Już teraz wiele znakomitych klubów coraz śmielej obserwuje jego poczynania i w przyszłoroczne letnie okno transferowe może ustawić się do niego długa kolejka i wtedy będzie musiał zmierzyć się z dużym dylematem.
W poprzednim sezonie Marcelo Bielsa w ataku stawiał na Andre-Pierre Gignaca, a Michy pogodzony z rolą rezerwowego wchodził z ławki i potrafił spełniać rolę asa w rękawie Argentyńczyka jak w meczu przeciwko Saint-Etienne, kiedy wszedł na murawę i w trzy minuty strzelił dwa gole, a pierwszego niespełna minutę po wejściu na boisko. Łącznie w całym sezonie strzelił 10 goli (9 w lidze i 1 w Pucharze Ligi), a po odejściu APG do Meksyku, to on miał przejąc pałeczkę najlepszego strzelca drużyny. Długo zastanawiano się, czy podoła wyzwaniu i będzie gwarantem bramek dla całkowicie nowego zespołu ze Stade Velodrome.
Obecny sezon pokazuje, że ewentualne wątpliwości były niepotrzebne. Michy na chwilę obecną ma strzelonych dziewięć goli i ma mocną pozycję w zespole, ale właśnie tutaj pojawia się pewien problem, ponieważ w klubie nie ma dla niego godnego rywala i w takiej sytuacji nie trudno o rozluźnienie, czy tak zwaną sodówkę. Dlatego w każdym momencie musi zachować pełnię koncentracji. Niby Lucas Ocampos i Georges-Kevin N’Koudou mogą grać na pozycji wysuniętego napastnika, ale ich naturalną pozycją jest skrzydło i dlatego nie są w stanie skutecznie zagrozić belgowi, a tylko zastąpić go kiedy wystąpi taka konieczność. Strach pomyśleć, co by było gdyby Batshuayi złapał kontuzję, dlatego w klubie wszyscy dmuchają i chuchają na niego, żeby jak najdłużej był w pełni sił.
Jego gra może przypominać napastników z poprzedniej epoki, którzy koncentrowali się wyłącznie na ataku, a dziś wymaga się od nich trochę więcej, a przede wszystkim skutecznego włączania się do poczynań defensywnych zespołu. Braki w tym elemencie najlepiej obrazuje sytuacja z meczu przeciwko Reims, kiedy po wybiciu piłki przed pole karne to Batshuayi był najbliżej rywala, ale zaspał i Traore strzałem z dystansu zdobył gola. Do jego słabych stron należy również dodać egoizm, bo kiedy otrzyma piłkę, to rzadko spogląda na partnerów z drużyny, co wywołuje frustrację wśród kibiców, aczkolwiek stopniowo stara się coraz lepiej współpracować z kolegami.
Jednak skupmy się na jego dobrych stronach i zacznijmy od umiejętności gry obiema nogami, co jest bardzo przydatne przy dryblingu oraz strzałach z dystansu. Bardzo często w taki sposób zyskuje sobie więcej miejsca na strzał lub wbiegnięcie w wolną przestrzeń. Batshuayi należy do wysokich i skocznych zawodników, dzięki czemu jest groźny nie tylko w walce na murawie, ale również w powietrzu. Umiejętność znalezienia się w dobrym miejscu o dobrym czasie, to kolejna zaleta tego zawodnika i wiele bramek już w taki sposób zdobył, co dodatkowo obrazuje, że jest to typ zawodnika kończącego akcje, a nie kreującego zagrożenie pod bramką.
Powyżej wspomniałem już o problemach tego zawodnika w reprezentacji Belgii i czas na rozwinięcie tego tematu. W marcu tego roku Michy zaliczył debiut w seniorskiej reprezentacji i był to debiut marzenie, ponieważ po wejściu z ławki rezerwowych strzelił swojego pierwszego gola dla „Czerwonych Diabłów”. Jednak od tamtego momentu Marc Wilmots pomija go przy kolejnych powołaniach i nie wiadomo, czy będzie mógł pojechać na EURO. Już jedna wielka impreza przeszła mu koło nosa, gdyż w 2014 roku znalazł się na szerokiej liście kandydatów do gry na Mistrzostwach Świata w Brazylii, ale na turniej nie pojechał. Niedawno selekcjoner Belgii powiedział, że Michy popełnił w przeszłości błąd. Nikt nie wie o co dokładnie chodzi i te słowa wywołały spore zdziwienie, a nawet oburzenie wśród kibiców OM. Na chwile obecną wydaje się, że nawet gdyby „Batsman” stanął na rzęsach, to selekcjoner i tak nie zwróciłby na niego uwagi przy następnych powołaniach.
W tym tekście padło już porównanie Michy’ego do Drogby w kontekście sumy transferu przy odejściu z OM, ale już teraz belg może liczyć na podobną sympatię wśród kibiców i cały czas ma szansę na zapisanie się w historii klubu prowadząc go do sukcesów i będąc jego liderem, choć przy obecnej polityce klubu czasu ma bardzo niewiele, bo jego odejście już po tym sezonie jest wielce prawdopodobne. Kto wie, być może za kilka lat kibice z Marsylii będą wspominać jego pobyt na Stade Velodrome z podobnym sentymentem jak Iworyjczyka. Jednak Batshuayi’a czeka jeszcze daleka i kręta droga do miejsca, gdzie był Didier.