Przeróżne scenariusze dla piłkarskich klubów pisze życie. Na jednym biegunie pojawiają się historie w stylu Gazelec Ajaccio, które pomimo przeciętnej kadry potrafi zaskakiwać i osiągać wyniki jakich chwile wcześniej by sobie nie wymarzyli. Z drugiej jednak strony czeka nieco bardziej gorzki smak futbolu i w pewien sposób przekonało się o tym Sochaux.

Sezon 2013/2014 staje się póki co dla tego klubu zamknięciem pewnej historii, choć tak naprawdę był to jeden krok ku zmianom jakie teraz widzimy w tym klubie. Właśnie tamten nieszczęsny sezon zakończył piękny romans z Ligue 1, który trwał nieprzerwanie od 66 lat. 38 kolejek z ogromną liczbą błędów, ale też morderczą walką do końca pod wodzą Herve Renarda, które na moment uciszyło Stade Auguste Bonal.

Tamten okres był również początkiem problemów Peugeota, czyli twórców całego projektu. Wszechobecny kryzys finansowy wraz z relegacją do niższej ligi musiał wprowadzić pełne kłopoty w funkcjonowaniu klubu, stąd też pozbyto się najlepszych graczy, by zyskać nieco pieniędzy. Mimo wszystko właściciele pozostali z klubem, wyczekując na natychmiastowy powrót do grona najlepszych ekip we Francji.

Drugoligowa rzeczywistość kosztowała jednak ekipę Sochaux-Montbeliard niezwykle dużo i okazała się zbyt ciężka. Na ławce trenerskiej zasiadł Olivier Echouafni, dla którego było to pierwsze tak poważne wyzwanie jako kierownika drużyny. Wcześniej prowadził tylko trzecioligowe Amiens, gdzie raz po raz notował remisy… jak się okazało przeniósł to również do wschodniej Francji. Był tylko jeden dłuższy moment w sezonie, gdy można było wskazywać Sochaux jako ekipę zdolną do awansu, wtedy na przestrzeni dziesięciu kolejek nie zanotowali żadnej porażki i awansowali na czwartą lokatę. Sezon skończyli jednak dopiero na jedenastym miejscu w tabeli, a nie ma co ukrywać, że do rywalizacji przystępowali jako jeden z głównych faworytów do awansu.

Mimo wszystko to inna wiadomość, która pojawiła się w sportowym świecie tego lata była trzęsieniem ziemi w regionie Franche-Comte. Peugeot postanowił zrezygnować z finansowania zespołu, który stworzyli przy własnej fabryce, tym samym grubą kreską oddzielając piękną historię klubu od momentu jego powstania. Nowymi właścicielami została chińska firma Ledus będąca w światowej czołówce sektora LED. 100% akcji klubu kosztował w tym przypadku 7 milionów euro.

Skoro zmiany to również pojawiło się nowe logo, zamiast symbolu Peugeota w centralnym jego miejscu zagościł lew będący niezwykle ważnym symbolem w chińskiej kulturze.

Rewolucji ciężko jednak dopatrywać się w kadrze zespołu, owszem odeszły takie postaci jak Yohann Pele oraz Edouard Butin, ale wydawało się, że i bez nich drużyna może funkcjonować. Echouafni do klubu ściągnął równie wiele doświadczenia w postaci Johana Ramare i Sekou Cisse, ale także nie zrezygnował z gry wychowankiem Ilaimaharitrą. Od samego startu tej drużynie zupełnie nie szło, tylko sześć kolejek na ławce wytrzymał Echouafni i został zwolniony z powodu braku zwycięstw i generalnie słabej dyspozycji.

Na pierwszy triumf w sezonie Sochaux czekało do kolejki numer dziesięć, osiągając to w debiucie pod wodzą Alberta Cartier. Nie był to jednak sygnał do optymizmu i serii zwycięstw, wciąż pojawiały się kolejne problemy. Brakuje w tej drużynie lidera w każdej formacji oraz tego, który mógłby pobudzić do gry cały zespół. Jedyne co można uznać za pewien pozytyw w tym zespole to gra defensywna, w szesnastu meczach stracili trzynaście goli i są w tej statystyce trzecią siłą w lidze.

Mniej pochwał na pewno należy się im za grę ofensywną, z bardzo prostego powodu, zdobyli zaledwie 8 goli w tym sezonie. Ich najlepszy strzelec – Karl Toko Ekambi ustrzelił tylko 4 bramki, a generalnie rzecz biorąc na listę strzelców wpisywało się tylko trzech piłkarzy. Jak to wygląda na tle innych? Najgorzej jak tylko się da, Sochaux ma obecnie najsłabszą ofensywę w lidze i nie może dziwić dopiero siedemnasta lokata w tabeli. Na dobicie dla nich jest jeszcze jedna kwestia, gdyby nie ujemne punkty dla Nimes na początku sezonu to Sochaux byłoby obecnie w strefie spadkowej, a przecież nie walka o utrzymanie była ich celem. Czy to czegoś nie przypomina? Istna drugoligowa kopia poczynań LOSC Lille.

Choć ich strata do liderującego Dijon nie wygląda jeszcze dramatycznie (17 pkt), biorąc oczywiście pod uwagę 22 kolejki do rozegrania, to ciężko wierzyć w to, że dołączą do walki o awans do Ligue 1. Zresztą logicznie rzecz biorąc powinni skupić się przede wszystkim na odbudowaniu pewnych fundamentów i mechanizmów potrzebnych do normalnego funkcjonowania. Nowy start w historię klubu nie wygląda imponująco, sam spadek do niższej ligi był dla nich niemal jak cios obuchem. Nawet jeśli z roku na rok walczyli do końca o utrzymanie w Ligue 1 to mieli jednak pewne zyski finansowe proporcjonalnie większe do siły rozgrywek.

Dziś w Sochaux wiele stoi pod znakiem zapytania… odległą sprawą pozostaje fakt, że nie jeden fan francuskiej piłki zobaczyłby ich z powrotem w pierwszej lidze.