Do końca kalendarzowego roku pozostały już tylko niecałe trzy tygodnie, do świąt zaś nieco ponad tydzień. W Ligue 1 – finito. Połowa sezonu jest już za nami, warto więc zatrzymać się na moment i pomyśleć, co utkwiło w naszych głowach przez tych kilkanaście tygodni.
Przede wszystkim, zapamiętam:
⇒ Fantastyczny początek Bordeaux. Trzy pierwsze spotkania, trzy zwycięstwa, 8 bramek strzelonych i zaledwie 2 stracone. Trener-debiutant, żółtodziób na francuskich salonach, który w mig zmienił szaraków w pretendentów w walce o najwyższe lokaty. Bordeaux pozycję lidera utrzymało do czwartej kolejki, w której zremisowali, tracąc pierwsze punkty w sezonie. Diabate i Rolan – ten duet, a nie Zlatan – Cavani, był na ustach wszystkich.
⇒ Kryzys Lille. Zerkamy w tabelę Ligue 1 po pięciu pierwszych kolejkach i widzimy, że zespół Rene Girarda z dumą przewodził na jej czele. Jedna bramka stracona to był powód do dumy dla ich kibiców. Trzy miesiące później, nastroje na północy Francji są całkiem odmienne. Ostatecznie, Lille na zakończenie rundy zajmuje 12 lokatę, jednak w poprzednich dwóch kolejkach zajmowali pozycję o trzy miejsca niżej. Gwizdy, buczenie, coraz niższa frekwencja, otwarta krytyka i brak wiary – kibice dokładają swoje. Lille, jako zespół z podium zeszłego sezonu, dziś nie łapie się do pierwszej dziesiątki.
⇒ Magia OM oraz OL. Połączyłem oba zespoły w jednym punkcie, bo zachwyciły mnie swoją grą w takim samym stopniu. Marsylia swój marsz świętowała od przejęcia pałeczki po Bordeaux, czyli od trzeciej kolejki – 8 zwycięstw z rzędu, każde w fantastycznym stylu, pozwoliło im objąć pozycję lidera. Lyon natomiast zachwycał od dziewiątej kolejki i zwycięstwa 3:0 nad Lille – po nim nastąpiły cztery kolejne zwycięstwa. Z jednej strony mieliśmy Gignaca, z drugiej Lacazette. Raz pisaliśmy o fantastycznym trio ofensywnych pomocników OM, innym razem o fenomenalnych wychowankach ze szkółki prezesa Aulasa. Dziś ciężko napisać, który zespół w swoim szczytowym momencie grał ładniejszą piłkę. Ja w każdym razie nie podejmuję się tego zadania.
⇒ Wassomania. Wielokrotnie przytaczałem niesamowite statystyki Duńczyka, który ma udział w dokładnie 50% bramek swojego zespołu. Absolutna gwiazda Evian, który w kilkanaście tygodni urósł do rangi jednego z najlepszych zawodników ligi.
⇒ Afera rasistowska. Szerzej o tej sprawie rozpisałem się w tym miejscu. Mówiąc skrótem – francuskie media przez kilka dni żyły wywiadem, jakiego udzielił Willy Sagnol, szkoleniowiec Bordeaux. W tymże wywiadzie szczerze i bez ogródek wytłumaczył swoje stanowisko w stosunku do zawodników pochodzenia afrykańskiego, zbierając cęgi opinii publicznej. Wszystko rozeszło się po kościach i hasła „rasista” odeszły w zapomnienie, gdy po jednej z bramek Cheick Diabate podbiegł do Francuza i wraz z innymi czarnoskórymi (mogę tak jeszcze napisać?!) zawodnikami pokazał wsparcie trenerowi.
⇒ Pogrom na Parc des Princes. W żadnym innym spotkaniu mistrz Francji nie pokazał takiej siły, w żadnym innym spotkaniu mistrz Francji nie odniósł tak przekonywującego zwycięstwa i wreszcie, w żadnym innym spotkaniu tego sezonu Zlatan Ibrahimovic nie ustrzelił hattricka. I nie, rywalem nie było Caen czy Evian, tylko Saint-Etienne, reprezentant Francji w europejskich pucharach, słynący przecież z solidnej i szczelnej defensywy.
⇒ Popis strzelecki Carlosa Eduardo. Pięć bramek w jednym spotkaniu, to wynik magiczny dla każdego napastnika. A jeśli taką ilość zdobył pomocnik?! Podziw tym większy.
⇒ Smutna trzecia kolejka. 14 bramek w 10 spotkaniach, najsłabszy rezultat tego sezonu. Wystarczy napisać, że w samych spotkaniach minionej soboty (pięciu) padło 20 bramek. Oby nigdy tak słaby weekend się nie powtórzył.
⇒ Puste trybuny AS Monaco. Wiem, wiem, to żadna Ameryka. Wszyscy wiemy, że w Monaco na trybunach panują pustki, dzieje się to od wielu lat. A jednak.. ten widok wciąż wywołuje smutek. Wicemistrz Francji z kilkoma naprawdę interesującymi zawodnikami nie jest w stanie przyciągnąć nawet 10 tysięcy kibiców na spotkanie (mam na myśli średnią, która oscyluje w granicach 8 tysięcy). Jeden z najmniejszych stadionów Ligue 1 (Stade Luis II pomieści ledwie 18 tysięcy widzów) notuje najniższą frekwencję w lidze. A wszystko to otoczone wielkimi pieniędzmi.
⇒ Zwolnienie Makelele. Francuz był od zawsze jednym z moich ulubionych zawodników. Defensywny pomocnik, który stawiany jest jako wzór do naśladowania na tej pozycji. Stąd też ściskałem kciuki za jego powodzenie na stanowisku szkoleniowca Bastii. Niestety, Claudio Mekele był pierwszym i jedynym do tej pory trenerem Ligue 1, który stracił pracę w tym sezonie.
⇒ Sędziowskie babole. Wiele tego było, zaczynając od czerwonej bramki dla Cavaniego za domniemaną prowokację względem kibiców rywali, po wszystkie niesłusznie podyktowane lub niepodyktowane rzuty karne. Co weekend jeden z arbitrów staje na linii ognia, biorąc na swoje nazwisko solidną stertę krytyki. Przykro tylko napisać, że jest to krytyka.. zasłużona. Sędziowanie we Francji stoi na bardzo niskim poziomie. W tym sezonie mieliśmy dziesiątki dowodów.
⇒ Czerwona kartka dla Brandao. Jeden z najgłupszych momentów w historii francuskiej ligi. Brandao, czekając w holu na Thiago Mottę po zakończonym spotkaniu, uderzeniem „z byka” połamał nos pomocnikowi PSG, a następnie, jak spłoszona wiewiórka, uciekł w kierunku własnej szatni. Efekt? Wielomiesięczne zawieszenie przez komisję dyscyplinarną, grzywna w wysokości 20 tysięcy euro (to akurat kpina, że tak mało) oraz zsyłka do więzienia na okres jednego miesiąca. Warto było? Chyba nie.
⇒ Spięciu na linii Labrune – Bielsa. O tej sprawie możecie przeczytać tutaj. Argentyński szkoleniowiec przychodząc do Marsylii dostał kilka zapewnień oraz obietnic, które następnie nie zostały respektowane. W wyniku tego, a przede wszystkim niezadowalającego okienka transferowego, Marcelo Bielsa na jednej z konferencji prasowych mocno skrytykował prezydenta Olympique, grożąc odejściem po sezonie. Po kilku dniach panowie podali sobie rękę, jednak smród pozostał do dziś.
⇒ Zalaniu stadionu Montpellier. Przykre wiadomości doszły do nas na przełomie września oraz października. Stade de la Mosson, a więc obiekt, na którym zawodnicy Montpellier Herault rozgrywali zazwyczaj swoje spotkania, został kompletnie zalany powodzią, jaka zaskoczyła to miasto. Efekt? Zespół rozgrywa swoje spotkania na stadionie rugbystów i tylko człowiek z kompletnym brakiem wyobraźni nie jest w stanie domyśleć się, jak wygląda jakość murawy, szczególnie w grudniu..
⇒ Rajdy Ntepa. W Polsce przy nazwie Rennes automatycznie włącza się lampka z napisem Grosicki. We Francji, na pierwszy ogień idą nazwiska Toivonena oraz Ntepa, a w zasadzie, głównie tego drugiego. Reprezentant młodzieżówki Francji zdobył 6 bramek i zanotował 4 asysty, a przede wszystkim, zyskał szacunek każdego oglądającego francuską ligę. Szybki, błyskotliwy, z nienaganną techniką pomocnik, który bez kompleksów i zastanawiania wielokrotnie ośmieszał defensywę swoich rywali. Będą z niego ludzie.
P.S W tym momencie chciałbym szczerze pogratulować ekipie Stadu du Ray, która na półmetku sezonu piastuje pozycję lidera w naszej wirtualnej zabawie Fantasy Ligue 1. Do końca sezonu jeszcze kawał czasu i wciąż mam nadzieję na złapanie kontaktu z czołówką, więc uważajcie!
Share the post "Runda jesienna Ligue 1"
- Google+
Komentarze
komentarz
OLek says
Dodalbym kilka slow o wychowankach OL, jak naprzyklad Nje, Ferri, Fekir, Umtiti, Tolisso czy Benzia. Lyon w jednym meczu wystawil az osmiu wychowankow!! To się chwali!
kakaesiak_OL says
Kuba czemu upierasz się, że połowa sezonu za nami, skoro została jeszcze jedna kolejka? Zostanie ona rozegrana w najbliższy weekend.
Jakub Golanski says
Matematyka o trzeciej w nocy nabiera mocy i trudności..
Piotrek says
Ja mam tutaj podobne odczucia co OLek. Warto podkreślać to co dzieje się z Lyonem. OL naprawdę zadziwia w tym sezonie. Młodzież pokazuje się z niesamowitej strony. Lacazette jest wręcz genialny. Ten piłkarz co sezon robi ogromne postępy. Niesamowicie rozwinął się Fekir. To materiał na światowej klasy pomocnika. Coraz lepszy jest Benzia. Świetny jest młodziutki Umtiti, a przecież są jeszcze Tolisso, Ferri czy Nje, którzy również grają systematycznie. Lyon naprawdę pod tym względem jest chyba fenomenem na skalę światową.