Po raz pierwszy w tym sezonie w jedenastce kolejki L’Equipe zabrakło zawodników PSG. Zasłużenie, bowiem z AS Monaco spisali się znacznie poniżej oczekiwań, a w szczególności Cavani. Mamy za to duet Gourcuff – Ben Arfa, dwóch synów marnotrawnych. Jeszcze Diarra i byłby piękny komplet.

Zacznijmy od PSG – oni tak naprawdę grali dobrze w pierwszej połowie. Uważam, że dobrze weszli w spotkanie. Okazało się także, że bramka Zlatana Ibrahimovica nie padła z pozycji spalonej i powinna zostać uznana. Parę sytuacji miał także Cavani, który przynajmniej raz powinien zdobyć bramkę, szczególnie po akcji z prawej strony i dośrodkowaniu Marquinhosa. Trzeba jednak pochwalić formację defensywną AS Monaco, która była jej największym atutem w zeszłym sezonie. W obecnym sezonie co prawda stracili już sporo bramek, ale akurat w tym spotkaniu pokazali się naprawdę z bardzo dobrej strony. 

Widzimy jednak, że te dni świętowania po spotkaniu z Troyes – różne spotkania, wieczorne kolacja, ogólne rozluźnienie – jednak nie służą zawodowym zawodnikom, którzy jeszcze są w trakcie sezonu i dobrze, że ta porażka zdarzyła się w tym momencie. Takie jest moje odczucie, myśląc w perspektywie Ligi Mistrzów. Gdyby wygrali z Monaco mogliby pomyśleć, że można wszystko – że można balować, że można świętować, a spotkania i tak będą zwyciężać. Ta porażka jednak otworzyła im oczy i sprowadzi ich na ziemię. Pozwoli im się zmobilizować. 

Wracając do duetu Gourcuff – Ben Arfa to jednak przypadkiem Gourcuffa jest tym bardziej wyjątkowym, dłużej wyczekiwanym. Trafił do jedenastki kolejki i wreszcie zdobył bramkę, a nawet dwie. Był w zasadzie głównym konstruktorem zwycięstwa w Marsylii. Poprzednim razem w barwach Rennes – w klubie, w którym trenował od małego – zanotował trafienie w lidze niemal dziesięć lat temu! A Ben Arfa udowodnił, że Nicea bez niego, a z nim w składzie to jest zupełnie inna drużyna. Nie było go przez pewien okres i zespół się męczył – wrócił i od razu zmienił obraz gry zespołu. On robi różnicę, co widzieliśmy przy obu bramkach. 

Dużo pochwał po spotkaniu PSG – AS Monaco zebrał trener gości, Leonardo Jardim, który zdecydował się postawić na piątkę obrońców w formacji defensywnej, dzięki czemu gospodarze walczyli z murem i przegrali. Zresztą, idąc dalej w chwaleniu szkoleniowca, to co Leonardo Jardim robi w AS Monaco jest nieprawdopodobne. Wyniki ponad miarę, ponad nazwiska, które posiada. Czy w perspektywie awansu do Ligi Mistrzów i zajęciu drugiego miejsca w AS Monaco dojdzie do wzmocnień składu, czy dalej będą kontynuować politykę „sprzedaj drożej, kup taniej”?

Nie. Fundusze nie będą wydane, bo polityka klubu jest jasna -muszą sprzedać kilku zawodników co sezon, by zrównoważyć budżet. Mówi się nawet o kwocie 100 mln euro!

Zobaczmy, że większość zawodników, którzy grali w spotkaniu z PSG, jeszcze dwa lata temu – a nawet rok temu! – nie byli nawet w zespole lub też siedzieli na rezerwie. Tam dochodzi do wielu przetasowań, nieustannych zmian. I wielkie brawa dla Jardima, bo faktycznie potrafi wykorzystać tych młodych zawodników, a po sprzedaniu najlepszych zawodników umiejętnie poukładać zespół i odnosić dobre rezultaty.

Wychodzi na to, że nie ma co się przyzwyczajać do twarzy w Monaco, bo i tak po krótkim czasie zostaną sprzedani. A szkoda, bo zawodnicy jak Bernardo Silva czy Joao Moutinho mogliby być twarzą tej ligi. Ale biznes to biznes.

Moutinho jest twarzą tej ligi. I pamiętamy, że gdyby nie kontuzja, którą odniósł w poprzednim sezonie być może już wcześniej odszedłby z klubu. Ale to prawda, można się spodziewać, że czterech – pięciu zawodników odejdzie. Bernardo Silva jest na celowniku wielu klubów, może być pierwszym. Jest młody i ma wielki potencjał.

Nieprawdopodobny kwadrans na Velodrome. Szokujący. 0:3 po pierwszych 15 minutach, a dodatkowym smaczkiem jest to, że właśnie przez kwadrans miał trwać protest kibiców, którzy o tyle przyszli spóźnieni na mecz..

.. to znaczy kibice byli na stadionie, przyszli na czas, następnie zaczęli gwizdać i wyszli na samym początku. Oczywiście nie wszyscy, część czekała na zewnątrz, część wychodziła. I w zasadzie kiedy wrócili, było już po meczu. 

I są dwa punkty, które chciałem w związku z tym poruszyć. Pierwszy – to co powiedział Labrune, a więc zamiast zapewniać o walce, skarżył się w mediach, że nie ma pieniędzy. Przecież on, jako dyrektor, powinien te pieniądze kreować. I dwa – powrót Abou Diaby’ego, długo wyczekiwany powrót zawodnika. Jak Pan widzi przyszłość tego zawodnika? Bo to, że wrócił, to już jest fakt dokonany, ale to jego pierwsze spotkanie w tym sezonie i nie wiadomo, jak zachowania się klub czy sam zawodnik względem kontraktu.

Nie można robić dwóch rzeczy jednocześnie – sprzedawać najważniejszych zawodników i budować silną drużynę. Zobaczmy, ilu zawodników on sprzedał. Może gdyby utrzymał ich wszystkich lub przynajmniej część, zespół odnosiłby dobre rezultaty w Lidze Mistrzów i do budżetu klubu wpłynęłoby znacznie więcej pieniędzy? Ale tak się nie stało i jest to problem wszystkich klubów z Francji, z wyjątkiem PSG. 

Może gdyby Robert Dreyfus żył to inwestowałby więcej pieniędzy w klub, bo on interesował się piłką nożną i był fanem drużyny? Natomiast kobieta, która rządzi klubem, tych pieniędzy nie chce już dawać. Kilka błędnych decyzji podjęto w Marsylii, z zachowaniem wobec Bielsy jako największym z nich – widzimy, jaka jest różnica we frekwencji na trybunach. Teraz, a kiedyś. Kolosalna różnica. Choćby te pustki w spotkaniu z Rennes. I te pustki nie generują zysków.

A co do Abou Diaby’ego, to on przede wszystkim powinien skupić na graniu. To w tym momencie powinno być dla niego najważniejsze. 3800 dni czekał na to, by zagrać z powrotem w Ligue 1, ostatnim razem było to 22 października 2005 roku (Nicea – Auxerre). A 665 dni bez lidze w ogóle, gdy zagrał w angielskiej lidze. Więc widzimy, jak długi okres czasu był poza grą. I dobrze, że trener pomału go wprowadza do zespołu, bardzo ostrożnie podchodzi do jego występów, choć, jak wiemy, Diaby wolałby grać w pierwszej jedenastce. Ale po takiej przerwie? Potrzeba czasu. 

Bordeaux próbowało, co prawda bardzo leniwie, atakować na bramkę Bastii i pod koniec spotkania wreszcie się udało zdobyć bramkę. Niestety, wszystko na nic bo dwie minuty później doszło do wyrównania. Chciałbym zapytać o dwójkę napastników tej drużyny, Crivelliego oraz Diabate. Czemu ten drugi, który jest najskuteczniejszym napastnikiem drużyny, często przesiaduje na ławce? Często jak wychodzi w pierwszym składzie jest bohaterem.

Też tego nie rozumiem. Diabate to bardzo dobry zawodnik, który jak jest w formie, to strzela seriami. Być może kwestia jego ciężkiego charakteru ma tutaj pewne znacznie, bo wiemy, że potrafi być buntowniczo nastawiony? Dziwię się, że tak często ląduje na rezerwie. Po pierwsze, tak jak było wspomniane – jest najlepszym strzelcem, a tego brakuje Bordeaux; a po drugie on mógłby fajnie uzupełniać się z Crivellim. Tym bardziej, że w ostatnim czasie kompletnie przepadł Thomas Toure, który zapowiadał się na ciekawego zawodnika. Niestety, ten sezon ma słaby. 

Crivelli – Diabate. Moim zdaniem, ten duet mógłby naprawdę prezentować się ciekawie i nie rozumem, dlaczego trenerzy nie chcą to sprawdzić. Obaj są dobrzy, więc niech obaj grają! A Diabate powinien zdecydowanie grać więcej i częściej, przede wszystkim właśnie jako najlepszy strzelec. 

W spotkaniu „o sześć punktów” pomiędzy Guingamp, a Reims lepsi okazali się gospodarze, zwyciężając 1:0 dzięki bramce Sankhare. Są to niezmiernie ważne punkty w perspektywie walki o utrzymanie i aż chce się powiedzieć, że Guingamp mocno przybliżyło się do utrzymania, mając już na swoim koncie 38 punkt. Jednak zerkając w terminarz zobaczymy, że nie ma tam słabych przeciwników. Została sama śmietanka – nie licząc Montpellier, same zespoły z pierwszej dziesiątki.

To prawda. Trzydzieści osiem punktów to tylko cztery mniej od tego magicznej liczby 42 punktów, jak się mówi gwarantującej utrzymanie w lidze. Aczkolwiek myślę, że w tym sezonie może być ich potrzeba więcej, jeśli te zespoły z dołu będą co chwile wyrywać punkty sobie nawzajem.

Statystyki mówią jedno – 25,4% posiadania piłki, co jest najniższym wynikiem ze wszystkich zespołów Ligue 1 w tym sezonie. Typowy zespół grający na kontry. Dodatkowo widzieliśmy to choćby w ostatnim spotkaniu właśnie z Reims, że ci oddali ponad 20 strzałów, a Guingamp tylko cztery, z których padła jedna bramka. I to bramka nie dzięki akcji zespołowej, a indywidualnej zagrywce Sankhare. 

Końcówka będzie niezwykle ciekawa i tak jak zostało wspomniane, Guingamp ma najcieższy kalendarz z zespołów z dołu. Będą musieli się spiąć. Z Reims zrobili bardzo dobry wynik i chwała im za to. 

Troyes spada, to wiemy od dawna. Jednak kilka nazwisk z pewnością pozostanie w Ligue 1. Którzy zawodnicy, Pana zdaniem, zasłużyli sobie na transfer do lepszych klubów?

Przede wszystkim Jessy Pi i Corentin Jean, obaj są co prawda zawodnikami AS Monaco wypożyczonymi do Troyes. Ciekawie w ostatnich spotkaniach spisał się Karim Azamoum, który zdobył dwie bramki z Ajaccio. Ostatnio także moją uwagę swoją grą zwrócił Alois Confais. W większości młodzi zawodnicy. 

Jednak więcej nazwisk ciekawych nie ma. Troyes jako jedyny z beniaminków zanotował regres, podczas gdy i Gazelec Ajaccio i w szczególności Angers zanotowały progres, rozwinęły się i zanotowały krok do przodu. Troyes natomiast nie pokazało się z dobrej strony i ciężko wyróżnić poszczególnych zawodników.