Podsumowanie 25 kolejki Ligue 1 w rozmowie z trenerem Stefanem Białasem. Zapraszamy!

Vive la Ligue 1: Rolland Courbis to człowiek o największym szczęściu we Francji. Drugie zwycięstwo odniesione w doliczonym czasie gry, drugie po samobójczej bramce rywala. Trzeba jednak powiedzieć, że przez 90 minut gra Rennes była bardzo schematyczna, do bólu przewidywalna, bez większych zrywów.

Trener Stefan Białas: Tak, Rennes przed bramką samobójczą oddało tylko dwa celne strzały na bramkę Angers. Szczęście nie z tej ziemi, dwukrotnie identyczna sytuacja – drugi raz bramka samobójcza w pierwszej minucie doliczonego czasu gry zapewniająca trzy punkty. I to po słabej grze. Pamiętamy też niedawne spotkanie z Gazelec Ajaccio, gdzie do własnej bramki piłkę umieścił Filippi – wtedy Rennes także zagrało słabo. 

Pomimo faktu, że Rennes widnieje wysoko w tabeli, to punkty często zdobywa.. szczęśliwie. Widać, że nie są jeszcze do końca zgrani pod rządami nowego trenera. Rolland Courbis narzekał, że ostatnio grali co trzy dni i nie miał kiedy z nimi przepracować treningów. Teraz będzie nieco luźniej.

Wiemy, że Ben Arfa nie zagra przez przynajmniej 4-5 tygodni. Jest to oczywiście wielka strata dla Nicei, ale, właśnie, powstaje pytanie – jak wielka? Widzimy, że bez niego potrafili zremisować z OM i utrzymać w czołowej trójce, pierwsze podium na tym etapie sezonu od 1977/78. Widzieliśmy także, że Michy dalej nie potrafi się odblokować.

Zremisowali pomimo słabej gry w pierwszej połowie. Końcówka drugiej także była na korzyść Marsylii i tutaj Nicea, tak jak Courbis, miała sporo szczęścia, że nie straciła kolejnej bramki. Dużo szans miał zwłaszcza Michy Batshuayi, który już od ponad miesiąca nie strzelił bramki. Miał cztery – jak nie więcej – okazji, by przerwać indolencję strzelecką. Jest spora szansa, że trener da odpocząć swojemu pierwszemu napastnikowi i wpuści Fletchera, który przyszedł w tym okienku transferowym. 

Warto dodać statystykę jeszcze sprzed pierwszego gwizdka, że Nicea cztery z pięciu ostatnich spotkań z OM wygrała. To trudny rywal dla drużyny Marsylii. I jak widzimy, Nicea bez Ben Arfy daje sobie radę.

Nantes to drużyna, o której zawsze mówi się bardzo mało, która działa z dala od medialnego szumu, ale stale robi swoje i odnosi wyniki powyżej oczekiwań. Szóste miejsce, dwanaście spotkań bez porażki, awans do ćwierćfinału PF (Sochaux), a za tydzień Bastia, co może oznaczać awansem nawet na podium. Bez jednej, wielkiej gwiazdy, za to ze zbilansowanym zespołem pełnym kolektywizmu. 

Wzmocnienia, dokonane zarówno latem, jak i zimą, bardzo pozytywnie wpłynęły na zespół Der Zakariana. Pamiętamy o głośnej sprzeczce pomiędzy prezesem Kitą, a sztabem szkoleniowym – teraz się uspokoiło. Teraz w Nantes jest spokojnie. Nawet z kibicami sprawy zostały unormowane. A to już, jak wspomniano, dwunaste spotkanie bez porażki! Co prawda tylko cztery zwycięstwa i aż osiem remisów, no ale jeśli nie można zwyciężyć w spotkaniu, to trzeba je przynajmniej zremisować. 

Nantes grało z drużyną, która ma spore problemy w ofensywie. Pisało się o Warisie, który został wyrzucony z klubu po kłótni z trenerem, pisało się o skromnych 6 punktach w ostatnich 9 meczach, o Moukandjo, który w ośmiu ostatnich meczach nie zdobył bramki. Co prawda ten ostatni miał ostatnio kontuzje, lecz to wszystko się na siebie nałożyło. W sobotę Kameruńczyk się przełamał, zdobył bramkę z rzutu karnego i dla statystyki warto wspomnieć, że był to jedyny celny strzał Lorient w tym meczu! Wydaje mi się, że teraz klub z Bretanii lekko odpuszcza sobie ligę, koncentrując się na Pucharze Francji, gdzie doszli do ćwierćfinału i czeka ich spotkanie z Ajaccio. 

Troyes odniosło drugie zwycięstwo w sezonie, zwyciężając w spotkaniu o „sześć” punktów z Gazelec. Daje im Pan jeszcze szanse na wyrwanie się ze strefy zagrożonej spadkiem? Czy walka z wiatrakami?

Troyes już przygotowuje się na następną rundę, to nie ulega wątpliwości. A spotkanie zaczęli w najgorszy możliwy sposób, tracąc bramkę w 39 sekundzie. Wszystko się zmieniło od momentu zejścia obrońcy Gazelec, Brecheta. Zaczęły padać bramki dla Troyes. A Gazelec znowu wpadło w dołek, podobny w jakim było na początku sezonu. Najpierw było siedem porażek i trzy remisy, później jedenaście spotkań bez porażki, a teraz cztery przegrane i remis. Szkoda tego zespołu, ponieważ mając najmniejszy budżet, bardzo dobrze walczy. Teraz spadli do strefy spadkowej, którą upuściło Montpellier. Mam nadzieję, że się podniosą.

Lille, skoncentrowane w 100%, nie dało rady grającym na pół-gwizdka zawodnikom PSG – to niezbyt dobrze świadczy o tych pierwszych. Remis był wyczuwalny z daleka i faktycznie, w pełni zadowalał on ekipę gości. Jakby nie wierzyli, że z PSG można zwyciężyć. 

Nie zapomnijmy, że w ubiegłym sezonie w Paryżu Lille dostało szóstkę, co z pewnością mocno zapadło im w głowie (6:1). To mogło być głównym powodem, przez który goście nie wykorzystali tej szansy. Wydaje mi się, że inne drużyny zagrałyby na maksa i starałyby się stać pierwszą drużyną, która przerwie passę PSG bez porażki (obecnie 35 spotkań bez przegranej). Lille było jednak zadowolone z rezultatu i nie chciało się odsłonić, obawiając kontrataków PSG. 

Widać było też, że gospodarze myślami byli przy wtorku. Szansę dostał Cavani, drugi raz wychodzący w tym roku w pierwszym składzie, jednak jej nie wykorzystał. Miał dwie dogodne szanse na zdobycie gola, lecz fatalnie spudłował. Brawa dla Enyeamy, bohatera tego spotkania, który wybronił także stuprocentową okazję Jean-Kevina Augustina, sam na sam z bramkarzem.

Sobotni remis między tymi zespołami to pierwszy podział punktów w Paryżu w meczu ligowym od grudnia sezonu 2014/15. Natomiast dla Lille to trzynasty remis w tym sezonie – żaden inny zespół nie ma ich tak wielu.

I wreszcie, wisienka na torcie, a więc głośna sprawa Serge Auriera. Strasznie przykra sytuacja – przykra dla samego zawodnika, trenera, jak i całego klubu. Na trzy dni przed ważnym spotkaniem, takie głupie zachowanie (zwyzywał w sieci trenera oraz kolegów z drużyny). Jak teraz powinien zachować się zarówno trener, jak i reszta zespołu? 

W tej chwili jest wyrzucony z klubu, ma zakaz wstępu. Ale co warto także wspomnieć, to kwestia „shishy” we Francji i ludzi nieustannie ją palących. Taką shishę nie pali się na raz, to się spala powoli, przez godzinę. Ludzie są często w amoku, a palą po trzy-cztery dziennie. Nie wiemy, czy Aurier palił, lecz dymu było sporo. Zresztą, osoba, która obok niego siedziała, to jego dobry przyjaciel z Centre des Formation (szkółka piłkarska) z Lens. Zapowiadał się na niezłego zawodnika, ale niestety zmarnował talent. Obecnie występuje w rezerwach (!) zespołu Red Stars. 

Zawodnicy PSG nie chcą rozmawiać z Aurierem. Jaka powinna być reakcja wobec samego zawodnika ze strony klubu? 

To prawda, nie chcą go. On obraził każdego najważniejszego zawodnika PSG. Thiago Silvę, Zlatana Ibrahimovica, Salvatore Sirigu – o którym powiedział, że to kompletne zero – czy trenera.. To jest zbyt poważna sprawa i nie powinno się tego odpuścić. To może wpłynąć negatywnie na cały zespół. 

Właśnie, i teraz wyobraźmy sobie, że PSG jednak zechce sprzedać zawodnika. Jaki topowy zespół skusi się na zawodnika, który bezmyślnymi filmikami rozbija zespół.

Skuszą się. Zarówno rywale z ligi, jak i angielskie kluby. W Anglii bywają gorsze rzeczy. Wątpię, że pozostanie w PSG.

W tym momencie jest on zawieszony na okres jednego tygodnia, a dopiero później zdecyduje się o jego przyszłości. Jakie są możliwe scenariusze? Czekamy z transferem do lata, a tymczasem zawodnik trenuje w rezerwach?

Przepisy we Francji jasno mówią, że kontraktu z zawodnikiem nie można przerwać. Związki zawodowe mocno dbają o to, chronią piłkarzy. Mało tego – on musi trenować z piłkarzami zawodowymi. Nie może zostać odesłany do amatorów. Może za to zostać wysłany, np. do rosyjskiej ekstraklasy? Albo do Chin, gdzie wciąż trwa okienko transferowe.

Bardzo szybko dowiemy się o decyzji, ale myślę, że będzie negatywna. Zbyt wielu ludzi obraził. Zbyt wielki prestiż był narażony. Gdyby zdecydowali się pozostawić Auriera u siebie, to nie wiem, czy PSG będzie stać na to, by przejść Chelsea i utrzymać dobrą atmosferę w szatni. 

Szatnia jest najważniejsza. I jest możliwe, że przy pierwszej, możliwej porażce zespołu to Aurier będzie wiecznym kozłem ofiarnym. 

Oczywiście. Na konferencji prasowej przed spotkaniem z Chelsea można było zobaczyć twarz trenera Laurenta Blanca, który był totalnie zasmucony. Przejęty. 

Blanc go popierał. Blanc go wystawiał. Forował w pewnym momencie, pomimo świetnych występów Van der Wiela. A ten zrobił mu takiego psikusa. 

Do tego dochodzi sprawa z Luizem, co prawda już rozwiązana. Jednak w Paryżu przez kilka miesięcy była sielanka – zero zmartwień, zero problemów, ciągłe zwycięstwa. A nagle w jeden tydzień walą się fundamenty zespołu – prestiż trenera i dobra atmosfera. 

Kolejna taka awantura może spowodować, że Blanc, który nie tak dawno przedłużył kontrakt, straci autorytet szatni, straci posłuch u zawodników. Jeśli popełni błąd, tak się może zdarzyć.