Wracamy z podsumowaniami weekendu na Vive la Ligue 1! Pierwsza kolejka Ligue 1 sezonu 2015/16 już za nami, spędzona, po raz pierwszy, wraz z nową stacją Eleven Sports. Jak wam się podobały komentarze Marcina Grzywacza, Patryka Mirosławskiego oraz Michała Zawackiego? 

10 spotkań, 17 bramek, 37 żółtych kartek, cztery czerwone, jeden karny i.. Angers liderem – oto najważniejsze dane, jakie powinniśmy znać po pierwszej odsłonie nowego sezonu ligi francuskiej. Ligue 1 to liga pełna niespodzianek – wszyscy to znamy, wszyscy to wiemy, ale i tak warto ten fakt wspomnieć – tym bardziej, że porażki w pierwszej kolejce odniosły zespoły: Bordeaux, Saint-Etienne, Olympique Marsylii, Montpellier czy Rennes. Uff, dużo tego. Ale po kolei.

A wszystko zaczęło się w piątek, gdy o 20:30 na pięknym i nowoczesnym stadionie Stade Pierre Mauroy gospodarze Lille podejmowali nowych-starych mistrzów kraju. Mistrzów, którzy do tego pojedynku podchodzili bez dwóch największych gwiazd (Cavani, wybacz) – a więc bez Zlatana oraz nowego nabytku klubu, Di Marii. Czy rezultat spotkania mógł zdziwić? Absolutnie nie – zdecydowana większość osób spodziewała się zwycięstwa PSG i tylko romantycy wierzyli w magię pierwszego dotyku nowego trenera Lille, Herve Renarda. Co jednak dało do myślenia, to przebieg tego pojedynku – od pierwszy minuty Lille było drużyną, jeśli nie lepszą, to przynajmniej równą mistrzom kraju, oddając dużą ilość strzałów oraz zakładając bardzo dobry pressing na całej przestrzeni boiska. Kiedy więc czerwoną kartką ukarany został w 28 minucie spotkania Adrien Rabiot rozum nakazywał, że od tego momentu, a szczególnie w drugiej odsłonie spotkania gospodarze mocno zaatakują ,wiedząc , że będą grać z przewagą jednego zawodnika przez ponad godzinę czasu gry. A, ku zaskoczeniu wszystkich, zawodnicy Lille.. jakby się przestraszyli. O dziwo, zaczęli spisywać się znacznie słabiej. Jak sam trener Herve Renard powiedział po spotkaniu:

Musimy być bardziej ambitni, bardziej wymagający. Wolałbym przegrać 5:0 z PSG, niż w ten sposób. Jak mamy stwarzać problemy dla rywali, skoro się ich boimy? To nie było PSG, to było 10-osobowe PSG!”. 

lucaaas

Sobotnie spotkania rozpoczęły się o tej samej porze, jednak jedno trwało znacznie, znacznie dłużej – mowa oczywiście o Marsylii i szokującej konferencji prasowej, po której dyskusje o powodach oraz konsekwencjach rezygnacji Bielsy trwały do rana. Marsylia przegrała? Jasne, okej, byli słabi, zdarza się. Ale Bielsa odszedł! A to znacznie bardziej boli fanów tej drużyny. Caen natomiast rozegrało naprawdę dobre spotkanie, a na szczególne pochwały zasłużyli skrzydłowi tej drużyny, Nangis oraz Bessat, którzy do momentu zmiany napędzali każdą akcję gości. No i jedyna bramka, jaka padła w tym meczu – klasa. Zdecydowanie najpiękniejsze trafienie weekendu. 

Największą jednak niespodzianką tej kolejki to w mojej opinii rezultat spotkania Montpellier z Angers, gdzie goście, będący beniaminkiem ligi, z łatwością pokonali czarnego konia obecnego sezonu. Jakim cudem? Duże znaczenie dla losów tego spotkania miała para środkowych obrońców, którą Roland Courbis wystawił na to spotkanie. Nie mogąc skorzystać z bardzo dobrze prezentującego się w zeszłym sezonie duetu El-Kaoutari – Hilton (pierwszy odszedł, natomiast drugi pauzuje za czerwoną kartkę), trener postawił na młodziutkiego Ramy Bensebaini oraz nominalnego prawego obrońcę, Mathieu Deplagne. I wyglądało to źle – brak zrozumienia, kiepskie krycie, proste błędy w ustawieniu. A ofensywa senna..

Senność? A, to zapytajcie tych kibiców, którzy pojawili się wieczorem na stadionie Troyes na pojedynku dwóch beniaminków. Zero bramek i tylko sześć celnych strzałów na bramkę..

Na brak emocji nie mogli za to narzekać kibice zasiadający na Allianz Riviera, gdzie miejscowa Nicea spotkała się z ekipą AS Monaco w derbach Lazurowego Wybrzeża. Czego tam nie było! Cztery zmiany w pierwszej połowie spotkania – spotkaliście się kiedyś z czymś takim? Największym pechowcem był Mario Pasalic, którego trener Leonardo Jardim ściągnął już w 25 minucie spotkania. Dodatkowo, siedem żółtych kartek i jedno czerwo; zmiany nastrojów – do przerwy wygrywali gospodarze, zaś po ostatnim gwizdku sędziego z trzech punktów cieszyła się ekipa AS Monaco. No, i to są prawdziwe derby! Szczególnym momentem spotkania była siódma minuta, kiedy Valere Germain strzałem z pola karnego otworzył wynik meczu, wcale się jednak z tego trafienia nie ciesząc – Francuz jest bowiem wychowankiem klubu z księstwa, z którego został w tym okienku transferowym wypożyczony. Bohaterem spotkania uznano Bernardo Silvę, który wszedł na boisko właśnie w miejsce wcześniej wspomnianego Mario Pasalica, z miejsca odmieniając grę gości, a w drugiej połowie zdobywając wyrównującą bramkę. Dziś czekała na niego nagroda – przedłużono z nim kontrakt do 2020 roku. 

bernardo silva

Do sporej niespodzianki doszło także na Korsyce, gdzie miejscowa Bastia zwyciężyła z Rennes 2:1. Co jednak zastanawia bardziej od wyniku to taktyka gości, którzy wystawili pięciu obrońców przeciwko jednej z najsłabszych drużyn w tej lidze. Philippe Montanier lubi zaskakiwać, ale pięciu obrońców na Bastię? Przecież u nich w ataku występuje dziadek Brandao (zresztą nawet nie ukończył tego spotkania, dostając czerwoną kartkę w 78 minucie meczu) i nikt więcej. Na Korsyce mieliśmy ten sam scenariusz co w Nicei – do przerwy jedna drużyna cieszyła się z prowadzenia, a po ostatnim gwizdku sędziego druga. Kamil Grosicki wszedł w 66 minucie spotkania, jednak na niewiele się to zdało. Rennes znów, tak jak w poprzednim sezonie, rozpoczyna od porażki (wtedy 0:2 z Lyonem).

Trzy niedzielne spotkania przyniosły trzy duże zaskoczenia. Porażki odniosły dwie drużyny reprezentujące Ligue 1 w eliminacjach do Ligi Europy, czyli Saint-Etienne oraz Bordeaux, natomiast wicemistrz kraju, Olympique Lyon, po bardzo słabym spotkaniu zremisował z gośćmi z Lorient. 

W Saint-Etienne dużym zaskoczeniem była obecność Jonathana Bamby w linii ataku, jako pierwszego napastnika tej drużyny. Wielu kibiców nawet nie kojarzyło dobrze tego zawodnika, ponieważ wystąpił on do tej pory w zaledwie trzech spotkaniach Ligue 1, nie wyróżniając się niczym szczególnym w żadnym z nich. I tak samo zaprezentował się w niedzielę – nic szczególnego. Dlatego w 61 minucie trener Christophe Galtier zmienił go za Nolana Roux, o występie którego można napisać.. niewiele więcej. Saint-Etienne ma kłopot z napastnikami i wszyscy to widzą. A w Tuluzie to właśnie napastnicy odgrywali główną rolę w tym pojedynku – Wissam Ben Yedder oraz Martin Braithwaite zanotowali po bramce, zapewniając swojej drużynie trzy oczka.

braithwaite

Bohaterem drugiego spotkania, czyli pojedynku Bordeaux z Reims, był 19-letni Grejohn Kyei (nazwisko z trzech samogłosek i jednej spółgłoski?), który wchodząc na murawę w 63 minucie, gdy jego drużyna przegrywała 0:1, pomógł jej ostatecznie zwyciężyć 2:1, notując dwie kluczowe asysty. Grejohn, który we wtorek będzie obchodzić swoje 20 urodziny, wykręca całkiem niezłe statystyki w lidze francuskiej: 4 spotkania, jedna bramka oraz dwie asysty. Natomiast jeden Khazri to za mało, by Bordeaux zaczęło wygrywać – Diabate, Toure, Saivet oraz Roland muszą pokazywać znacznie więcej.

I wreszcie, na samym końcu, spotkanie Olympique Lyon – Lorient, które, rozgrywane w niedzielny wieczór, zapowiadane było jako hit tej kolejki. Ale.. hit bez dobrych aktorów to nie hit, bo ilu zawodników możemy tak naprawdę pochwalić za dobry występ? Guerriero czy Meslouba z Lorient? Naciągane. Umtitiego? Lepiej, gdyż uratował swój zespół przed stratą bramki, ale wciąż naciągane. Jedynie Lecomte zasłużył na szczere pochwały w tym spotkaniu, zaliczając bardzo dobry występ przeciwko wicemistrzom ligi. Zresztą, nie ma co się dziwić, ponieważ jak donosi Opta Jean:

Benjamin Lecomte obronił 133 strzałów w Ligue 1 w sezonie 2014/15, więcej niż jakikolwiek inny bramkarz. Ściana.

A sympatycy klubu z Lyonu zastanawiają się, co się dzieje z Beauvue oraz Lacazette. Każdy z nich wygląda kompletnie bez formy, a o ich współpracy najlepiej nie pisać, ponieważ tej współpracy nie ma. Ani w sparingach, ani w ligowym spotkaniu. Na domiar złego, Alexandre Lacazette musiał przymusowo zejść z boiska z powodu bólów w dolnej partii kręgosłupa. Trener Hubert Fournier od razu uspokoił, że to nie jest groźny uraz. 

Ale żeby już w pierwszej kolejce uspokajać kibiców? Nie tak to miało wyglądać.