„Dwa lata w piłce nożnej to przepaść” – pisał ostatnio na łamach Vive La Ligue 1 Kuba Golański. Francuska liga dostarcza więcej tego przykładów niż jakakolwiek inna. Piłkarze rozwijają się, eksplodują i błyskawicznie opuszczają nadsekwańskie podwórko, a ich miejsce zaraz zajmują kolejne talenty, których nazwiska w świadomości obserwatorów wielkiej piłki zameldują się za 2-3 sezony. Jednym z graczy, którzy wzięli się za wypełnianie próżni po ostatnim eksporcie gwiazd jest magik z Bordeaux, Wahbi Khazri.

Serca fanów Ligue 1 urodzony na Korsyce Tunezyjczyk podbija już od ponad trzech lat – odkąd zameldował się z Bastią w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dał się od tego czasu poznać jako niezwykle wszechstronny ofensywny pomocnik: odważny drybler, błyskotliwy kreator i efektowny strzelec. To typ zawodnika, jakiego zawsze ogląda się z przyjemnością. Stale aktywny, szukający widowiskowych rozwiązań. W dodatku jego charakterystyczna sylwetka i sposób poruszania się sprawiają, że mimo całkiem słusznego jak na dziesiątkę wzrostu (182 centymetry) na boisku zdaje się być piłkarzem kieszonkowych rozmiarów – a filigranowi czarodzieje zawsze robią swoimi popisami wrażenie i budzą sympatię.

Idące w parze z efektowną grą Khazriego liczby imponują tylko odrobinę mniej. Na uwagę zasługuje zwłaszcza 13 goli i 13 asyst w 62 pierwszoligowych meczach w świeżo wypromowanej do Ligue 1 i okupującej sam środek tabeli Bastii. W teoretycznie silniejszym Bordeaux, do którego Wahbi przeniósł się przed rokiem, poprawił się w swym debiutanckim sezonie tylko nieznacznie: z 9 golami i 8 asystami w 33 meczach wypracował średnią nieco ponad jednej wykreowanej bądź strzelonej bramki na dwa spotkania. W gorszym świetle stawiały go jednak dotychczas bardziej szczegółowe statystyki. Próżno było szukać nazwiska reprezentanta Tunezji w ligowym „top 10” speców od kluczowych podań czy najskuteczniejszych dryblerów – przegrywał w podobnych klasyfikacjach nie tylko z gwiazdami PSG, OM i OL, ale też z pomocnikami Lorient (Mesloub) czy Caen (Feret, Kanté).

W tym sezonie Khazri najwyraźniej wszedł na kolejny etap rozwoju. Przede wszystkim podkręcił efektywność – po 11 kolejkach ma już na koncie 4 gole oraz 5 asyst i pod oboma względami jest najlepszym piłkarzem Bordeaux. Ponadto jest teraz drugim posyłającym najwięcej kluczowych zagrań zawodnikiem Ligue 1, a średnia kreowanych przez niego okazji strzeleckich wzrosła w porównaniu do minionych rozgrywek dwukrotnie – z 1.5 do 3.27 na mecz. Dla porównania: najlepszy w sezonie 2014/15 Dimitri Payet kreował w każdym spotkaniu średnio 3.72 szansy.

Skoro padło nazwisko Payeta – Khazri wygląda dziś na kogoś, kto mógłby od zaraz przywrócić Marsylii choć część odsprzedanego do West Hamu błysku. Niestety dla OM, taki transfer wydaje się piekielnie mało prawdopodobny. Przenosząc się z Bastii do Bordeaux 24-latek z pewnością liczył na sportowy awans, zaś znalazł się w zespole od kilku sezonów stojącym w miejscu, uzupełnianym niewystarczająco jakościowymi zawodnikami. Gdyby frustracja niską pozycją i marnymi perspektywami Żyrondystów miała Wahbiego pchnąć do ucieczki, to raczej nie do klubu pogrążonego takich kłopotach jak OM. Jeżeli mielibyśmy z jakiegoś powodu nazywać pomocnika z Korsyki „nowym Payetem”, to tylko dlatego, że niebawem może się po niego zgłosić jakiś zespół Premier League, który pozazdrości West Hamowi doskonałego nabytku rodem z Ligue 1.

Niejeden fan Ligue 1 oczyma wyobraźni widział Khazriego w koszulce lepszego od GdB klubu jeszcze przed tym sezonem. Jeszcze kilka tygodni równie efektywnej gry lidera Les Girondins i tak kontrastującej z nią postawy kolegów może sprawić, że ta wizja już niebawem stanie się rzeczywistością, a Bordeaux kilkakrotnie pomnoży wydane przed rokiem na transfer pomocnika dwa miliony euro.