Po piątkowym spotkaniu Paris Saint-Germain z Bordeaux kibice tej pierwszej drużyny mogą czuć się nieco rozczarowani. Po wypunktowaniu 3:0 AS Monaco w 4. kolejce, apetyty sympatyków Paryża były bardzo duże, liczyli oni na wysokie zwycięstwo na własnym boisku, tym bardziej, że przerwa reprezentacyjna spowodowała krótki rozbrat z meczami ulubionej drużyny. Komentarze po meczu z Monaco, jakoby stołeczny zespół był w najlepszej formie od przejęcia klubu przez katarski fundusz tylko podgrzewały atmosferę. Co tym czasem otrzymaliśmy w piątkowy wieczór? Grad bramek, choć nie do jednej siatki i mecz bramkarskich błędów. Najwięcej jednak oberwał Kevin Trapp, główny winowajca utraty punktów przez Paris Saint-Germain, który po swoim drugim fatalnym błędzie wolałby chyba zapaść się pod ziemię.


Jest 31. minuta meczu Paris Saint-Germain – Girondins Bordeaux. Paryżanie prowadzą 1:0. Mamy rzut rożny dla Żyrondystów. Do narożnika z piłką podchodzi Khazri, dośrodkowuje na bliższy słupek, głową uderza Saivet, piłka tańczy w rękach Trappa i wpada do siatki. Gol zapisany zostaje jako bramka samobójcza bramkarza. Trapp wydaje się być zaskoczony całą sytuacją. Już trzy minuty później pięknym strzałem z rzutu wolnego popisuje się Cavani i stołczeni znów wychodzą na prowadzenie. Wydaje się, że Niemiec może zapomnieć o całej sytuacji, nieco się rozluźnia. W 77. minucie Henri Saivet otrzymuje drugą żółtą kartkę, co daje w konsekwencji czerwoną i musi opuścić boisko. Wydaje się, że przy takim obrocie spraw nic nie może się wydarzyć i PSG „dowiezie” rezultat do końca. Piłkarze Blanc spokojnie rozgrywają piłkę, Marquinhos wycofuje ją pod pressingiem do Trappa. Ten przyjmuje futbolówkę, nie widząc (?) biegnącego w jego kierunku Wahbiego Khazri. Długo przymierza się do podania do najbliższego zawodnika. Za długo. Khazri obiega bramkarza, przechwytuje wypuszczoną lekko piłkę, Trapp przewraca się, a napastnik Bordeaux umieszcza piłkę w pustej bramce. Trapp klęczy, kamera pokazuje Salvatore Sirigu. Obie sytuacje można obejrzeć tutaj. Tytuł filmu bardzo wymowny – Le cauchemar de Kevin Trapp – Koszmar Kevina Trappa.

Przenieśmy się nieco w czasie. Mamy 8 lipca 2015. PSG ogłasza piłkarskiemu światu zakontraktowanie nowego bramkarza, Niemca Kevina Trappa, w dniu jego 25. urodzin. Jest to pierwszy transfer Paryżan. Bardzo szybko pojawiają się komentarze na temat celowości tego transferu. Jedni biorą stronę Niemca, wytykając błędy i niedoskonałości w grze dotychczasowej „jedynki” – Salvatore Sirigu. Inni z kolei uważają transfer za zbędny wydatek pieniędzy na pozycję, którą zespół ma dobrze obsadzoną, a doświadczony Włoch jest dla nich niekwestionowanym liderem w paryskiej bramce. Jeszcze w dniu ogłoszenia transferu, 25-letni były bramkarz Eintrachtu Frankfurt stawia się na pierwszym przedsezonowym zgrupowaniu PSG w Austrii. Już w pierwszym meczu podczas letnich przygotowań, z Wiener SK, przebojowy zawodnik staje między słupkami bramki zespołu trenera Laurent Blanc. Decyzja ta wydaje się być słuszna, nowego zawodnika trzeba ograć z zespołem, podczas gdy Sirigu przebywa na przedłużonym urlopie po meczach w reprezentacji. Nowy bramkarz dostaje od trenera 68. minut, pokazując w tym czasie głównie dobrą grę nogami (zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet lepszą niż Sirigu), ponieważ na tle o wiele słabszego rywala nie może wykazać się umiejętnościami czysto bramkarskimi. PSG wygrywa 3:0 i szykuje się do odlotu na turniej International Champions Cup w Ameryce Północnej. Sirigu wraca w międzyczasie do kadry. Jednak pomimo jego obecności, w pierwszym meczu turnieju z Benficą, Blanc desygnuje do gry Trappa, sadzając Włocha na ławce rezerwowych. Przez 66. minut gry Trapp pokazuje kilka dobrych interwencji, w szczególności jedną, zapadającą w pamięć paradę, ratującą zespół przed stratą gola. W kolejnym meczu z Fiorentiną również to Niemiec rozpoczyna mecz w wyjściowej jedenastce, ponownie zmienia go Sirigu w 66. minucie. W spotkaniu z Manchesterem United Kevin Trapp rozgrywa już pełne spotkanie.

1 sierpnia PSG gra pierwsze spotkanie o stawkę. W bramce Paris Saint-Germain ponownie staje Kevin Trapp, a nie Salvatore Sirigu. Takie ustawienie jest zapowiedzią tego, że to Trapp, a nie Sirigu będzie numerem jeden. Stary wyga, Salvatore niemal bez walki zostaje odesłany na ławkę rezerwowych, a Trapp z miejsca, po przyjściu do nowego klubu dostaje miejsce w składzie. Taki stan rzeczy potwierdza spotkanie inauguracyjne Ligue 1, w którym PSG mierzył się z Lille. Niemiec między słupkami staje się już pewniakiem. Decyzja ciężka i można rzec, że nieco krzywdząca dla doświadczonego Włocha, jakim jest Sirigu. Nie przez przypadek w końcu Salvatore Sirigu jest drugim bramkarzem reprezentacji Włoch, gdzie w bramce wciąż rządzi Buffon. Trener Blanc jednak podejmuje ją i bierze za nią odpowiedzialność. Nie można się tutaj z nim kłócić, bo Trapp nie jest bramkarzem gorszym od Sirigu. Na swoją markę zapracował w Eintrachcie, gdzie wielokrotnie pokazywał duże umiejętności. Kolejne mecze w lidze nie są dla Trappa łatwe, bowiem sytuacji do obrony nie ma wiele i musi zachować koncentrację na – być może jedyną – szansę dla piłkarzy przeciwnika. 25-latek radzi sobie jednak bardzo dobrze i konsekwentnie w każdym meczu wykazuje się refleksem, broniąc trudne zagrania i ratując zespół przed utratą gola. Tak było w spotkaniu z Montpellier, kiedy wybronił świetne uderzenie głową Bensebainiego, po którym nie jeden golkiper byłby zmuszony do wyciągania piłki z siatki. Tak było w spotkaniu z Monaco, kiedy z ogromną łatwością wyłapał bardzo dobre uderzenie El Shaarawy’ego.

Co więc stało się w spotkaniu 5. kolejki z Girondins Bordeaux? Jak to możliwe, że tak dobrze spisujący się bramkarz zawalił na całej linii, przy obydwu bramkach dla gości? Czy zabrakło pewności siebie? Przecież nie był to jego debiut w drużynie. Czy może więc poczuł się zbyt pewnie? I czy Laurent Blanc podjął błędną decyzję przy wyborze bramkarza? Czy to Sirigu powinien być numerem jeden? To pytania, na które ciężko udzielić odpowiedzi. Wielu kibiców po tym meczu natychmiast „przejechała się” po Trappie niczym walcem, żądając jednocześnie powrotu Sirigu między słupki. I takie prawo kibiców. Na szczęście to nie oni odpowiadają za ustawienie zespołu. Na pewno nie warto skreślać piłkarza po jednym nieudanym spotkaniu. Należy pamiętać również o wspaniałej interwencji, którą uratował PSG przed stratą gola. Została ona przyćmiona i niewielu o niej pamięta, ale ona była i była bardzo spektakularna. Nie mam wątpliwości, że trener Blanc powinien w obecnej sytuacji zdecydowanie postawić na podłamanego Trappa, co pozwoli mu odbudować utraconą pewność siebie i odzyskać zaufanie. Jestem niemal pewny, że tak zachowa się francuski szkoleniowiec. Patrząc na prawie płaczącego Kevina Trappa po fatalnym błędzie, przez który padła bramka wyrównująca dla Bordeaux, było mi go najzwyczajniej w świecie żal. Czytając jego oświadczenie na facebooku w trzech językach, w którym przepraszał za swoje fatalne zachowanie, było mi go ponownie żal. Wracając jeszcze do Salvatore Sirigu. Włoch nie może siedzieć na ławce. Jest mimo wszystko za dobry, aby tam przesiadywał. Przy olbrzymim natłoku meczów jakie rozegra w tym sezonie Paris Saint-Germain i on zdąży zagrać, ale wydaje się, że po sezonie, a może nawet już w zimie odejdzie do innego klubu. Być może za szybko z niego zrezygnowano, ale powinien to zrobić.