Serdecznie zapraszam do przeczytania wywiadu z trenerem Stefanem Białasem. Jest to pierwszy tekst z serii wpisów podsumowujących weekend z francuską Ligue 1 . 


Vive la Ligue 1: Marcelo Bielsa postarał się, żeby niezależnie od wyników spotkań minionej kolejki, to on był tematem numer jeden w prasie francuskiej. Jak pan skomentuje odejście szkoleniowca z Olympique Marsylia?

Należy przede wszystkim rozgraniczyć dwa fakty – pierwszy to taki, że kibice Olympique Marsylia od początku byli zachwyceni trenerem Bielsą – był pupilem trybun, zawsze oklaskiwany, zawsze adorowany. Drugi fakt to taki, że kibice nigdy do końca nie akceptowali decyzji kierownictwa klubu. I tutaj należy wyciągnąć wnioski samemu – to właściciele i zarząd klubu byli zawsze wygwizdywani, między innymi z powodu przeprowadzanych transferów nie na miarę Marsylii. Powodem dla którego Bielsa odszedł z klubu było wtorkowe spotkanie z przedstawicielem klubu oraz adwokatem Margarity Louis-Dreyfus (właścicielki klubu), na którym padła propozycja zmian w kontrakcie, na które Bielsa nie chciał się zgodzić.

Najgorsze, że Argentyńczyk w czwartek na konferencji prasowej nic o tym nie wspomniał, czyli na spotkanie z Caen wyszedł ze świadomością, że chwilę później złoży pisemną dymisję, którą przygotował już w piątek. To jest bardzo skomplikowana sytuacja. Marsylia to zresztą specyficzny klub, w którym wystarczy maleńka iskierka, ponieważ wszyscy tam siedzą na prochu. Pamiętamy, że Didier Deschamps, który uzyskał fantastyczne rezultaty, zdobywając sześć tytułów dla Marsylii (w tym tytuł mistrzowski po 18 latach przerwy, trzy puchary ligi francuskiej oraz dwa superpuchary) także pożegnał się z klubem w kiepskim stylu. Marsylia, jak już wspominałem, to specyficzne miejsce i tutaj wszystko odbywa się inaczej, niż w innych klubach.

W takim razie kto, pana zdaniem, byłby najlepszym kandydatem do zastąpienia Bielsy? Trener z Francji, czy wręcz przeciwnie? Kibice od dawna skandują o powrót Erika Geretsa do klubu.

Z tego co wyczytałem to oni się skupiają nie na trenerach francuskich, a zagranicznych. Wymieniani byli między innymi Juergen Klopp oraz Di Matteo, którzy są na ten moment wolni. Pamiętajmy, że Vincent Labrune od początku chciał stworzyć Olympique Marsylia na wzór Borussi Dortmund. Więc mając teraz możliwość zatrudnienia Kloppa..

Z tymże klub musiałby wyłożyć znacznie większe pieniądze na transfery, bo wydaje mi się, że Niemiec nie przyszedłby do drużyny, która ma taki skład jaki ma w tej chwili OM, bo nie jest to skład na pierwszą trójkę, takie odnoszę wrażenie; a po drugie Juergen Klopp to za poważny trener, żeby rozpoczynał z marszu. To jest trener, który sam chce przygotować drużynę do sezonu, a nie mając materiał, który ktoś przygotował za niego – a tak obecnie jest w Marsylii. Bardzo trudno jest więc powiedzieć, kto będzie nowym szkoleniowcem OM, bo w każdej chwili mogą wyciągnąć jakiegoś asa z rękawa. 

Jak dużym osłabieniem dla Marsylii jest rezygnacja Argentyńczyka? Czy odejście Bielsy z Marsylii może, w jakimś stopniu, wyjść klubowi na dobre, mając na uwadze jego nietypowe podejście do pewnych kwestii?

Choć piłkarze byli za trenerem, a wielu nawet warunkowało swoje pozostanie w klubie tym, czy Bielsa przedłuży kontrakt, to jednak jego niektóre metody nie były na rękę zawodnikom. Mowa tu o bardzo ciężkich treningach, z których Bielsa słynie. Część z nich po początkowym, udanym okresie, gdy byli na pierwszym miejscu w tabeli, zaczęła się buntować w okresie zimowym: że za dużo pracują, że treningi za ciężkie.. To był w pewnym stopniu policzek dla Bielsy i wtedy duża część osób zaczęła przypuszczać, że nie przedłuży kontraktu z klubem.

Zaskakującym jest dzisiejszy wywiad udzielony przez Dimitri Payeta w którym przyznał, że był bardzo zadowolony z minionego roku, ponieważ w tym okresie miał największą przyjemność z gry w piłkę nożną – a pamiętamy historię z grudnia, kiedy to przed ostatnim meczem rundy jesiennej Payet obijał się na treningu i Bielsa wyrzucił go do szatni, a w dodatku rozkazał wyjechać wcześniej do domu. Zawodnik oczywiście z początku się obraził, ale wrócił na treningi po nowym roku i stał się zawodnikiem pierwszego składu.

Angers, Bastia, Caen czy Reims – te drużyny zwyciężyły w pojedynkach z Montpellier, Rennes, Marsylią oraz Bordeaux, natomiast Lorient zremisowało z Lyonem. Który rezultat jest pana zdaniem największą niespodzianką minionej kolejki?

Montpellier, jeśli mnie pamięć nie myli, ukończyło zeszły sezon na siódmym miejscu, a więc bardzo blisko strefy pucharowej i wiele osób spodziewało się, że to właśnie ten zespół może włączyć się do walki o wielką czwórkę, jaką jest PSG, Monaco, Lyon oraz Marsylia. Natomiast to co się stało, czyli zwycięstwo Angers, które wróciło do Ligue 1 po 22 latach przerwy, zaskoczyło wszystkich. Angers ma bardzo solidny skład i należy docenić pracę, którą tam stopniowo wykonują: wybudowali ośrodek szkolenia piłkarzy zawodowych, nowy stadion oraz budynek klubowy, także te podstawy są tam dobrze ułożone, a prezes klubu – Said Chabane, urzędujący od 2011 roku – jest człowiekiem, który bardzo rozsądnie i świadomie buduje drużynę. I wydaje mi się, że Angers może być tym beniaminkiem, który nie spadnie z ligi.

Drugą wielką niespodzianką było Reims, które przegrywało do przerwy w Bordeaux, a ostatecznie cieszyło się z trzech punktów. Trzeba pamiętać, że Reims w poprzednim sezonie miało najgorszą obronę w lidze, z 66 straconymi bramkami na koniec, natomiast Bordeaux to drużyna ze znacznie większym budżetem, która będzie ocierała się wokół pierwszych sześciu pozycji w tabeli, tak jak to było w ubiegłym sezonie.

Miałem właśnie zapytać o Bordeaux, ponieważ w Skarbie Kibica przygotowanym dla Przeglądu Sportowego wspominał Pan o wąskiej kadrze tego klubu, która może być kłopotliwa przy łączeniu spotkań w Lidze Europy oraz Ligue 1. I faktycznie, w miniony weekend porażki doznało zarówno Bordeaux, jak i Saint-Etienne. Czy to przypadek, czy możemy się spodziewać pewnej regularności po czwartkowych spotkaniach w LE?

Nie, to nie jest przypadek. Obie drużyny, nie mając tak dużego budżetu jak wspomniana wielka czwórka i przede wszystkim, szerokiego składu, będą miały problem w łączeniu spotkań w pucharach i lidze. Saint-Etienne jest zespołem, gdzie na budżet w wysokości 65 mln około połowę z tego dostali z praw do transmisji telewizyjnych za ubiegły sezon. Tuluza w niedzielę moim zdaniem zasłużenie wygrała z Saint-Etienne po dwóch pięknych stałych fragmentach gry, a Tuluza też jest drużyną, gdzie na budżet 30 mln aż 18 mln lub 19 mln dostają z praw do transmisji telewizyjnych. Widzimy więc, że tak niskie budżety Bordeaux oraz Saint-Etienne to zdecydowanie za mało, żeby mieć grupę 20-23 równorzędnych zawodników, co dawałoby możliwość gry na dwóch frontach bez większych strat.

Zresztą pamiętamy jak rewelacja poprzednich rozgrywek Ligue 1, drużyna Olympique Lyon, w sytuacji gdy rozgrywała spotkania w środku tygodnia, potrafiła przegrać na swoim stadionie z Lens, natomiast potem, jak już wrócili do grania tylko jednego spotkania w tygodniu, to większość tych młodych zawodników tak okrzepła, że byli nie do zatrzymania, będąc niemal do końca zagrożeniem dla Paris Saint-Germain. A zresztą, mówiąc o kadrze zespołu Paris Saint-Germain, to transfer Angela Di Marii spowoduje, że nie tylko będą nie do przejścia w lidze, ale wydaje mi się też, że wreszcie przekroczą próg, o którym od dawna marzą, czyli 1/4 Ligi Mistrzów.

Skoro mówimy o PSG jak Pan sądzi, transfer Di Marii przesądzi o tym, że na ławkę usiądzie jeden ze skrzydłowych, czy raczej dla tego pomocnika szykowane jest miejsce w środku pola w zastępstwie zastanawiającego się nad odejściem Thiago Motty?

Przede wszystkim transfer Di Marii daje możliwość do elastycznego wyboru taktyki w przypadku walki na różnych frontach. Natomiast ważna sprawa – Thiago Motta nie może odejść z klubu. Widzieliśmy, jak zmieniła się gra, gdy ten zawodnik wszedł na murawę w drugiej części spotkania z Lille, gdy jego zespół grał w dziesiątkę – jak potrafił regulować grę i jak ważny jest to zawodnik dla drużyny paryskiej. Zresztą, można to było wyczytać w sobotnim L’Equipe, że Rabiot swoim występem zrobił promocję dla Thiago Motty, a ten drugi stworzył sobie jeszcze większy problem, żeby z taką grą móc odejść z klubu. To jest zbyt ważny zawodnik. A pozycja Angela Di Marii będzie zależeć od przeciwnika, koncepcji trenera oraz taktyki zespołu.

Christophe Galtier zaskoczył wszystkich, wystawiając na szpicy w meczu z Tuluzą młodziutkiego Jonathana Bambe. To nie jest piłkarz, którym Saint-Etienne może postraszyć defensywę rywali i w Lidze Europy i w Ligue 1..

Tak, Christophe Galtier był bardzo niezadowolony z powodu rewanżu z zespołem rumuńskim, gdzie w pierwszym meczu gładko pokonali ich 3:0, natomiast skompromitowali się przed własną publicznością, przegrywając 1:2. Trener chciał więc trochę zmienić i wydaje mi się, że nie wytrzymał ciśnienia. Chciał postraszyć swoich zawodnik i koniec końców przypłacił to porażką. Tuluza wygrała zasłużenie, a Saint-Etienne jakby nie mogło się odnaleźć. 

Kłopoty z linią ofensywną ma także Olympique Lyon, gdzie współpraca pomiędzy Lacazette oraz Beauvue nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażali kibice. Zarówno w sparingach, jak i pierwszym spotkaniu ligowym nie było widać porozumienia pomiędzy tymi zawodnikami. Jak powinien zachować się w tym momencie trener Fournier – trzymać ten duet razem czy jednak szukać innych rozwiązań?

Tutaj przede wszystkim należy znaleźć podłoże słabej gry Olympique Lyon w ostatnim okresie, a podłożem jest to, że status zawodników, którzy grali w klubie w ubiegłym sezonie za, maksymalnie, 20-30 tysięcy miesięcznie, się diametralnie zmienił. W tej chwili Tolisso, mający najniższy kontrakt z tych dobrych zawodników, otrzymuje 180-200 tysięcy miesięcznie. To znaczna podwyżka. Ci piłkarze zmienili status i dosyć szybko ze  skromnych wychowanków klubu stali się gwiazdami, więc atmosfera w szatni nie jest już taka, jak była w poprzednim sezonie. To była zgrana grupa, gdzie jeden drugiego dopingował,  a teraz patrzą kto ile zarabia: ty dostajesz 200 tys., ja dostaję 250 tys., Lacazette w tej chwili 375 tysięcy.. Oni zaczęli w tej chwili patrzeć, kto ile zarabia i tym młodym organizmom potrzeba teraz czasu, by z powrotem wrócili na ziemię.

Atmosfera nie jest dobra i do momentu, w którym to zrozumieją i zabiorą się do pracy, a także zaczną patrzeć na siebie z tym samym szacunkiem co wcześniej, to mogą stracić jeszcze kilka punktów. Pamiętamy, że w zeszłym sezonie Lyon nie musiało się przygotowywać do europejskich pucharów i po czterech kolejkach ligowych zajmowali czwarte miejsce od końca, potrzebując czasu na odpowiednie dotarcie się, tak teraz potrzebują tego samego, ale z całkiem innego powodu. Lyon straci sierpień więc na docieranie się.

Czyli sądzi Pan, że kwestia słabszej formy Lyonu spowodowana podwyższą finansową większości zawodników to jest stan przejściowy?

Tak, to stan przejściowy, kwestia zmiany statutu tych zawodników z normalnych chłopaków na gwiazdy. Oni muszą to przetrawić. To są młodzi ludzi i to przejdzie.

I ostatnie pytanie: jak Pan, jako były trener, skomentuje zachowanie Leonardo Jardima, który ściągnął w 25 minucie spotkania z Niceą młodego Mario Pasalica, najwyraźniej z powodu słabej gry tego zawodnika? Czy to nie odbije się negatywnie na psychice tego chłopaka, dla którego był to debiut w Ligue 1?

Leonardo Jardim zachowywał się w ten sposób już w zeszłym sezonie. Problem drużyny Monaco jest w tym, że to jest bardzo młoda drużyna – owsem, mają doświadczony szkielet, ponieważ jest Carvalho, jest Toulalan, jest Raggi czy Moutinho – ale większość zawodników jest bardzo młodych i muszą najpierw znaleźć wspólny język. Poznać się. Jardim już w ubiegłym sezonie ściągał zawodników w pierwszej połowie, którzy mu nie pasowali lub nie realizowali założeń przedmeczowych. Derby Lazurowego Wybrzeża z Niceą to są bardzo ważne mecze, a przegrywać od siódmej minuty i to po golu Valerego Germaina, który jak pamiętamy jest wychowaniem klubu z Monaco i spędził w nim całą karierę, a w dodatku będąc jej najlepszym strzelcem wprowadziły ten klub z drugiej ligi do Ligue 1.. trzeba było coś zmienić. To nie jest nowość u Jardima. AS Monaco to młody zespół, głodny sukcesów, a wyjść z 0:1 na 2:1 w derbach Lazurowego Wybrzeża to pokaz siły.

Wiele zależeć będzie też od konfrontacji w eliminacjach Ligi Mistrzów z drużyną Valencii – jeśli zwyciężą, to wszystko będzie zgodnie z planem, jeśli jednak AS Monaco odpadnie z rozgrywek, co przecież może się zdarzyć, ci młodzi zawodnicy mogą się podłamać psychicznie i potrzebować czasu, by wrócić na odpowiedni tory.