Czegoś takiego jeszcze nie widziałem – trzy czerwone kartki w przeciągu sześciu (dosłownie!) minut, z czego żadna, w moim mniemaniu, podyktowana słusznie. Sędzie Nicolas Rainville był główną postacią i zarazem antybohaterem tego widowiska, psując nam radość z oglądania zmagań piłkarzy, którzy przez ostatnie 10 minut snuli się po boisku bez większej ochoty na dalszą grę w piłkę. Wynik i zwycięzca do zapomnienia, jednak praca sędziego pójdzie w świat i będzie szeroko komentowana w mediach. Już wiecie, dlaczego na MŚ w Brazylii zabrakło francuskich arbitrów?
Spekulacje o słuszności pracy sędziego i większe dywagacje na ten temat zostawiam chcącym w to brnąć, zaś sam chciałbym się skupić na losach obu drużyn. Lens przegrało, zostając w strefie spadkowej, jednak co gorsze dla trenera Antoine Kombouare, z powodu kartek wypadło mu dwóch kolejnych zawodników. I tak wąska kadra beniaminka została jeszcze mocniej osłabiona, a tę ubogość mogliśmy widzieć w wejściu debiutanta, 20-letniego Abdoul Ba, szerzej nieznanego środkowego obrońcy, którego nazwisko nie znalazło się nawet na koszulkach Lens. Brak transferów, kontuzje i wykluczenia – jeśli dobrze policzymy, szkoleniowiec ma do dyspozycji grupę 18-20 zawodników, z których aż pięciu nie wystąpiło w więcej niż 20 spotkaniach w Ligue 1. Nie jest to sprawiedliwa walka, nie jest. Pozytywy? Niewiele. 18 miejsce, wątły budżet, szczupła kadra meczowa, zła prasa i kiepska forma to wszystkie anty. Mają za to.. kibiców. 70,5 tysiąca ludzi, zasiadających dziś na Stade de France, stworzyło fantastyczną oprawę i atmosferę, za co trzeba im podziękować i docenić. O wiele przyjemniej, nawet w telewizji, ogląda się spotkania, w tle których słychać głośne śpiewy, gromkie brawa i doping przez całe 90 minut. Kibice, klasa. Jednak oni nie zapewnią utrzymania w sezonie.
Zawodnik meczu? Maxwell. Brazylijski lewy obrońca zdobył przepiękną bramkę z blisko 40 metrów, lobując słabo interweniującego bramkarza Lens, a także zaliczył pośrednią asystę, tj. po jego akcji i kluczowym podaniu do Cavaniego, sędzia gwizdnął rzut karny, później skutecznie wyegzekwowanego przez Urugwajskiego napastnika. Doliczmy do tego dziesiątki akcji przeprowadzonych lewą flanką i dobrą asekurację z tyłu, a wyjdzie nam Max jak za najlepszych lat.
Głód bramki i pragnienie jej zdobycia przez Edinsona Cavaniego jest olbrzymi. Tak wielki, że zawodnik gotów był wyżebrać wymusić rzut karny, by następnie móc zamienić go na bramkę. Napastnik, który słynął przecież z iście precyzyjnej skuteczności, papieskim opanowaniu i zabójczym wykończeniu, dziś jest tylko cieniem samego siebie z przeszłości. W pierwszej połowie miał dwie stuprocentowe okazje, a jednak obie zmarnował – jeśli wydajesz 64 miliony euro na napastnika to oczekujesz, że takie okazje będzie wykorzystywał. Nie odmówię mu, że się nie stara. Nie odmówię mu, że nie próbuje. Ale z obecną formą, nie zasługuje na występy w pierwszym składzie.
Zresztą, znamiennym było to, że PSG mając Zlatana, mając Cavaniego, mając Lavezziego czy Lucasa, mecz kończyło z Bahebeckiem na szpicy, jako najbardziej wysuniętym napastnikiem. Ironia losu, bo przecież latem zeszłego roku wszyscy zachwycaliśmy się patrząc na skład klubu z Paryża, że mają najgroźniejszą parę środkowych napastników. Dziś jeden jest kontuzjowany, drugi jak gra, to irytuje.
Bahebeck wykorzystał okazję daną mu przez Laurent Blanc, który gdy kilka tygodni temu wpuszczał młodego Francuza do podstawowej jedenastki, wyglądał, jakby sam nie wierzył w słuszność tego ruchu. Dziś możemy napisać, że dobrą formę prezentowaną w czasie sparingów na początku lata (4 bramki w 4 spotkaniach) oraz w młodzieżowej reprezentacji Francji, przeniósł na francuskie boiska, zachwycając wielu dziennikarzy. Z Lens nie błyszczał, zgoda, nie był źródłem wielu akcji i nie stwarzał większego zagrożenia dla rywali, jednak okres, w którym pojawiał się na boisku w ostatnich tygodniach, należy podsumować pozytywnie. Nie ma strachu, że w razie kontuzji Lucasa i Lavezziego nie będzie kim grać na skrzydłach.
Gorzej natomiast prezentuje się środek obrony, którego dziś tworzyła para Motta – Camara. Podsumuję to najprościej, jak się da: bogaty klub, który wydał 50 mln euro na Davida Luiza, 40 mln euro na Marquinhosa oraz 42 miliony euro na Thiago Silvę, zmuszony jest wystawić na środku defensywy starego, niechcianego przez kibiców rezerwowego oraz środkowego pomocnika.
Tak jak napisałem na początku tekstu, dzisiejszy wynik nie miał większego znaczenia. Zwyciężył ten, kto miał zwyciężyć. Znacznie ważniejsze zdają się być pytania, stawiane dziś obu szkoleniowcom.. Dla Kombouare są to wątpliwości odnośnie szans na utrzymanie i strach o wąską kadrę. Dla Blanca to kwestia rotacji składem i przywrócenia do życia napastnika, o którego zabijało się pół Europy.
Share the post "Sędziowskie babole zabiły mecz"
- Google+
Komentarze
komentarz
Dodaj komentarz