Tak, to prawda, noc cudów ogarnęła Francję w środę. Niespodziewany wtorek przekształcił się w sensacyjną środę. Bo przecież porażki Ajaccio, Bastii czy Sohaux z drugoligowcami można jeszcze wyjaśnić zbliżonym poziomem słabych ekip Ligue 1 do mocnych z Ligue 2, czy też odpuszczeniem rozgrywek Pucharu Francji przez tych pierwszych. Jak jednak wytłumaczyć to, co stało się na Stade Chaban-Delmas?! Girondins Bordeaux – drużyna broniąca to trofeum (!), dała się pokonać amatorom z 5 ligi.. Wszyscy znamy oczywiście historie o kopciuszkach, przeciwstawiających się klasowym ekipom, które pożerają ich pod każdym możliwym względem; jednak zdarza się to niezwykle rzadko i ciężko w to uwierzyć. Tym samym Bordeaux w niesławie opuszcza grono walczących o Puchar Francji, które było dla nich jedyną furtką dla zakwalifikowania się do europejskich pucharów.
Monaco pewnie przebrnęło do następnej rundy. Zwycięstwem 3:0 wykopali z głów piłkarzy 4-ligowego Monts Or Azergues marzenia o sprawieniu niespodzianki i wyeliminowaniu wielkiego klubu z Księstwa. Taki rezultat powinien więc sprawić, że wszyscy w klubie są szczęśliwi, prawda? Nie, nie prawda. Nikt w Monaco się nie uśmiecha, nikt nie cieszy się z tego zwycięstwa. Powodem jest groźna kontuzja, jaką nabawił się Falcao w starciu z obrońcą rywali. Pierwsza diagnoza – reszta sezonu spisana na straty, włącznie z Mistrzostwami Świata. Nie trzeba więc zgadywać, jak bardzo załamany jest sam piłkarz oraz wszyscy członkowie klubu. Co to dla nich oznacza? Na decydującą fazę sezonu tracą swojego najlepszego zawodnika, zostając z osamotnionym Emmanuelem Riviere na szpicy. Zarząd i trenerzy AS Monaco na pewno plują sobie teraz w brodę przez decyzję o oddaniu Laciny Traore na wypożyczenie do Evertonu, dosłownie dwa dni temu. Czy to oznacza, że wyścig o mistrzostwo Francji jest już rozstrzygnięty? Prawdopodobnie tak, bowiem Monaco było jedynym zespołem, które utrzymywało tempo narzucone przez mocarzy z Paris Saint-Germain. A bez swojej gwiazdy będzie im bardzo ciężko utrzymać dobrą formę, a tym samym wysoką lokatę.
Słowem o starciu Paris Saint-Germain z Montpellier – niesamowity pech przytulił się do zawodników Laurenta Blanca w tym spotkaniu. Całe spotkanie kontrolowali grę, utrzymywali się przy piłce, wypracowywali sobie mnóstwo okazji.. zabrakło jedynie ostatniego dotknięcia. Montpellier zaś zdobywało swoje bramki niespodziewanie, jakby od niechcenia. Oglądasz, patrzysz – wszędzie Paryżanie, non stop w ataku i nagle bum! Gol dla przyjezdnych. I tak dwukrotnie. Co jednak rzuciło się w oczy, to kontrast pomiędzy dyspozycją gospodarzy z Verrattim na boisku oraz bez niego. Niebo, a ziemia! Ostatnio mówiło się głośno o ściągnięciu Maty do zespołu z Paryża, brakuje im bowiem ofensywnego pomocnika, jednak teraz już niemal pewne, że tak się nie stanie. Może więc warto przyjrzeć się Cabelli? Od wielu miesięcy pokazuje, jak wiele potrafi.
P.S Dla Paris Saint-Germain była to pierwsza porażka na Parc des Princes od.. 14 miesięcy. Twierdza padła.
Dodaj komentarz