Zawód – 1.2) niemiłe uczucie, gdy ktoś / coś nie spełniło naszych oczekiwań.
Znacie to uczucie, prawda? Z pewnością każdy z wam przynajmniej raz to poczuł albo sprawił to komuś. Od tego nie ma ucieczki. Łączy się w to wszystko – praca, związek, przyjaciele oraz piłka nożna. Piłka nożna przede wszystkim. W futbolu uczucie zawodu pojawia się zawsze i wszędzie. Jest w nim każdego dnia, wystarczy się rozejrzeć.
Jak już wspomniałem wiele razy, jeden sezon w piłce nożnej to wieczność. To materiał na minimum trzy książki. Jazda w górę oraz w dół, raz zakrapiana winem z powodów radosnych (widzieliście Van Gaala?), a nieraz z ich przeciwieństwa. Sport i zawód (jako emocja) są jak brat i siostra – dorastają razem każdego dnia. Zerknijcie w gazety i policzcie, ile artykułów wychwala piłkarzy/trenerów/aktorów/piosenkarzy, a jaka ilość jest napisana z powodu niefortunnego zdarzenia, pechowej wpadki czy zgubnego wyniku spotkania.
W latach 80′ czy 90′ piłka nożna nie była tak dynamiczna. Nie mam na myśli samej gry, lecz całej otoczki. Media, agenci, plotki, to wszystko zaczęło się wraz z rozwojem internetu. Dziś przepływ informacji jest tak szybki, jak zmienne są nasze nastroje. Rano masz uśmiech na twarzy, lecz po drugiej kawie ten uśmiech spływa.
Dlaczego drążę ten temat? Poranny przegląd prasy, poranny przegląd informacji. Dzień jak co dzień. Dziś jednak zasypał mnie poważny grad spekulacji transferowych. Oho, zaczęło się, pomyślałem. Jednak w całym tym zalewie informacji (plotek?) wyczuć można było przede wszystkim.. plucie. Negatywne emocje. Zaczepki.
W futbolu, tak jak i w życiu codziennym, są dwa powody, dla których ktoś odchodzi z pracy. Pierwszy to taki, w którym to ty zawiodłeś, czyli nie wykonałeś planu, jaki tobie zarzucili lub zawiedli ciebie współpracownicy/zarząd i nie chcesz tam dłużej być. Drugi, o wiele rzadziej spotykany, to sportowy awans. Byłeś po prostu dobry i choć twoi pracodawcy ciebie chcą, a ty nigdy nie miałeś z nimi problemu, to połączenie ambicji i możliwości wypycha ciebie na sam szczyt. Pierwsze przykłady, który przychodzą do głowy? Mourinho z Porto do Chelsea, Fornalik z Chorzowa na selekcjonera kadry Polski, Romain Alessandrini z Rennes do OM. Nad resztą musiałbym się solidniej zastanowić.
Oczywistym jest więc, że tekst ten poświęcony jest tej pierwszej grupie, grupie osób, które zawiodły lub same poczuły zawód z danego powodu. Przykładów jest dziesiątki, a ostatnie tygodnie z L’Equipe czy France Football nie pozwalają od tych przykładów odpocząć. Pytanie jest więc: kto kogo zawiódł i dlaczego?
Kończy się romans Rene Girarda z Lille. To już pewne. Potwierdził to klub, czekamy jeszcze na potwierdzenie samego zainteresowanego. Romans ten zakończy się wraz z ostatnim meczem tego sezonu, czyli pojedynkiem z Metz. Dlaczego używam słowa romans i co jest powodem rozstania? Dwa sezony to wciąż romans, nie związek. I w te dwa sezony niewiele było miłości.
Edinson Cavani proponowany Juventusowi! Tak, wykrzyknik jest obowiązkiem. Jak przecież można dać szokujący news bez wykrzyknika na końcu?! Urugwajczyk to ma dopiero pecha. Strzelam, więc nie krzyczcie, ale na 365 dni w roku znalazłoby się może z 30 dni, kiedy żadna z gazet nigdzie go nie sprzedawała. Tutaj mamy zawód z obu strony – klubu, który ściągał armatę, która miała się nigdy nie zaciąć oraz zawodnika, który ściągany był w glorii gwiazdy, nie drugo-trzecioplanowej postaci.
Marcelo Bielsa to przypadek wyjątkowy. On narzeka, działacze narzekali, dosłownie temat rzeka. Zostanie? Odejdzie? Zostanie? Odejdzie? Skaczemy jak marionetki z pudła na pudło.
Jeśli już jesteśmy przy OM, to możemy pozostać tam na dłużej. Marsylia zasługuje na odmienny temat i tak też się niedługo stanie, jednak dziś pokrótce chciałbym uchylić rąbka tajemnicy i zwrócić uwagę, że.. tam naprawdę lubią rewolucje. Muszą lubić, bo jak inaczej wytłumaczyć coroczne akcje w stylu: „kupujemy 100 zawodników!”, „sprzedajemy 100 zawodników!”, „taak, zmieniamy trenera!”. Valbuena w zeszłym sezonie to był dla mnie transfer-zagadka. W tym roku ta bajka się powtarza. Gignac do Rosji? Cytując klasyka: „a komu to potrzebne? a na co to komu? a dlaczego?”. Ayew, Mandanda – to samo. Ci panowie akurat wybierają znacznie rozsądniejsze kierunki, jednak powtarza się ten sam pattern, ten sam wzór – czegoś im brakuje, coś im się nie podoba. Czują zawód w związku z klubem, który nie spełnia ich wymagań.
Klub nie spełnia ich wymagań? Pff, takich przykładów jest od groma. A N’Golo Kante, który pragnie wyrwać się z Caen? A Papa Djilobodji, którego oczka co rusz zerkają w kierunku Wysp Brytyjskich? A Aissa Mandi, o którym zrobiło się głośno z powodu zainteresowania ze strony Lyonu czy Max Gradel, który myśli podobnie jak Papa z Nantes (he he). Co z Mevlutem Erdingiem, który zmęczony Francją myśli o rodzimej Turcji?
A może przestańmy czepiać się klubu? Zamieńmy to. A co w przypadku, gdy to zawodnik nie spełnia wymagań klubu? Wtedy mamy nazwiska Gourcuffa (wciąż ubolewam), Cabaye’a, Roda Fanni czy Zacharie Bouchera (czego nie rozumiem). Wtedy pojawiają się Gianni Bruno, Joey Barton, Jean II Makoun czy Bahebeck. Wtedy się dzieje.
Moje nastroje przed okienkiem transferowym? Pozytywne, choć z nieblednącym i smutny przeczuciem, że więcej dobrych zawodników odejdzie z Ligue 1, niż do niej przyjdzie. Rozum nakazuje się przyzwyczaić, ale serducho wciąż nie potrafi. I jak co roku, czuję zawód.
Share the post "Kto kogo zawiódł?"
- Google+
Komentarze
komentarz
Dodaj komentarz