Podsumowanie piątej kolejki Ligue 1 z trenerem Stefanem Białasem.
Vive la Ligue 1: Interesuje mnie Pana zdanie na temat drużyny Montpellier – czy nadszedł już moment na zmianę trenera?
Stefan Białas: Miłość pomiędzy Rollandem Courbisem, a Louisem Nicollinem, prezesem klubu, ma wzloty i upadki i to już trwa od wielu lat. Obaj panowie są z południa i obaj mają żywiołowe charaktery. Wszystko zaczęło się od niespodziewanej porażki w pierwszej kolejce z zespołem Angers – nikt się tego nie spodziewał, a w szczególności Nicollin. Angers był debiutantem, beniaminkiem, a przyjechał do Montpellier i wygrał z drużyną, która w zeszłym sezonie zajęła 7 lokatę w tabeli, będąc blisko europejskich pucharów.
Nicollin od razu zarzucił Courbisowi, że jego zespół w okresie przygotowawczym rozegrał zaledwie dwa mecze towarzyskie, a na dodatek jeden z drużyną amatorską z rozgrywek piątoligowych, zresztą wygrany wysoko, bo aż 7:0. Courbis natomiast obawiał się, że mając słabą kadrę mecze towarzyskie mogą spowodować niepotrzebne kontuzje przed rozgrywkami i dlatego tych sparingów nie robił. To się bardzo nie spodobało prezesowi Loulou, który dał głośny wywiad dla lokalnej prasy mówiąc, że to był błąd. Trener Courbis znając charakter Nicollina nie poszedł z nim w niepotrzebną dyskusję w mediach, a wycofał się i ograniczył nawet swoje audycje w radiu francuskim. Powodem, dla którego Courbis nie wchodził w dyskusje była świadomość, że Loulou nie będzie miał innego wyjścia jak go zwolnić, a tego bardzo nie chciał. Z drugiej strony on sam ani myśli podać do dymisji, bo w grę wchodzą duże pieniądze.
Courbis wciąż ma nadzieję, że wszystko się spokojne ułoży. Ja uważam, że to nie jest jest czas na zmianę trenera, między innymi dlatego, że w podobnej sytuacji po pierwszych czterech kolejkach było w zeszłym sezonie Olympique Lyon, a pamiętamy, że zakończyło rozgrywki jako wicelider. Wydaje mi się także, że drużyna Montpellier po burzliwym początku będzie pomału wracać do dobrej dyspozycji i zacznie zdobywać punkty. Wiemy też, że drużyna prezesa Nicollina nie stoi za dobrze finansowo, a przedwczesna zmiana trenera wiąże się ze sporymi wydatkami.
A jak zapatruje się Pan na zapowiadany powrót Domenecha do klubowej trenerki po ponad 20 latach przerwy, który łączony jest właśnie z Montpellier?
Bardziej spodziewam się zatrudnienia Frederica Hantza, który ma dobrą opinię we Francji jako trener, niż Raymonda Domenecha, który w klubowej piłce w zasadzie dużo nie trenował. Jedynym epizodem były początki Lyonu, kiedy prowadził ten zespół przez cztery sezony na początku lat 90′ i wcale nie osiągnął wielkich rezultatów. Domenech od zawsze był selekcjonerem reprezentacji, nie trenerem klubowym – prowadził zarówno zespoły młodzieżowe Francji przez prawie dziesięć lat, jak i przez sześć lat dorosłą reprezentację. Pamiętam, że był jeszcze trenerem zaledwie drugoligowego FC Moulhouse, więc z klubami osiągał niewiele.
Zastanowiło mnie to, że wśród kandydatów nie było wymienione nazwisko Frederica Antonettiego i doszedłem do wniosku, że może to być kwestia charakteru.
Tak, obaj panowie, i Antonetti i Nicollin, są bardzo wybuchowi i dlatego ta kandydatura nawet nie wchodziła w grę. Cały czas by iskrzyło.
Z drugiej strony, Raymond Domenech nigdy nie miał i dalej nie ma dobrej opinii wśród mediów i ciekawiłaby mnie reakcja zawodników na jego osobę w szatni Montpellier.
Zawodnicy muszą grać na boisku – taka ich rola, natomiast Domenech jest bardzo egocentryczny i to jego osoba zawsze jest najważniejsza w klubie, co także mogłoby się kłócić z osobą Nicollina. Warto przypomnieć sobie co zrobił Domenech, gdy zaczął pracować z kadrą Francji – wypchnął doświadczonych zawodników jak Zidane, Thuram, czy Makelele. Nie do końca chciał z nimi współpracować, bo były to duże osobowości w szatni i mogliby pomniejszyć jego osobowość, jego autorytet. Gdy zobaczył później, że drużyna nie gra dobrze i może nawet nie awansować do MŚ, to poprosił każdego z nich o powrót. Wtedy zaczęto mówić nieoficjalnie, że to Zidane był trenerem kadry, a Domenech tylko figurował nazwiskiem.
Przejdźmy do Olympique Lyon, które traci Nabila Fekira na sześć miesięcy – jak Pan widzi ten zespół bez Francuza i czy w ogóle mogą się bez niego liczyć w walce o wicemistrzostwo (mistrzostwo, jak wspomnieliśmy wcześniej, jest zarezerwowane dla PSG)?
To jest bardzo duża strata. To katastrofa. Widzieliśmy to w spotkaniu z Caen, które wygrali 4:0, a Fekir pokazał się z bardzo dobrej strony zdobywając hattricka. Olympique Lyon ma duży problem – to czwarty mecz bez zwycięstwa na Stade de Gerland, tak słaba seria pojawiła się dopiero za czasów Puela..
Początek poprzedniego sezonu mieli ciężki z powodu spotkań eliminacyjnych do europejskich pucharów, a początek obecnego jest trudny, ponieważ zawodnicy zmienili swój status, o czym też już mówiliśmy wcześniej (tutaj). Z zawodników o niskich zarobkach przeszli na wysokie kontrakty. Do tego przyszło kilka nowych nazwisk – Claudio Beauvue, Mathieu Valbuena, Mapou Yanga-Mbiwa, czy Rafael. Ci zawodnicy od razu weszli w cykl meczowy, bez wcześniejszego ogrania się, treningów z zespołem.
Nabil Fekir był takim zawodnikiem, który – moim zdaniem – jeżeli chodzi o akcje ofensywne, był zdecydowanie lepszy od Lacazetta. Lacazette zdobywał bramki, jednak to Fekir był graczem który powodował, że publiczność się grzała, że akcje miały rytm. Był najlepszym ofensywnym zawodnikiem Lyonu.
Długa kontuzja Fekira sprawia kłopot nie tylko w lidze francuskiej, gdyż mogą stracić kilka punktów, ale także w Lidze Mistrzów, gdzie będą walczyć o drugie miejsce. Bez Fekira wydaje się to mniej prawdopodobne.
Naturalnym zastępcą Fekira jest Mathieu Valbuena – gdyby postawić obu Francuzów obok siebie to na dzień dzisiejszy który jest zawodnikiem o wyższych umiejętnościach?
Trudno powiedzieć. Valbuena ma spore doświadczenie, a Fekir to młodość, to żywiołowość, nieprzewidywalność. Dodatkowo Fekir jest zawodnikiem lewonożnym, a nie wiedzieć czemu kibicom bardziej podobają się lewonożni piłkarze. To jakaś magia lewej nogi. Trudno jednoznacznie stwierdzić, który z nich jest lepszy, natomiast uważam, że tworzą bardzo dobry duet, który może dobrze się uzupełniać – potrzebują tylko więcej oficjalnych meczów.
Co Pan myśli o sytuacji Kamila Grosickiego w zespole Rennes? Grosik po dwóch świetnych meczach w reprezentacji Polski wrócił do drużyny i usiadł na ławce rezerwowych – Montanier uparł się na taktykę 3-4-1-2 lub 3-4-2-1, w której nie ma miejsca dla typowych skrzydłowych. Jakie ma szanse na grę?
Szanse są, natomiast problem polega na tym, że jest zawodnikiem mało skutecznym. Kamil przyszedł w tym samym czasie co Paul-Georges Ntep i mają podobną ilość rozegranych spotkań, natomiast Francuz ma znacznie więcej bramek na koncie. Ntep po 47 spotkaniach ma ich na koncie już 15, natomiast Grosik w 37 spotkaniach (10 mniej) zaledwie jedną. Co prawda piękną, ale tylko jedną.
Jest potrzebnym zawodnikiem dla Rennes, zawodnikiem który asystuje, jednak powinien także częściej zdobywać bramki. L’Equipe wymieniło go w podstawowym składzie przed niedzielnym spotkaniem z Nantes, a powodem, który zadecydował, że usiadł na ławce, mogły być dwa spotkania na zgrupowaniu reprezentacji – natomiast kadra Rennes jest bardzo szeroka i bardzo dobra, więc jak trzeba, nie ma problemu ze zmianami. Widzimy, że Kamil zawsze mieści się w szerokiej czternastce i bardzo często wchodzi jako pierwszy z ofensywnych. Szwankuje skuteczność, w tym cały problem. Jeśli stanie się większym egoistą na bramki, to częściej będzie grać.
Pytanie na czasie – Trapp czy Sirigu? Który z nich i dlaczego?
Tak, po 481 minutach bez straty gola Trapp wpuścił dwie bramki po dużych błędach (tutaj). Ta druga bramka to zresztą był wiel-błąd. Sirigu potrzebował dwa pełne sezony, by popełnić dwa błędy w lidze, natomiast Trapp zrobił to w jednym meczu. Dla Blanca to trudny dylemat, ponieważ wybrał Trappa jako pierwszego bramkarza.
Sirigu miał zresztą ciekawy początek w PSG, ponieważ on, jak pamiętamy, przychodził do zespołu jako drugi bramkarz – pierwszym golkiperem był Nicolas Douchez. To kontuzja spowodowała, że Włoch wszedł do bramki i dzięki dobrym występował wywalczył miejsce w składzie. Natomiast przed tym sezonem mieliśmy sytuację, że Trapp przychodzi i dostaje tę pozycję bez większej rywalizacji. To było dziwne zachowanie całego sztabu trenerskiego – mając dobrego bramkarza, z którym zdobywają trofea (nigdy w historii francuskiego futbolu nie zdarzyło się, że jeden zespół zdobył wszystkie trofea, tak jak PSG w zeszłym sezonie) ściągają innego. I jest też zawodnikiem, którego zasługa w tych trofeach jest niepodważalna, to nie ulega wątpliwości.
Trapp nie miał dużo do bronienia w minionych kolejkach, a mimo to potrafił popełnić dwa błędy i wpuścić dwie bramki, natomiast Sirigu miał i spotkania, gdzie nie było strzałów do obrony, i mecze, w których była tylko jedna lub dwie groźne sytuacje, a mimo to potrafił utrzymać koncentrację.
Wtorkowe spotkanie z Malmo nie będzie miało znaczenia dla losów rywalizacji na bramce, bo to czy wyjdzie Trapp czy Sirigu nie będzie tak ważne jak to, kto wyjdzie w następny weekend. Ciekawi mnie wybór Blanca.
Białas: Ja bym zrobił tak – żeby nie spalić Niemca wystawiłbym w Lidze Mistrzów Kevina Trappa i pokazał: „dwa błędy – trudno, to się zdarza bramkarzom”, natomiast w Ligue 1 postawiłbym na Salvatore Sirigu. Gdyby teraz, we wtorek, wystawił Włocha, to Trapp mógł poczuć się spalony: „a, straciłeś dwie bramki, więc już nie grasz”. Nie. We wtorek Trapp: „słuchaj, mam do ciebie zaufanie”, natomiast później dałbym sygnał: „musimy dać spróbować innemu zawodnikowi, ponieważ popełniłeś błędy i zobaczymy, jak on się spisze”.
Nie licząc pierwszego spotkania z Caen, Olympique Marsylia na swoim stadionie pokonała Troyes 6:0 oraz Bastię 4:1, natomiast na wyjazdach dwie porażki, z Guingamp oraz Reims. Czy Marsylię stać na utrzymanie formy z występów na Velodrome, czy będziemy świadkami takiego „skakania w kratkę” – u siebie super, na wyjazdach źle?
Wydaje mi się, że Marsylia złapie w końcu ten rytm. Ostatnie dwa spotkania u siebie i dziesięć bramek strzelony to jest bardzo dobry wynik. Zanotowałem sobie, że ostatni raz, gdy drużyna OM zdobyła 10 bramek w dwóch kolejnych meczach u siebie było w 1991 roku, a więc ponad 20 lat temu.
W niedzielę z Bastią wreszcie przełamał się Alessandrini – zresztą większość zawodników się przełamało, ponieważ, jakby nie było, odejście Bielsy ich zmieniło – Alessandrini, który znalazł miejsce w podstawowej jedenastce dopiero po odejściu Bielsy oraz Thauvina. Marcelo Bielsa upodobał sobie Floriana Thauvina jako swojego zawodnika, takiego pupilka, którego zawsze preferował od, właśnie, Alessandriniego – nawet gdy ten był w dobrej formie. Teraz będąc pewnym, że ma miejsce w pierwszym składzie, odbudował się, obudził się na nowo. Pamiętamy go z Rennes – to był zawodnik przebojowy, z pełną determinacją, walczący do końca, nie odpuszczający żaden mecz, co właśnie pokazał we wczorajszym meczu.
Ważne jest także to, że w końcu zamknięte zostało okienko transferowe. Marsylia jest wyjątkową drużyną – tam zawsze coś się dzieje, a jak się nie dzieje, to znaczy że.. to nie Marsylia. W OM jest gorąco, można się spodziewać nagłej sprzedaży lub kupna zawodnika, co jest nie tylko niewygodne dla trenera, ale także dla stabilizacji w szatni, dla atmosfery w klubie. Odnoszę takie wrażenie, że to mogło być jednym z powodów kiepskiego startu tego zespołu.
Wydaje mi się, że drużyna wejdzie wkrótce na odpowiednie tory.