Czy Leicester jest w stanie zwyciężyć ostatecznie w rozgrywkach Premier League? Przed tym sezonem maksymalnie pół procenta osób wierzyło w ten scenariusz. Po pierwszych dziesięciu spotkaniach? Wskaźnik być może wzrósł do pięciu procent. Za nami jednak już 26 kolejek angielskiej ligi, a zespół Claudio Ranieriego niezmiennie utrzymuje się na najwyższym miejscu podium. Szanse? Duże. Liczy się przede wszystkim to, że przestano żartować z takiego finału. I wreszcie – dlaczego o tym piszę? Gdyż jest to wypisz-wymaluj powtórka z 2012 roku, gdy ku zaskoczeniu wszystkich Ligue 1 zdobył niewielkie klub z południa Francji, Montpellier Herault SC.

Montpellier to Leicester. A Leicester to Montpellier

Wielokrotnie łapię się na tym, że raz na jakiś czas dopada mnie déjà vu – uczucie, że dana sytuacja wydarzyła się już w przeszłości. Że gdzieś to widziałem, że już to było. Od kilku miesięcy to samo uczucie tkwi przy mnie, gdy rozmawiamy o piłce nożnej w Anglii. Zachwyty nad niskim budżetem, a fantastycznymi wynikami. Pochwały nad tanimi zakupami, a dobrymi zawodnikami. Słucham, a w myślach krzyk: „hej, tu 2012, napisz wreszcie o mnie!”.

Dla niezorientowanych w temacie – w sezonie 2011/12, gdy do klubu PSG dopiero wkraczały katarskie pieniądze, gdy Olympique Lyon nie miał jeszcze własnego stadionu, w Olympique Marsylia grali Cesar Azpilicueta oraz Mathieu Valbuena, a Lille OSC broniło tytułu mistrzowskiego (sic!), najlepszym zespołem okazało się Montpellier Herault, na które stawiało mniej niż jeden procent osób. Kompletnie niedoceniane w przedsezonowych przewidywaniach, z zapowiedzią bycia w dolnych rejonach tabeli. Ot, typowy średniak, który będzie chciał raz na jakiś czas błysnąć na pierwszych stronach gazet. 

Różnica między Montpellier, a Leicester? Niewiele. Mało. Prawie w ogóle. Cel? Ten sam. Skład? Równie tani. Gwiazdy? Brak. Transfery? Proszę was..

Duet, który zmienił hierarchię

Różnic znikoma ilość, za to wiele podobieństw. Zaczynając od najbardziej rzucającej się w oczy, o której nie sposób nie zacząć – duecie, który zmienił hierarchię. Ile dzieciaków krzyczy dziś na boisku, że chce być Vardym? Ilu pozostałych przymierza maskę Mahreza, próbując przedryblować każdego z przeciwników? Już to przeżyłem, już to widziałem na południu Francji. Tam każdy chciał być jak Younes Belhanda oraz Olivier Giroud.

Ten sam profil – szybki, dobrze wyszkolony technicznie ofensywny pomocnik, który w ułamku sekundy potrafi zgubić krycie, dobrze przyjąć piłkę i dokładną asystą do napastnika lub strzałek na bramkę zapewnić swojej drużynie zwycięstwo. Ryad Mahrez (10 asyst oraz 14 bramek) to nieco bardziej wydajna wersja 22-letniego Younesa Belhande (6 asyst oraz 12 bramek).

A do kogo podawali? Obaj mieli swojego ulubieńca – dla zawodnika Leicester jest to Jamie Vardy (19 bramek, 3 asysty), natomiast gwiazdą drużyny Montpellier był Olivier Giroud (21 bramek oraz 9 asyst). Łączy ich podobna historia – Vardy jeszcze cztery lata temu występował w trzeciej lidze, natomiast Francuz przyszedł z drugoligowego FC Tours. Szybki rozwój, wielkie sukcesy, uznane nazwisko.

Gwiazdy, których nie było

Oczywiście, musimy wziąć poprawkę na dysproporcje, jakie istnieją pomiędzy angielską Premier League, a Ligue 1. Niskie kwoty transferowe w Anglii to w większości przypadków szczyt marzeń francuskich klubów (9 mln euro? zapomnij), jednak skupiając się na własnym podwórku, wniosek jest ten sam – wielomilionowe kontrakty nie dla nich, to gdzie indziej szasta się pieniędzmi. W Montpellier oraz Leicester wydaje się mało, lecz rozsądnie.

Spójrzcie na infografikę z wartością składu Leicester City przed spotkanie z Manchesterem City.

ceny

Całość –  22 mln funtów. Blado wygląda ta liczba przy kwotach wydawanych na pojedynczych zawodników przez największych tuzów w Premier League. I choć jest ona znacznie wyższa od wartości jedenastki Montpellier, to na tle rywali z ligi obie wyglądają podobnie. Najdroższym zawodnikiem Montpellier Herault w 2012 roku był Olivier Giroud, kupiony za – uwaga – 2 mln euro! Podobnie kształtowała się wartość Henry Bedimo (1,9 mln euro), następny w kolejności był Marco Estrada (1 mln euro), Garry Bocaly (800 tys.) oraz John Utaka (500 tys. euro).

Wartość całej jedenastki Montpellier szacowano na 5,8 mln euro. Powtórzę – 5,8 mln euro. Z takim składem Montpellier wygrało ligę. 

Duch, który nie umarł

Gdzie było Montpellier po 26 kolejkach ligi francuskiej sezonu 2011/12? Na drugim miejscu, tuż za Paris Saint-Germain (wtedy prowadził ich już Carlo Ancelotti). W teorii, mieli nieco bardziej pod górkę. Po 30 kolejkach mieli już 3 pkt przewagi i właśnie taką różnicą punktową zwyciężyli w lidze. Da się? Da się.

W mediach mogliśmy przeczytać te same tytuły. „Niespodzianka, wciąż na topie!”, „Montpellier pokonało mistrza!”, „Malutcy górą!”. Ta sama przyśpiewka – „dziś są wysoko, lecz jutro zapewne się potkną”. Byli postrzegani w formie tymczasowej rozrywki, której pomysł na sukces prędzej czy później się wyczerpie.

Nie wyczerpał się. Montpellier skazane na pożarcie walczyło do końca i ich nagrodą było mistrzostwo – najbardziej zaskakujące mistrzostwo w europejskich ligach, jakie widziałem na własne oczy.

I nie skreślałbym Leicester City. To może się udać. 

  • Ragnarokk

    Giroud tym razem nie pozwoli, by się udało 😉